Miasto, założone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego według kanonów renesansowych, powstaje z ruin i odradzają się jego zabytki. Losy tutejszego zamku przedstawia w „Kurierze Galicyjskim” Dmytro Antoniuk.
Przypomnę krótko losy tutejszego zamku. Ukończono go około 1603 roku. Wówczas służył tu Mychaiło Chmielnicki i niektórzy historycy uważają, że to właśnie tu urodził się jego syn Bohdan. Umieszczono tu nawet stosowną tablice pamiątkową. W 1648 roku Żółkiew należała już do Sobieskich. Po odebraniu okupu we Lwowie armia kozacko-turecka ruszyła przez Żółkiew na Zamość. Mieszkańcy miasta wyszli naprzeciwko Chmielnickiemu z prośbą by wziął miasto pod osobistą ochronę. Chmielnicki przystał na to, nie chcąc widocznie plądrować rodzinnego miasta. Zamek ocalał również tym razem – z kronik wiadomo o kilku najazdach tatarskich w drugiej połowie XVII wieku, jednak zamku nigdy nie zdobyto.
Król Jan III Sobieski przy pomocy architektów Piotra Bebera z Wrocławia i Włocha Agostino Locci przebudował renesansowy zamek na wspaniałą barokową rezydencję. Wzniesiono wówczas na wewnętrznym dziedzińcu piętrową otwartą galerię z kolumnami i olbrzymi portyk, który ozdobiono posągami właścicieli Żółkwi. Po zwycięstwie pod Wiedniem to właśnie tu, na żółkiewskim zamku, król Jan III Sobieski urządził wspaniałe kilkutygodniowe święto, połączone z pokazem tureckich trofeów spod Wiednia. Wówczas wystrój komnat zamkowych całkowicie już odpowiadał pozycji właściciela. Król z Marysieńką bardzo często odwiedzali Żółkiew. Przed zamkiem powstał olbrzymi park ze zwierzyńcem, a na sąsiednim wzgórzu Haraj niewielki drewniany myśliwski pawilon. Król dbał również o rozwój miasta odbudowując je po pożarach, ufundował też klasztor bazylianów oraz synagogę obronną. Po raz ostatni Jan III Sobieski odwiedził zamek w 1693 roku.
Dziś zamek się odradza. Zachodnia wieża zniszczona w XIX wieku została całkowicie odbudowana. Przyczyniło się do tego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polski. Na dziedzińcu ustawiono wystawę fotograficzną, przedstawiającą dawne galerie zamkowe – planowana jest ich odbudowa. Do zwiedzania udostępniono jedną z największych sal, udekorowaną portretami Stanisława Żółkiewskiego i Bohdana Chmielnickiego. Odbywają się tu koncerty. Zwiedzający mogą też obejrzeć kuźnię zamkową, w której szkoli się mistrzów sztuki kowalskiej.
Ważnym elementem promocji miasta stał się festiwal pieśni żydowskiej w zamkniętej od lat synagodze żółkiewskiej z XVII wieku. Słuchacze mogą nie tylko napawać się muzyką, ale też podziwiać ocalały aron ha kodesz.
Dmytro Antoniuk, Kurier Galicyjski, 2017 r. Nr. 4 (272)
2 komentarzy
kresowiak
10 marca 2017 o 12:00O losach kolegiaty żółkiewskiej i jej wyposażenia, czegoś autor zapomniał.
Czy tam coś nie tak jest?
Skoro obficie o Chmielnickim i festiwalu w synagodze pamiętał.
Pafnucy
14 marca 2017 o 09:05„Przyczyniło się do tego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polski”. Przyjedzie Polski turysta i zostawi kolejne pieniądze. Tak wygląda „współpraca” z upainą od czasu powstania tego tworu. Następnie okaże się, że zamku dotknęły stopy bandery co czyni go niejako z urzędu praukraińskim. Pojawią się czerwono – czarne szmaty i mieszkańcy ziemi „u kraja” będą mówić, że ten piękny zamek wybudowali „ukraińscy” praprzodkowie. Między Bugiem a Smotryczem „u kraińskie” są tylko zbrodnie, gwałty, morderstwa, grabieże i kradzieże.