Ósmy dzień na uroczysku Kuropaty trwa protest przeciwko profanowaniu miejsca pochówku ofiar represji stalinowskich. Obrońców jest wciąż garstka. I dopóty, dopóki będzie ich mniej niż uczestników imprez na Linii Stalina, i tych którzy ochoczo przy każdej okazji przebierają się w mundury NKWD, istnienie Białorusi pozostaje pod znakiem zapytania.
Niektórzy weterani walki o demokratyczne przemiany na Białorusi przekonują, że fala protestów przeciwko obowiązkowi zapłacenia podatku „od pasożytnictwa”, to niska forma protestu, ponieważ domagają się oni przysłowiowej „czarki i szkwarki” zamiast walczyć o wyższe idee, – pisze Dmitrij Gałko na portalu „Białoruski Partyzant”. Walka przeciwko zabudowie terenu, który do niedawna był częścią strefy ochronnej Kuropat odnosi się do innej kategorii. A ponieważ przyciąga znacznie mniej bojowników niż marsze, niektórzy wyciągają z tego wniosek, że oto Białorusini nie dorośli wciąż do samostanowienia.
Wydaje się, że umniejszanie motywów tych, którzy protestują przeciwko dekretowi nr 3, domagają się godnego życia, jest po prostu niesprawiedliwością. Świadomie czy nie, protestują przeciwko niezmiennej od 22 lat władzy, która straciła kontakt z ludźmi. Dlatego żądanie uczciwych wyborów, domaganie się procesów demokratycznych, przywrócenia mechanizmów wpływania na władze, są jak najbardziej logiczne j w ramach tych protestów. A tego właśnie żądają uczestnicy marszów „darmozjadów”.
Ale mimo wszystko, ważniejsza jest obrona Kurapat.
Dlaczego?
Bo jest to szczepionka przeciwko powtórzeniu na Białorusi „krymskiego”, lub „donbaskiego” scenariusza. Chociaż nie wiemy dziś na pewno, czy dojdzie do próby jego powtórzenia, ale oczekiwanie z założonymi rękami, byłoby zbyt ryzykowne.
„Ruskij mir” na Ukrainie zdołał wgryźć się wyrwać te kąski, gdzie najsilniej demonstrowana była tęsknota za imperium bolszewickim, gdzie odrzucono krytyczne narodowe spojrzenie na jego historię.
Jedną z najbardziej znanych przedstawicielek takich resentymentów była deputowana rady miasta Ługańsk z ramienia Komunistycznej Partii Ukrainy Natalia Maksimiec. która jeszcze w 2010 roku chwaliła się w sieci, że 27 listopada (Dzień Pamięci ofiar głodu i represji politycznych na Ukrainie) spędzi radośnie w dobrym towarzystwie na grillowaniu szaszłyków przy piwie i sałatce warzywnej. Tych zaś, którzy zamierzali uczcić ofiary Stalina nazywała głupcami.
Mundur stalinowskich katów z NKWD noszony jako galowy strój przez szefa białoruskiego MSW, imprezy firmowe na „linii Stalina”, nieudana próba otwarcia kompleksu rozrywkowego „Bulbash Hall” w pobliżu Kuropat i aktualne, uporczywe próby budowy centrum biznesowego w miejscu, do niedawna będącym strefą ochronną uroczyska (istnieje duże prawdopodobieństwo, że w miejscu tym znajdują się doły śmierci, ale ponieważ władze nie dopuściły nigdy badaczy, stwierdzić tego nie można na pewno) – to nic innego jak szaszłyki przy piwie i sałatce ługańskiej komunistki, tyle, że na większą skalę.
Widzicie analogię z LNR i DNR. Wszystkie wymienione tworzą zatrute środowisko dla istnienia niepodległej Białorusi. Jej przeciwieństwem jest – „Białorusija”, gotowa na powrót na łono Matuszki Rosji.
Lekkomyślny stosunek do ofiar, które ucierpiały z powodu imperialnych ambicji Rosji, niesie ryzyko, że naród białoruski znów stanie się jej ofiarą.
Znam wojnę nie z książek i filmów. Widziałem ją swoimi oczami, doświadczyłem jej na własnej skórze, pracując jako korespondent wojenny w Donbasie od wczesnej wiosny 2014 roku. Wszystkie problemy gospodarcze mogą okazać się śmieszne w porównaniu do wojny. Z trumnami, krwią i zniszczeniami, które niesie agresywny, „ruskij mir” zrodzony na nostalgii za imperialną „potęgą”.
Musimy pamiętać o naszych przodkach unicestwionych przez imperium zła, żeby pamięć ta była antidotum na próby jego odrodzenia.
Obrońcy Kurapat nie bronią kawałka ziemi między obwodnicą i blokowiskiem przy ulicy Miroszniczenko, oni bronią Białorusi.
Teraz obrońców jest garstka. I dopóty, dopóki będzie ich mniej niż uczestników imprez na Linii Stalina, i tych którzy ochoczo przy każdej okazji przebierają się w mundury NKWD, istnienie Białorusi pozostaje pod znakiem zapytania.
Należy również przypomnieć, że od Kuropat, tak naprawdę rozpoczął się proces przywrócenie niepodległości Białorusi w najnowszej historii. Wielotysięczne marsze na Kurapaty, które rozpoczęły się w 1989 roku świadczą o tym, że Białorusini pożegnali się z imperium.
Kresy24.pl/ „Białoruski Partyzant”
1 komentarz
Tomek
28 lutego 2017 o 23:00„Niektórzy weterani walki o demokratyczne przemiany na Białorusi wielu przekonują, że”
Kali chtos’ pa biełarusko-polski umie, to mógłby sie i polskiego nauczyć…
Czy ktoś to w ogóle redaguje?