Wiedza o bohaterskiej postawie gruzińskich oficerów w szeregach wojsk II Rzeczpospolitej na szczęście staje się coraz bardziej powszechna. Mimo, że władze komunistyczne starannie próbowały zatrzeć ślady po ich niezwykłych dziejach, obecnie są upamiętniani w muzeach, powstają o nich publikacje naukowe, a ich imieniem nazywane są ulice w Polsce i Gruzji. Ich losy to nie tylko poruszająca opowieść o oficerach, nade wszystko ceniących honor i wolność, lecz także smutna pamiątka po małej, wyjątkowo interesującej społeczności, której dziś już nie ma – pisze ekspertka od Kaukazu Małgorzata Zawadzka.
Gdy w 1918 roku Polska i Gruzja oficjalnie stają się niepodległymi od Rosji państwami, żadne nie ma złudzeń co do intencji bolszewików. W Rzeczpospolitej rodzi się koncepcja, którą z biegiem lat nazwano ruchem prometejskim. Polega ona na wspieraniu mniejszych narodów, ciemiężonych przez Moskwę, w celu osłabienia i rozbicia Rosji. Brak wsparcia z Zachodu w czasie wojny polsko-bolszewickiej utwierdził polskie kierownictwo o konieczności poszukiwania sojuszników gdzie indziej. W lutym 1920 roku do Tbilisi przybyła misja dyplomatyczna pod kierownictwem Tytusa Filipowicza. Oprócz nawiązania pełnoprawnych stosunków dyplomatycznych zawiązano także sojusz wojskowy, w którym Polska zobowiązywała się do wsparcia sprzętem i amunicją antybolszewickich wystąpień. Podobny sojusz chciano zawiązać z Azerbejdżanem, jednak przeszkodziło temu opanowanie republiki przez bolszewików. Konsekwencją tych wydarzeń było aresztowanie członków misji Filipowicza po przekroczeniu azerskiej granicy i uwięzienie ich w Moskwie aż do podpisaniu traktatu ryskiego w 1921 roku.
Ze względu na zaangażowanie na froncie zachodnim Rosja musiała czasowo zrezygnować z dalszego podboju Kaukazu. W maju 1920 roku uznała niepodległość Gruzji. Pułkownik Walerian Tewzadze w swoich wspomnieniach pisał o przechwyconym jesienią 1920 roku planie dowódcy 11. Armii bolszewików przewidującym likwidację gruzińskiej niepodległości. Było więc jasne, że bolszewicy nie zamierzali respektować i tego porozumienia. Władze w Tbilisi próbowały pozyskać dla swojej sprawy zachodnie mocarstwa, przedstawiając im nawet kopie planu – na próżno. W lutym 1921 roku sowieckie wojska rozpoczęły inwazję na Gruzję. Po zaciętych walkach po blisko dwóch miesiącach Gruzja ulega najeźdźcy. 18 marca 1921 roku przewodniczący rządu Demokratycznej Republiki Gruzji Noe Żordania i około 750 przedstawicieli gruzińskich elit politycznych, w tym oficerowie i kadeci z tbiliskiej Szkoły Podchorążych, ewakuują się z portu w Batumi do Konstantynopola, osłaniani przez oddział kpt. Artemiego Aroniszydzego, który jako jeden z ostatnich wszedł na pokład statku. Suwerenna Gruzja przestała istnieć następnego dnia.
Przed wyjazdem do Polski gruzińscy oficerowie i podchorążowie przebywali w Konstantynopolu, 1922. Na zdjęciu w pierszym rzędzie Witalis Ugrechelidze (pierwszy z lewej na schodach), Michał Kwaliaszwili (trzeci od lewej), w centrum Dymitri Szalikaszwili. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Por. Jerzy Mamaładze (trzeci rząd, pierwszy z prawej) i por.Witalis Ugrechelidze (drugi rząd, pierszy z prawej na pokładzie statku, który przewiezie ich z Konstantynopola przez Morze Czarne. To pierwszy etap przeprowadzki do Polski. Warunki na statku były złe, a, jak wspominali oficerowie, jedzenie drogie, przez co podróż była bardzo ciężka, 12 XI 1922. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Rząd Noego Żordanii na emigracji poszukiwał możliwości dalszego kształcenia podchorążych oraz oficerów. Początkowo kilku oficerów wysłano do Grecji, która widziała w Gruzinach potencjalnych sprzymierzeńców przeciwko Turcji (w czasie sowieckiej napaści Turcy weszli do Adżarii, mimo porozumienia z Tbilisi; ostatecznie bolszewicy wyparli tureckie oddziały z tego regionu). Jednak to pod wrażeniem polskich sukcesów w starciu ze znacznie liczniejszym i bardziej doświadczonym przeciwnikiem byli Gruzini. Z prośbą o bezpłatne przyjęcie podchorążych do polskich szkół wojskowych zwrócono się jednocześnie do delegata rządu RP przy rządzie tureckim, Władysława Baranowskiego, i do ministra spraw wojskowych, Kazimierza Sosnkowskiego. W Warszawie tę prośbę przedłożył Sergo Kuruliszwili, popularny w stolicy pisarz, poeta i przewodniczący Komitetu Gruzińskiego. Co ciekawe, jeden z wierszy Kuruliszwilego opublikowano na łamach „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z dnia 22 lipca 1922; był to szczególny utwór, bo poświęcony Polsce i podobieństwu losów obu narodów.
Co jednak stało za decyzją polskich władz o przyjęciu żołnierzy gruzińskich? Po pierwsze, była to kontynuacja przyjaznych stosunków polsko-gruzińskich i sojuszu wojskowego z 1920 roku. Nie bez znaczenia było to, że w 1917 roku Gruzini przychylnie odnieśli się do formowania polskich pułków w Tbilisi (choć formalnie nie było jeszcze rządu polskiego). Nigdy też nie obciążono Polski kosztami wyposażenia i utrzymanie tych jednostek. Po drugie, Tyfliską Szkołę Podchorążych pozytywnie zarekomendowali powracający z Kaukazu Polacy. Wśród społeczeństwa polskiego sprawa gruzińska budziła wiele sympatii i zrozumienia. Pamiętano także o przychylnym stosunku miejscowych do zsyłanych na Kaukaz Polaków. Wreszcie, pomoc Gruzji wpisywała się w strategię polskiej polityki wschodniej, poparł ją też osobiście Józef Piłsudski.
Dzięki wsparciu Piłsudskiego pierwsza grupa 24 gruzińskich oficerów trafiła do Polski pod koniec 1921 roku, druga zaś, liczącą już 22 osoby, w roku następnym. Większość oficerów trafiała do Warszawy lub do Bydgoszczy, do Szkoły Podchorążych, lub na kursy wojskowe w Rembertowie. Poza stolicą lokowano ich w Grudziądzu, gdzie funkcjonowała Centralna Szkoła Jazdy (później Oficerska Szkoła Jazdy), Toruniu i innych ośrodkach garnizonowych. Do Polski trafili też podchorążowie, którzy wcześniej szkolili się w Grecji, czyniąc Rzeczpospolitą jedynym ośrodkiem, gdzie gruzińska kadra wojskowa mogła się dalej kształcić i ćwiczyć, i drugim po Paryżu centrum gruzińskiej emigracji.
Jednocześnie ani Polacy, ani Gruzini, nie spodziewali się, że będzie to rozwiązanie długoterminowe. Z informacji polskiego wywiadu wynikało, że w Gruzji może wybuchnąć ogólnonarodowe powstanie przeciwko bolszewikom. „Miałem dwadzieścia siedem lat, kiedy trafiłem zagranicę. Myślałem, że rozstanie będzie krótkie i szybko wrócę do swojego kraju. Rzeczywistość okazała się inna, a mój pobyt za granicą trwał i trwał” – pisał Tewzadze w swoich wspomnieniach, spisanych krótko przed śmiercią. Rzeczywiście, powstanie to wybuchło w 1924 roku, skończyło się jednak porażką.
Po ukończeniu kursów Gruzini często zostawali instruktorami w uczelniach wojskowych – Arkadiusz Schirtładze szkolił lotników w Dęblinie, Walerian Tewzadze w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, Witalis Ugrechelidze, znany jako „czarny porucznik”, siał postrach wśród kadetów Oficerskiej Szkoły Jazdy. Łącznie przez polskie wojsko przeszło 108 gruzińskich wojskowych. Dr David Kolbaia, autor i redaktor wielu publikacji naukowych, w tym poświęconym gruzińskim oficerom w Wojsku Polskim, podkreśla, że Polska zyskała wówczas również doskonałych i doświadczonych specjalistów. Przykładowo, wśród wspomnianych wcześniej oficerów Aroniszydze był znakomitym strategiem, zaś Tewzadze, oprócz wyjątkowych zdolności w tej dziedzinie, w gruzińskiej armii specjalizował się w działalności wywiadowczej.
Paszport Arkadiusza Schirtładzego, jednego z gruzińskich oficerów zamordowanego w Katyniu. Na zdjęciu dzieci z prawej Irena, która później zginie w Powstaniu Warszawskim. Źródło: dzięki uprzejmości D. Kolbaii.
Mijały lata i stało się jasne, że perspektywa powrotu do Gruzji coraz bardziej zanika. Niektórzy z oficerów przyjęli polskie obywatelstwo – np.: Gruzin polskiego pochodzenia z Gori, Aleksander Głowacki, część zmarła jeszcze przed 1939 rokiem lub wyjechała do Niemiec lub Francji. Ci, którzy zostali na miejscu, chętnie uczestniczyli w wydarzeniach organizowanych przez Komitet Gruziński, choć z czasem coraz bardziej wrastali w życie nowej ojczyzny. Po pewnym czasie członkowie tej małej, lecz niezwykle barwnej społeczności, byli już stałym elementem pejzażu wielonarodowej II RP.
Gruzini szybko wrośli w warszawską śmietankę towarzyską. Na zdjęciu w środkowym rzędzie trzeciz lewej siedzi Józef Salakaja, przedstawiciel gruzińskiego rządu na emigracji w Warszawie. W pierwszym rzędzie pierwszy z lewej siedzi Walerian Tewzadze, w trzecim rzędzie pierwszy z prawej stoi mjr Veli bek Jedigar, a obok Dymitri Szalikaszwili (drugi od lewej). Lata 30. XX wieku. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Pasją wielu Gruzinów były konie. Jerzy Turaszwili był wziętym zawodnikiem w czasie zawodów hippicznych, powodzenia na tym polu odnotowywał też por. Ugrechelidze, znany też ze swojego trunku, zwanego „ugrechelidzówką”. Okazjonalnie o gruzińskich oficerach pisała lokalna prasa – np.: „Dziennik Bydgoski” z 29 maja 1931 roku donosi o scysji mjra Konstantego Terjaszwilego z portierem. „Krewki major”, jak pisała gazeta, miał wystrzelić z rewolweru „jak do świecy” do zastępcy portiera, gdy ten przybiegł na pomoc zwierzchnikowi. Syn tegoż oficera, Jan Terjaszwili, późniejszy żołnierz AK, zaraziwszy się od ojca pasją do sportów wodnych, wszedł w skład seniorskiej ósemki wioślarskiej z AZS Poznań, której jako jedynej udało się pokonać niemiecką osadę w serii meczów międzypaństwowych w czerwcu 1938 roku. Bardzo popularnym miejscem na mapie Warszawy była kawiarnia, prowadzona przez Aleksandra Godzjaszwilego. Na jednej z ocalałych z wojny fotografii Godzjaszwili pozuje w mundurze Pułku Tatarskiego im. Mustafy Achmatowicza – był bowiem weteranem wojny polsko-bolszewickiej. Towarzyscy, weseli i rozśpiewani oficerowie szybko zawojowali kręgi lokalne kręgi towarzyskie, a także podbijali damskie serca. Modnym wydarzeniem w stolicy był zaś doroczny bal gruziński, podczas którego uzupełniano kasę Komitetu Gruzińskiego.
Por. Jerzy Turaszwili w Zakopanem w czasie zawodów hippicznych, lata 30. XX wieku. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Gruzińscy oficerowie w Poznaniu, od lewej Michał Kwaliaszwili, Witalis Ugrechelidze, Władimer Lagidze, 1929. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Smutnym wydarzeniem dla gruzińskiej kolonii była śmierć marszałka Piłsudskiego, jej nieformalnego opiekuna i idola. Wśród delegacji na pogrzebie Marszałka znaleźli się więc gen. Zakariadze i archimandryta Grzegorz Peradze. Udawszy się do Krakowa, grupa Gruzinów przyłączyła się do usypywania kopca dla Marszałka, przekazując jednocześnie swój najcenniejszy dar – urnę z gruzińską ziemią.
W międzyczasie udało się uregulować kwestię gruzińskich żołnierzy kontraktowych. Zachowali obywatelstwo gruzińskie, a właściwie status bezpaństwowca. Jednak pozornie jedynie formalna kwestia wymagała uregulowania wielu istotnych kwestii, w tym angażowania się oficerów w działalność Komitetu Gruzińskiego, postrzeganej jako aktywność polityczną, dostępu do informacji niejawnych i uposażenia oficerów. Rozdarta wewnętrzną walką polityczną między socjalistami i nacjonalistami była sama kolonia. Ucieleśnieniem tych sprzeczności była zorganizowana w ścisłej tajemnicy (ze względu na sowieckie służby) wizyta w Polsce w 1926 roku Kakucy Czolokaszwilego, bohatera gruzińskiego powstania narodowego z 1924 roku. Przyjazd Gruzina zaskoczył gen. Zakariadzego, który widział w wizycie próbę wykorzystania polsko-gruzińskich oficerów w rozgrywkach politycznych emigracji gruzińskiej w Paryżu. Przyjazd Czolokaszwilego spotkał się z wielkim entuzjazmem młodych junkrów, widzących w nim przede wszystkim wielkiego patriotę. Dzięki zdjęciom z albumów Jerzego Mamaładzego i zachowanym listom wiemy, że prócz Warszawy na pewno odwiedził podchorążych w Bydgoszczy. Dr Kolbaia wspomina także kontakty gruzińskich emigrantów z Polski i Niemiec – gdy w Warszawie goszczono Gruzinów zza zachodniej granicy, podczas uroczystej supry, uczty, mieli oni potwierdzić obawy Polaków o planowanym wkroczeniu Niemiec do Polski i prosić o przekazanie tej informacji polskim wojskowym.
W 1939 roku gen. Zachariadze (Zakariadze), w imieniu wszystkich czynnych oficerów gruzińskich, których było wówczas ok. 51, oraz tych, którzy zakończywszy służbę pozostali w Polsce, zadeklarował polskim władzom wolę walki po stronie II RP przeciwko nazistom, prosząc, by nie robić z nich „bezczynnych świadków możliwych zmagań Armii Polskiej”. Jako osoby bez polskiego obywatelstwa i oficerowie kontraktowi nie byli zobowiązani powszechną mobilizacją i udziałem w działaniach zbrojnych. Od pierwszych dni kampanii wrześniowej brali czynni udział w walkach. Dowódcą odcinka północnego obrony Warszawy był ppłk Tewzadze, dzięki któremu możliwe było przebicie się z Puszczy Kampinoskiej do Warszawy polskich oddziałów po bitwie nad Bzurą. W tejże bitwie zginął kpt. Macharadze. W walkach o stolicę wziął też udział Aleksander Wacznadze, dowódca 28. Dywizji Piechoty, i prawdopodobnie ppłk Płaton Takajszwili. Niedawno w Warszawie upamiętniono także mjra Artemiego Aroniszydzego, który, przejąwszy obronę Ochoty, utrzymał pozycję aż do kapitulacji Warszawy. Jego imię nosi dzisiaj rondo na Szczęśliwicach. Na Pradze walczył Władimer Siamaszwili, bardzo dobrze wspominanego przez gen. Józefa Kuropieskę Od 11 września rolę szefa sztabu Mazowieckiej Brygady Kawalerii pełnił wybitny gruziński oficer Veli bek Jedigar, Azer z pochodzenia. Obronę Obozu Warownego „Kraków” powierzono doświadczonemu żołnierzowi i II dowódcy piechoty dywizyjnej, płk. Romanowi Gweselianiemu. Brał on również udział w obronie na linii Dniestru, jednak to zadanie było nierealne – Polska nie dysponowała wystarczająca dlań obsadą, ponadto borykała się z sabotażem Ukraińców. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na teren Rzeczpospolitej, płk Gwelesiani wraz z resztą polskiej armii udał się do Rumunii. Przedostał się przez Francję do Wielkiej Brytanii, gdzie walczył w ramach 1. Korpusu Polskiego w Szkocji. Najwyższe odznaczenie wojskowe, oprócz Tewzadzego i Aroniszydzego, otrzymał za kampanię wrześniową por. Ugrechelidze.
Dwóch Gruzinów służyło w polskiej Marynarce Wojennej. Zastępcą dowódcy ORP „Gryf”, a później na kilkanaście godzin dowódcą po śmierci kmdra ppor. Stanisława Kwiatkowskiego, był kpt. Wiktor Łomidze. Ppor. Jerzy Tumaniszwili był oficerem najpierw na ORP „Burza”, następnie m.in. na OF „Ouragan”. Już jako porucznik w 1944 roku został I oficerem artylerii na ORP „Piorun”, okręcie wspierającym lądowanie w Normandii. Łomidze był jednym z załogantów kutra „Albatros”, przewożącego grupę żołnierzy mających pomóc internowanej w Tallinnie marynarzom ORP „Orzeł”. Gdy załodze „Orła” udało się wydostać samodzielnie, „Albatros” trafił do Lipawy (Łotwa), skąd po internowaniu oficerowie uciekli przez Szwecję do Wielkiej Brytanii. Obydwaj gruzińscy marynarze zostali po wojnie w Londynie, a w późniejszym okresie Tumaniszwili wyemigrował dalej do Stanów. Po wielu latach polskie władze mianowały go na kontradmirała w stanie spoczynku.
Jerzy Tumaniszwili (w najwyższym rzędzie) w czasie ćwiczeń w Chochołowie żołnierzy 6. Pułku Artylerii Polowej w Krakowie. Źródło: D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej
Po kampanii wrześniowej Gruzini najczęściej trafiali do niemieckich oflagów. Tam Niemcy namawiali przedstawicieli narodów kaukaskich do wstępowania do Legionów Wschodnich lub innej formy współpracy. Naziści zamierzali wykorzystać te jednostki do walki z Sowietami. Hitler odnosił się z wielką nieufnością do Gruzinów, uważając, że formalna niepodległość Gruzińskiej SRS oraz narodowość Józefa Stalina może ich skłonić do przejścia na stronę wroga. Obawy te częściowo potwierdziły się, gdy liczni Gruzini dezerterowali z Wehrmachtu, dołączając do lokalnych ruchów oporu. Z polsko-gruzińskich oficerów tylko kilku zgodziło się na tę współpracę. Jednym z nich był Dimitri Szalikaszwili, uczestnik kampanii wrześniowej z pułku szwoleżerów, który po skierowaniu do Normandii dostał się do niewoli alianckiej. Pozostali, po uzyskaniu zezwolenia na powrót na tereny II RP, szybko ponownie przechodzili na stronę polską. Funkcjonowali również w szeregach AK. Na „robocie”, w czasie zdobywania broni dla akowców, zginął kpt. Geno Chundadze. Wśród zasłużonych dla AK Gruzinów należy wymienić ppłk. Jerzego Turaszwilego, a także funkcjonujących od fałszywymi polskimi nazwiskami oficerów – Tewzadzego, Aroniszydzego oraz Ugrechelidzego. Szalikaszwili, Aroniszydze, AK, Powstanie Warszawskie, Peradze, Ratiszwili, NKWD, Tabidze, Rusjaszwili, Kipiani, Mamaładze
Część gruzińskiej kolonii, tzw. Komitet Kaukaski, podjęła współpracę z okupantem, działając jednocześnie na szkodę propolskich Gruzinów. Ofiarą jednej z takich intryg padł święty Gruzińskiej Cerkwi Prawosławne, Grzegorz Peradze. Odpowiedzialnych za aresztowanie, a więc i za późniejszą męczeńską śmierć archimandryty w Auschwitz, było prawdopodobnie dwóch proniemieckich Gruzinów. Bezpośrednią przyczyną było prawdopodobnie zwalczanie antypolskiej propagandy przez duchownego.
Sytuacja oficerów w niewoli sowieckiej okazała się o wiele bardziej rozpaczliwa. Z perspektywy sowieckich władz ta grupa była szczególnie niebezpiecznym „elementem wywrotowym”, tropionym ze szczególną zawziętością od pierwszych dni sowieckiej inwazji na Polskę 1939 roku. Skuteczność NKWD wynikała z intensywnej pracy sowieckiego wywiadu, prowadzonej w środowisku prometejskim w Polsce, dzięki którym sporządzono listę proskrypcyjną. I tak, kpt. Jerzy Ratiszwili zginął jeszcze w tym samym roku od kuli sowieckiego żołnierza. Co działo się z gruzińskimi jeńcami wojennymi z sowieckich obozów często nie wiadomo – częściowo z powodu braku dostępu do kartotek, a częściowo z powodu przyjmowania przez nich fałszywych nazwisk. Trzech oficerów z obozu w Kozielsku – kpt. Jerzy Rusjaszwili, mjr Aleksander Kipiani i ppłk Aleksander Tabidze – poddano szczegółowemu śledztwu w Głównym Zarządzie Bezpieczeństwa Państwowego NKWD ZSRR. Przeżył tylko mjr Kipiani. Ukrywającego się we Lwowie gen. Aleksandra Czcheidzego, po wytropieniu przez sowieckich agentów najprawdopodobniej rozstrzelano na Łubiance w 1940 roku. Pozostali jeńcy podzielili zgubny los polskich oficerów w Katyniu, m.in.: mjr Jerzy Mamaładze, kpt. pil. Arkadiusz Schirtładze, por. Ilia Kakabadze. W Moskwie zginął też syn ppłk. Tabidzego, pchor. Bronisław Tabidze. Cześć z oficerów prawdopodobnie trafiła do łagrów. Wyrok 10 lat na Syberii, później przedłużony o rok, otrzymał kpt. Michał Kwaliaszwili i Grigol (?) Jaszwili. Temu ostatniemu pozwolono wrócić do Gruzji, gdzie zmarł z powodu gruźlicy, której nabawił się w czasie katorgi. Kwaliaszwilemu pozwolono wrócić do Polski dopiero w 1956 roku. Zachował się list jego małych córek do przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRS, Klimenta Woroszyłowa z 1955 roku, w którym prosiły go interwencję w sprawie odwlekanego przyjazdu ojca do Polski.
list córek Kwaliaszwilego, zesłanego na Syberię (dzięki uprzejmości D. Kolbaii)
Latem 1944 roku, gdy do Warszawy zbliżała się Armia Czerwona, dowództwo AK poleciło odesłanie gruzińskich oficerów na Zachód. Niebezpodstawnie obawiano się, że Stalin zażąda wydania swoich rodaków, a, jak zaznaczono w rozkazie AK, „przecież Was im nie oddamy”. Pod rozkazy gen. Andersa do Włoch udał się m.in. Witalis Ugrechelidze, Władimer Lagidze, oraz mjr Dawid Kutateładze. W bitwie pod Monte Cassino brał też udział oficer Melik Somchianc, Ormianin z Gruzji. Bohater tej bitwy, Leon Gnatowski, we Włoszech poznał swoją żonę, Katarzynę Terjaszwili, córkę „krewkiego majora” i siostrę Jana. Choć Katarzyna umiera dość wcześnie, po urodzeniu syna Macieja, Gnatowski nigdy więcej się nie ożeni. Z kolei inna Gruzinka, Maria Bagrationi, córka księcia pułkownika Aleksandra Bagrationiego i Barbary Bagrationi, prominentnej działaczki ruchu prometejskiego, służyła w Pomocniczej Służbie Kobiet, formacji powstałej z inicjatywy gen. Andersa w 1941 roku.
Około 12 Gruzinów – nie tylko oficerów, ale też uwolnionych dzięki akcjom AK więźniów – zdecydowało się jak na pozostanie i walkę w Powstaniu Warszawskim. Wśród nich znajdowali się więźniowie uwolnieni w ramach akcji AK, oficerowie kontraktowi (np.: Jan Kawtaradze, zamordowany wraz z żoną Haliną, ale i kpt. Michał Rusjaszwili czy mjr Aroniszydze), ale i młodzi ludzie, dzieci z polsko-gruzińskich rodzin, jak Wiktor Kruczek-Abuładze. Gruzini najczęściej walczyli na Czerniakowie, w batalionie „Tur” i tzw. batalionie słowackim, gdzie było najwięcej cudzoziemców. Zdecydowana większość zginęła albo od niemieckich kul, albo po przeprawie przez Wisłę, gdzie czekała Armia Czerwona i jednostka specjalna Smersz. Trzech Babuaszwilich – Iwan, Juri i Giorgi – zaginęli (prawdopodobnie zginęli) już po przeprawie. Kpt. Nikoloz Matikaszwili z grupy tbiliskich junkrów był świadkiem wysiedlania warszawiaków do obozu pod Pruszkowem. Po wstawiennictwie „berlińskich” Gruzinów Niemcy pozwolili mu wejść do obozu i wyprowadzić stamtąd rodaków. Jak wspominał kapitan, jako Kaukazczyków podawał też Polaków, dzięki czemu mógł zwrócić im wolność.
Tragicznym przypieczętowaniem wspólnoty losów polsko-gruzińskich stała się śmierć Ireny Schirtładze, ps. „Irka”. Przeszedłszy cały szlak bojowy od Woli do Górnego Czerniakowa, 16-letnia córka gruzińskiego oficera została zastrzelona przez Niemców przy ul. Ludnej 7, gdy próbowała ratować swojego rannego dowódcę, Wacława Dunina-Karwickiego, ps. „Luty”, zmarłego kilka tygodni później w wyniku odniesionych ran. Gdy w latach 50. XX wieku wybitny polski orientalista i kartwelolog Jan Braun przebywał na stypendium w Gruzji, jak opowiada dr Kolbaia, podzielił się historią Ireny ze swoim przyjacielem Zurabem Czumburidze. Razem udali siędo redakcji czasopisma Literaturi Sakartwelo („Literacka Gruzja”). W redakcji opowiedziano ją także poecie Dżansughowi Czarkwianiemu, na którym los Ireny wywarł ogromne wrażenie –poświęcił jej utwór Irinola (tytuł oznacza swańskie zdrobnienie imienia Irina). Wers z tego poematu, „Gruzjo, któż Ci oddał dziecko na stracenie?”, znany jest wielu Gruzinom z transparentów na demonstracjach w kwietniu 1989 roku, zakończonych tragicznymi wydarzeniami masakry 9 kwietnia. Irena ma też swoją ulicę w Tbilisi.
Gorzki koniec wojny nie przyniósł ani Polakom, ani ich gruzińskim towarzyszom broni wolności. W związku z nastaniem w Warszawie władz sowieckich większość oficerów, walczących po stronie Polski, zdecydowała się na życie poza jej granicami. Tam mierzyli się z tymi samymi wyzwaniami, co większość powojennych emigrantów – biedą, bezrobociem i rozgoryczeniem. Część zdołała rozpocząć nowe życie we Francji, Niemczech, USA czy, jak Veli bek Jedigar lub Jan Teriaszwili, w Ameryce Południowej. Potomkowie Jana w Argentynie nadal noszą jego nazwisko z zachowaną polską transliteracją.
Głównym ośrodkiem „polskich” Gruzinów stała się Wielka Brytania. Kaukazczycy podtrzymywali żywe kontakty z kręgami polskimi. W działalność kulturalną szczególnie zaangażował się Witalis Ugrechelidze-Ugorski. Drugi człon nazwiska, swój konspiracyjny pseudonim, przyjął w czasie wojny. Ugrechelidzemu Polacy zawdzięczają liczne przekłady arcydzieł polskiej literatury, wśród których perłą i hołdem dla Polski jest tłumaczenie „Pana Tadeusza”. Podczas obchodów 100-lecia śmierci Mickiewicza oficer odczytał przetłumaczone na gruziński fragmenty polskiego eposu. Światło dzienne tłumaczenie ujrzało dopiero w 2011 roku, gdy pojawiło się jego pierwsze wydanie książkowe. Oprócz pracy translatorskiej, Ugrechelidze zajmował się publicystyką w polskich czasopismach emigracyjnych. W 2014 roku, z inicjatywy Studium Europy Wschodniej przy Uniwersytecie Warszawskim i władz miasta Tbilisi, z pełnymi honorami przeniesiono szczątki Ugrechelidzego na jego prawowite miejsce – Didubis Panteoni, cmentarz zasłużonych w Tbilisi.
Ci, którzy pozostali w Polsce, musieli mierzyć się ze swoją AK-owską przeszłością. W 1945 roku cywil Jan Pilecki został rozpoznany przez NKWD jako mjr Aroniszydze i skazany na śmierć za działalność na szkodę Armii Czerwonej i peerelowskich władz. Od wykonania wyroku uratowała go amnestia ogłoszona przez rząd lubelski w lipcu tego że roku, i, jak wspomina syn majora Jerzy, sowita łapówka w dolarach. Po wyjściu z więzienia major odrzucił ofertę awansu i dalszej kariery w wojsku, wymawiając się słabym zdrowiem. W rzeczywistości, zdaniem Jerzego Aroniszydzego, nie chciał służyć władzy, którą uważał za niepolską. Zły stan zdrowia doprowadził do śmierci majora 1950 roku.
Z kolei Płaton Takajszwili objął dowództwo nad 86. Pułkiem Artylerii Przeciwlotniczej w Lesznie. Po 1947 roku musiał odejść z wojska, gdy żołnierze z podlegającego mu plutonu stanęli w obronie Zofii Rojuk, kobiety przetrzymywanej w pociągu przez czerwonoarmistów. W wyniku strzelaniny zginęło kilku sowieckich żołnierzy. Janina Takajszwili, żona oficera, była członkinią konspiracyjnej organizacji Wielkopolska Samodzielna Grupy Ochotniczej „Warta”. Podczas rozbiórki ich dawnego domu odkryto skrytkę z pamiątkami z powstania warszawskiego, zaś na strychu pokaźny magazyn broni i dokumentów. W Ludowym Wojsku Polskim znaleźli się też Nikoloz Matikaszwili i Józef Zautaszwili. Major Jerzy Turaszwili po wojnie osiedlił się w Krakowie, mimo grożącego mu niebezpieczeństwa ze strony NKWD. Względny spokój odzyskał dopiero po roku 1956. Poza pracą zawodową, m.in.: w przedsiębiorstwie budowy elektrowni Energoprzem, udzielał się społecznie w chórze męskim Hejnał i jako trener jazdy konnej, a nawet jako sędzia Polskiego Związku Jeździeckiego. W 2018 roku skwer w pobliżu krakowskiego domu, gdzie mieszkał z rodziną, został nazwany jego imieniem.
Inaczej potoczyły się powojenne losy Waleriana Tewzadzego. Bardzo zaangażowany w działalność AK pod pseudonimem „Tomasz”, ze względu na grożące mu represje pułkownik przebywał prawie do końca życia w ukryciu pod przybranym nazwiskiem Walerian Krzyżanowski. Było to o tyle skuteczne, że kiedy Veli bek Jedigar w Londynie zestawiał dla polskich władz na emigracji listę oficerów kaukaskich do odznaczenia, uznał Tewzadzego za prawdopodobnie zmarłego. Pułkownik wraz z żoną, pozującą na jego siostrę, zamieszkał w „kołchozowym” mieszkaniu w Dzierżoniowie. Został szefem finansów w fabryce włókienniczej Silesia. Tożsamość „rodzeństwa” znało kilkanaście osób, w tym współlokatorzy, lekarz i dyrektor fabryki, który był świadkiem rozpoznania Tewzadzego przez kilka osób w czasie delegacji do Łodzi. Utrzymywał też sporadyczne kontakty z Gruzinami i ich rodzinami w Warszawie. Nikt nie wyjawił jego tajemnicy władzom. W swoich wspomnieniach Jerzy Godzjaszwili, syn Aleksandra, opisuje, jak za jego namową pułkownik spróbował skorzystać z amnestii i odzyskać swoje nazwisko. Zaproponowano mu jedynie pozostanie przy polskim nazwisku i przepisanie na nie Virtuti Militari, które otrzymał za obronę Warszawy. Osiemdziesięcioletni wówczas pułkownik pragnął powrotu do swojego nazwiska i zamieszkania w Warszawie, wyszedł więc ze spotkania bez słowa. Zgodnie z zasłyszaną przez dra Kolbaię opowieścią ostatnie lata życia Tewzadze spędził w nędzy głodując, czasem dostawał jedzenie od kucharki pracującej w pobliskim przedszkolu. Oficer zostawił po sobie list, w którym wyjawia tożsamość swoją i zmarłej już żony. Prosząc o pochowanie go pod prawdziwym nazwiskiem zaznacza, że „jako Gruzin chciałbym być pochowany w Gruzji, ale jestem szczęśliwy że będę pochowany na ziemi dzielnego i szlachetnego narodu polskiego”. Ten fragment testamentu znalazł się na ocalonym od zniszczenia nagrobku państwa Tewzadze w Dzierżoniowie.
Sowieckie władze skutecznie wymazywały pamięć o nich – przez wiele lat ich historia pozostawała nieznana, a więź między Polakami i Gruzinami urwała się na równie długo. Wraz z nastaniem IIIRP pojawiły się pierwsze publikacje na ich temat, zaś szczególną rolę odegrało czasopismo „Pro Georgia” dra Kolbai. Na jego łamach ukazały się m.in.: wspomnienia ostatnich świadków tamtych czasów, np.: Jerzego Tumaniszwilego oraz dzieci gruzińskich oficerów. Duże zasługi dla popularyzacji tego tematu maja pasjonaci historii wojskowości. Dziś coraz więcej miast decyduje się na uhonorowanie oddania i poświęcenia kaukaskich oficerów. Mają też dedykowany obelisk przy Muzeum Powstania Warszawskiego.
Rozproszeni po świecie oficerowie próbowali utrzymywać ze sobą kontakt, ale „polska” gruzińska kolonia już nie istniała. Nie było już Komitetu Gruzińskiego, ani dorocznego balu z czarującymi oficerami i pokazami lezginki. Przestała istnieć kawiarnia Godzjaszwilich przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Choć nie doczekali się ani wolnej Polski, ani wolnej Gruzji, to niewątpliwie stali się symbolem walki o tę wolność, odwagi i oficerskiego honoru.
Za nieocenioną pomoc i udostępnienie materiałów dziękuję doktorowi Davidowi Kolbai.
Małgorzata Zawadzka
Małgorzata Zawadzka jest autorką publikacji naukowych na temat Gruzji, współpracowała Towarzystwem Demokratycznym Wschód i CASE
Literatura:
Numer specjalny Pro Georgia. Journal of Kartvelological Studies, nr 16, Warsaw 2008
D. Kolbaia, P. Hlebowicz, P. Warisch, Gruzja nieznana. Wspólne losy Gruzinów i Polaków, Fado Studio, Kraków 2011
D. Kolbaia, Pod skrzydłami Rzeczypospolitej. Emigracja gruzińska w Polsce 1921-1939, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2019
A. Woźniak, Z dziejów diaspory gruzińskiej¸ Etnografia Polska” t. XXXVI: 1992, z. 1
Baza emigrantów Narodowej Biblioteki w Gruzji
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!