Nowy więzień polityczny? A może chuligan? Trzy lata w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze spędzi obrońca praw człowieka, były szef informacyjno-edukacyjnej organizacji „Platforma” Andrej Bandarenka. Sąd w Mińsku skazał go za „akt chuligaństwa z użyciem siły”.
Sprawa Bondarenki podzieliła białoruskich obrońców praw człowieka, według jednych to nowy węzień polityczny, inni uważają, że spotkała go kara za chuligaństwo.
Andriej Bondarenka został zatrzymany w kwietniu tego roku, śledczy zarzucili mu czynną napaść, której miał się dopuścić będąc pod wpływem alkoholu. Oskarżony podczas procesu powiedział, że to służby specjalne zaplanowały wobec niego prowokację. Wśród świadków pojawiła się kobieta, która rzekomo widziała zdarzenie, i to ona miała powiadomić milicję. Świadek wystąpiła jednak pod wymyślonym nazwiskiem, bo jak tłumaczyli śledczy, „nie chciała zeznawać jawnie, obawiając się o swoje życie”. Zeznania przyjęto od niej poza salą rozpraw.
W zeznaniach pozostałych świadków obrońcy praw człowieka również dopatrzyli się wielu ewidentnych sprzeczności, sąd jednak oddalił wszystkie wnioski i dowody oskarżonego i jego obrońcy.
Sprawa Bondarenki, byłego więźnia politycznego podzieliła obrońców praw człowieka.
Tatiana Rewiaka z Centrum Praw Człowieka powiedziała, że nie widzi powodu, aby uznać wyrok Bondarenki za motywowany względami politycznymi. Według niej, sprawa nie ma związku z z jego działalnością; „Wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Uważam, że w tym przypadku możemy mówić o błędzie popełnionym przez naszego kolegę, którego szanujemy”. Według Rewiaki, 3 lata za chuligaństwo – to typowa jak na Białoruś kara za takie przestępstwo.
Ale Ludmiła Griaznowa, była deputowana Rady Najwyższej, dzisiaj obrońca praw człowieka uważa, że sprawa ma fundament stricte polityczny.
„15 dni aresztu, które odbył jeszcze wiosną tego roku, to kara adekwatna za takie naruszenie. 3 lata to kara niewspółmierna do tego co zrobił Bondarenka. On nie jest winny chuligaństwa, skazano go za sąsiedzki spór. Nie można tego z niczym innym porównać, wyrok świadczy, że sprawa została wszczęta na polityczne zamówienie” – powiedziała Griaznowa.
Były członek Rady Najwyższej Walery Szczukin uważa również, że Bondarenko stał się ofiarą prowokacji politycznej.
„Epizod z Jaworskim, to czysta prowokacja, i świadek tego zdarzenia – wszystko zostało sfałszowane. A z pewnością dowody nie były wystarczające żeby wydać taki wyrok. I tu jeszcze nagle sprawa sporu sąsiedzkiego. Nie sądzę, żeby on był sztuczny, ale chwycili się go mocno, i nic dziwnego, że tego się trzymali”.
Sąd dla dzielnicy Oktiabrskaja w Mińsku skazał Bondarenkę na 4 lata pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, ale w związku z amnestią, jaka została ogłoszona w tym roku na Białrousi, skrócono mu wyrok do trzech lat.
Andrej Bandarenka to były więzień polityczny, skazany na 7 lat pozbawienia wolności za rzekomą defraudację środków należących do jego firmy. Władza postanowiła uciszyć Bandarenkę po tym, jak po wyborach parlamentarnych, w których ubiegał się o mandat, przedstawił w mediach dowody fałszerstw wyborczych na skalę masową. W więzieniu odsiedział prawie dwa lata. Po wyjściu z więzienia, gdzie zderzył się z surową rzeczywistością, okrucieństwem, bezdusznością wymiaru sprawiedliwości, jego organizacja podjęła nierówną walkę o prawa osób odsiadujących wyroki w białoruskich zakładach karnych. Broniła praw poszkodowanych w wyniku bezprawnych działań wymiaru sprawiedliwości, zajmowala się monitorowaniem warunków, w jakich odbywają kary osadzeni w więzieniach i koloniach karnych, .
Bondarenko walczył jednocześnie o oczyszczenie go z zarzutów i rekompensatę za bezprawne pozbawienie go wolności. Po latach walki sąd przychylił się do wniosku Bondarenki, przyznając mu odszkodowanie w wysokości 100 mln rubli ( ponad 10 tyś. dolarów – do tej pory nie wypłacono mu należnej kwoty).
Kresy24.pl/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!