C-K Kronika Kryminalna. Rok 1905. Część I
O lwowskiej przestępczości z pierwszej połowy XX wieku do dziś dnia krążą liczne opowieści. Słabo oświetlone zaułki, podejrzane knajpy, zatłoczone targowiska i wypchane tramwaje wydawały się być rajem dla wszelkich typów spod ciemnej gwiazdy. Czy jednak czarna legenda Lwowa była uzasadniona?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy nie tylko zagłębić się w lekturę doniesień o wszelakich występkach, ale także poznać i zrozumieć okoliczności, w jakich do nich dochodziło. Opisywana epoka paradoksalnie sprzyjała wszelkim nielegalnym działaniom, a zakres zaufania władz do obywatela był z dzisiejszej perspektywy wręcz niewyobrażalny. Broń palna była dostępna bez większych problemów, w każdej aptece można było nabyć arszenik, a do spowodowania śmiertelnego zatrucia wystarczało zaledwie kilku łebków od zapałek. Zmiana tożsamości w epoce, gdy dokumenty ze zdjęciami były rzadkością, nie stanowiła wielkiego problemu. Mimo tak „sprzyjających” okoliczności brutalne przestępstwa były wyjątkową rzadkością i wzbudzały nie lada sensację. Doniesienia prasowe z początków XX w. pokazują, iż większość spraw kryminalnych, na bieżąco opisywanych przez prasę, stanowiły bójki przy karczmach, kradzieże z domów oraz drobne oszustwa. Na łamy prasy trafiały również doniesienia o samobójstwach, skandalach matrymonialnych i nadużyciach finansowych.
O skali przestępczości najlepiej świadczą oficjalne statystyki policyjne, według których w 1904 r. lwowska policja aresztowała ogółem 9.421 osób (dla porównania w 1903 r. było to 8.865 osób). Ze względu na rodzaj popełnionych przestępstw aresztowano następujące liczby osób: za kradzieże 1.637, oszustwa 134, sprzeniewierzenie powierzonego majątku 36, rabunek 15, morderstwo 1, zabójstwo 2, niebezpieczne groźby i wymuszenia 24, ciężkie uszkodzenia ciała 110, uszkodzenie cudzej własności 65, gwałt publiczny 37, za obrazę majestatu 1, uprowadzenie 4, zgwałcenie 3, zhańbienie 2, podrzucenie dziecka 5, nierząd przeciw naturze (prostytucja homoseksualna) 1, danie pomocy zbrodniarzom 7, fałszerstwo monet 4, podpalenie 1, za dezercję 5, obrazę funkcjonariuszy 69, zakazany pobyt 355, uchylanie się spod dozoru policyjnego 91, opilstwo 811, włóczęgostwo 533, żebranie 156, brak przytułku 734, brak legitymacji (obcych) 32, uchylanie się od wojska 10 osób. Karano policyjnie również za przekroczenie regulaminu sług – 173 osoby, regulaminu dorożek – 282. Ponadto do odpowiedzialności karnej pociągnięto 1763 prostytutek oraz 35 osób winnych znęcania się nad zwierzętami.
Dla dokładniejszego zapoznania się z charakterem ówczesnej przestępczości przedstawiam szanownym czytelnikom zaczerpnięte z galicyjskiej prasy wypisy z kronik kryminalnych z pierwszej połowy 1905 r. Oprócz doniesień z Kuriera Lwowskiego cytuję również wzmianki poświęcone szerokorozumianej przestępczości zamieszczane w Kurierze Stanisławowskim. W cytowanych doniesieniach zachowano oryginalną gramatykę, dokonując jedynie rozwinięcia niezrozumiałych w dzisiejszych czasach skrótów i dostosowując niektóre wyrazy do współczesnych zasad ortograficznych.
Kurier Lwowski
1 stycznia 1905
Kara za łatwowierność. Służąca Chaja Margules u p. B. przy ulicy Sykstuskiej posiadała 600 koron oszczędności przeznaczając je na gospodarstwo w razie zamążpójścia. Po długich oczekiwaniach zjawił się wreszcie konkurent, niejaki Bernard Zukeberg, przystojny brunet, i obiecał się ożenić. Pod tym warunkiem wyłudził sprytny kawaler od biednej sługi pieniądze i zbiegł ze Lwowa.
Drobne Wiadomości: Robotnikowi Kolejowemu Kumiędzie w Kleparowie zbiegła służąca M. Piotrowska sprzeniewierzywszy różną garderobę, wartą około 20 koron. Aresztowano 16 letniego M. Chelińskiego podczas kradzieży czapki ze sklepu p. Goldstauba przy ulicy Skarbkowskiej. Za włóczęgostwo aresztowano dwóch 16 letnich wyrostków L. Podruckiego i L. Malika i osadzono w aresztach policyjnych. Na szkodę dra Kiwy zamieszkałego przy Piekarskiej skradł jakiś złodziej z mieszkania futro warte 300 koron.
Kurier Lwowski
4 stycznia 1905 r.
Miła niespodzianka spotkała lokaja K., którego chlebodawca wysłał do znajomych odebrać pożyczone damskie futro. Lokaj, odebrawszy to futro ubrał się w nie, a że był wcale bez zarostu, policjant wziął go za przebraną kobietę i odstawił na inspekcję policji. Wypuszczono go dopiero, gdy wysłany ajent stwierdził u chlebodawcy jego identyczność. K. zarzeka się, że nigdy już nie będzie ubierał się w damskie futro, albowiem najadł się wstydu po uszy, a policja nie chciała mu później za to dać odszkodowania pieniężnego.
Kradzież. Onegdaj okradł jakiś rzezimieszek Grzegorza Merdyka subjekta handlowego, zamieszkałego przy ul. Czarneckiego, a mianowicie zabrał mu garderobę w wartości 100 kor. Strumień wody wylała z 1. piętra przy ul. Gołębiej służąca Fr. Woch na jakieś dwie panie, które wówczas przechodziły tamtędy. Naturalnie służąca ta nie miała złośliwego zamiaru, a tylko wylewała wodę z przyzwyczajenia. Powinszować lokatorom takiej kamienicy, w której każdej chwili narażeni są wychodząc, na tusz przy obecnej temperaturze.
Wielką ilość kluczy zakwestionowali onegdaj ajenci policyjni u rozmaitych handlarzy starzyzny na Starym Rynku. Rzecz to bardzo niemiła dla złodziei, bo nie będą mieli gdzie nabywać niezbędnych narzędzi, skoro targ paryski ogołocono z tak ważnego dla nich towaru.
Kurier Lwowski
6 stycznia 1905
Dzieciobójstwo. Wczoraj rano p. Zofja K. zam. przy pl. Gołuchowskich l. 11, robiąc porządki w pomieszkaniu, zobaczyła pod łóżkiem między rozłożonem tam drzewem opałowem, skrwawione zawiniątko, w którem znalazła trupa noworodka. Policja stwierdziła następnie, że służąca niejaka Anna Kozak porodziła to dziecię, złożyła go pod łóżko i udała się do szpitala dla przebycia słabości. Zwłoki dzieciątka odesłano do zakładu medycyny sądowej, a przeciw matce wdrożono śledztwo sądowe.
Drobne wiadomości. Aresztowano notowanego złodzieja Jana Tyrana i odebrano mu ręczną piłkę, którą prawdopodobnie gdzieś ukradł. A. Diiltz, kontroler tramwaju elektrycznego doniósł policji, że jaki psotnik zakradł się na jego strych i poprzecinał sznury, na których wisiała bielizna mokra, cała więc bielizna upadła w kurz i powalała się. O tę złośliwość posądził służącą w tej kamienicy A. Poznańską, która często przebiera się po wojskowemu i płata ludziom figle w kamienicy. Poznańską jednak dla braku dowodów wypuszczono. Do pracowni krawieckiej p. Kurza w pasażu Mikolascha dostali się złodzieje przez okna, które wybili i skradli pewien zapas sukna i materii. Część tych przedmiotów porzucili sprawcy na ul. pod Dębem. Znalazł je patrolujący policjant, a nadto znalazł całą skórę ściągniętą świeżo z wołu. Przy ul. Kopernika dostali się złodzieje od ulicy do sklepu z naftą, zamkniętego na 4 zamki, a będącego własnością J. Błaża i przeszukali wszystkie szuflady i schowki, niestety znaleźli tam tylko 1 koronę. Dwóch poszukiwanych przez policję ptaszków M. Lampik i J. Dorsza aresztowała policja wprost z ciepłego łóżka u niejakiego Uhyry w Zamarstynowie.
Kurier Lwowski
7 stycznia 1905
Znaczna kradzież. Z mieszkania dra Plodera skradli złodzieje, włamawszy się do kuchni, srebra znaczone literami W. P. oraz dwa futra, wszystko ogólnej wartości 800 koron. Nieprzyjemność spotkała dwóch radców sądowych pp. M. i R. Oto podczas rozpraw w sali H, przy ul, Batorego skradziono im czapki.
Z powodu upadku Portu Artura stracił p. Schaff przy ul. Trybunalskiej, szyld wart. 70 koron. Utrzymuje on, że to akademicy wychodząc z restauracji Nafty objawiali w ten sposób swoje sympatie dla Japończyków, i zdarli mu szyld.
Na przekór policji, która w ostatnich dniach ogołociła wszystkie handle starzyzny żelaznej w okolicach Krakowskiego z kluczy, wytrychów itp. złodziejskich narzędzi, zakradli się złodzieje do pracowni ślusarskiej Sterna przy ul. Szajnochy i zabrali cały pęk wytrychów, nie ruszając wcale innych rzeczy, będących w warsztacie, wartości około 400 kor.
Kurier Lwowski
8 listopada 1905
Barbarzyńskie obchodzenie się ze zwierzętami. Kroniki policyjne co dzień zapisują liczne wypadki znęcania się nad zwierzętami bądź to przeznaczonymi na rzeź, bądź też nad pociągowymi końmi, mimo kar, które policja nakłada na okrutników, wypadki takie są coraz częstsze. Rozmaici rozwoziciele artykułów spożywczych etc. używają do zaprzęgu koni wynędzniałych, czasem nie podkutych, które obecnie na lodzie ślizgają się, padają i kaleczą sobie nogi. Onegdaj zmuszona była policja jedno takie nieszczęśliwe zwierzę pokaleczone strasznie i prawie ginące, odebrać z rąk oprawcy i odesłać do komisariatu. Drugi dręczyciel niejaki Kozłowski katował na ul. Słonecznej konia, który nie mógł uciągnąć wozu przeciążonego zbożem.
Wydaliła się z domu 13 letnia szatynka Józia Schreitzer z Żółkwi i nie wróciła, rodzice poszukują jej przez policję.
Rabunek w Kleparowie. Onegdaj wieczorem wracał do domu żebrak Dmytro Romaniszyn przez Kleparów. Wtem napadli na niego jacyś drabi, rzucili się na niego w celu obrabowania. Powalili go na ziemię, przeszukali wszystkie kieszenie i za to, że nic nie znaleźli zbili go i zadali mu dwie rany na głowie. Nieszczęśliwego opatrzyła stacja ratunkowa.
Czułego małżonka ma niejaka Ewa Farlewicz, który posprzeczawszy się z żoną onegdaj, złamał jej rękę. Opatrzyła ją stacja ratunkowa.
Drobne wiadomości. Do drogerii p. Chrenzla przy ulicy Sykstuskiej l. 27 włamali się onegdajszej nocy złodzieje, rozbili kasę i puszki, lecz w pierwszej znaleźli zaledwie kilka centów, a w drugich niewiadomą kwotę; skradli rozmaite perfumerie i drobiazgi na 40 kor. Na kradzieży chustki z wozu pachciarza rozwożącego mleko, schwytano not. złodzieja Hnata Stachowa.
Kurier Stanisławowski
8 stycznia 1905 r.
Nadwórna–Bigamia. Przed kilku dniami niejaki Mund, faktor ze Lwowa, przyjechał do naszego miasta, a przedstawiwszy się jako właściciel kilku kamienic we Lwowie, rozpoczął pertraktacje z niejakim Mojżeszem Bodnarem, który zamierza sprzedawać wieś Majdan. Mund przyobiecał Bodnarowi, że wystara mu się o kupca, który za Majdan da 700.000 kor., gdyż ma już swoich kupców. Bodnar, chcąc się odwdzięczyć Mundowi za obietnicę tak dlań korzystną, dać ma bratanicę swą za żonę. Istotnie zwyczajem rytualnym ślub odbył się w ten sam dzień; nowożeńcom dał ślub niejaki Józef Mehr. Nazajutrz Mund odjechał do Lwowa, rzekomo w tym celu, aby wynająć mieszkanie, obiecując, że na sobotę powróci. Miasto Munda, przyszedł telegram do młodej żony, w której M. donosi, że przybyć nie może, gdy zapóźnił się do pociągu. Natomiast w niedzielę zjechała ze Lwowa żona Munda z dziećmi i narobiła krzyku i wrzawy takiej, że całe miasto zebrało się. Co jest najciekawszem, że wypadek taki zajść mógł w XX. wieku.
Kurier Lwowski
9 stycznia 1905
Z żalu po zmarłej żonie targnął się na własne życie J. K. służący w mieszkaniu swego pracodawcy p. C. Służył on od wigilii i skarżył się często, że mu strasznie żal żony, którą kochał i która zmarła niedawno. Wystarał się o jakiś stary rewolwer i wymierzył dwa strzały do siebie: jeden w prawą skroń, drugi w okolicę serca. Przedtem jeszcze napisał trzy kartki do znajomych, że odbiera sobie życie z żalu za żoną i prosi, aby go obok niej pochowano. Nieszczęśliwego odwiozła stacja ratunkowa do szpitala. Stan desperata jest groźny.
Kurier Lwowski
11 stycznia 1905
Kradzież. Z pomieszkania p. Eichla przy ul. św. Antoniego, włamali się złodzieje oknem od kuchni i skradli rozmaite kosztowności na 200 k. i 300 kor. gotówką. Drobne wiadomości. Na kradzieży w pomieszkaniu S. Schmidera przy ul. Zamarstynowskiej przyłapano not. złodzieja Jana Galasa. Przysposobił był już różną garderobę wartości 160 kor. które mu odebrano. Z pomieszkania Fr. Linka skradł jakiś złodziej garderobę wartą. 50 kor.
Z Borysławia donoszą: W nocy na 4. bm, zdarzył się w Wolance wypadek, którego ofiarą padło życie trojga osób. W domu Marii Szymańskiej, 4. bm znaleziono ją, jej zięcia Józefa Wojnarowicza i córkę Michalinę. Bez życia. Wszyscy troje zmarli w skutek zaczadzenia, spowodowanego za wczesnem zatkaniem zasuwy u pieca.
Kurier Lwowski
13 stycznia 1905
Kradzieże. Otworem dachu wlazł na strych domu pod l.14 na ulicy Sadownickiej i skradł stamtąd różną odzież na szkodę lokatorów wartą około 100 koron. Karola Szczerbińskiego notowanego złodzieja przytrzymał na kradzieży w swem pomieszkaniu przy ul. Kurkowej M. Pilarenko i oddał go w ręce policji. Onegdaj przedpołudniem dostał się do pomieszkania Izaaka Selzera przy ul. Pełtewnej i skradł różne przedmioty o wartości 300 koron i gotówką 34 korony.
Oszust. Dyrekcji policji doniesiono, że jakiś młody brunet o rzadkich zębach, przedstawia się jako nieuleczalnie chory i mając sfałszowane świadectwo dr Burzyńskiego, asystenta kliniki okulistycznej, wyłudza od ludzi datki.
Dwa zamachy samobójcze. Onegdaj wieczorem strzelił do siebie z karabinu na głównym odwachu szeregowiec 95 pp. Ciężko rannego odstawiono do szpitala wojskowego. A. D. żona ślusarza, 25 letnia kobieta zażyła w zamiarze samobójczym silną dawkę bacilolu. Wezwane pogotowie ratunkowe przepłukało desperatce żołądek, wobec czego stan jej zdrowia nie jest niebezpieczny. Powodem tego kroku miał być rozstrój nerwowy.
Kurier Lwowski
14 stycznia 1905
Wielka kradzież. Onegdaj wieczorem dostali się nieznani sprawcy do zamkniętego mieszkania majora artylerii przydzielonego do komendy korpusu Wojciecha Felixa i skradli z zamkniętej szuflady stolika 1800 k. w banknotach, kupony od rozmaitych losów i papierów procentowych na około 2800 kor., nadto złote i srebrne kosztowności, oraz bieliznę w łącznej sumie 5400 kor.
Kradzieże. Na szkodę dr Ant. Rydygiera popełnił niejaki złodziej kradzież garderoby z przedpokoju pomieszkania przy ul. Pijarów, ogólnej wart. 350 koron. Z pomieszkania stróża Filipa przy ul. Szeptyckich skradł jakiś jegomość poszukujący rzekomo akuszerek zegarek. Na szkodę p. Appermanna właściciela hotelu narodowego przy ul. Karola Ludwika skradziono z portierki palto. Pod zarzutem tej kradzieży aresztowano kelnera Landmanna. Kilku rzezimieszków poszukiwanych od dawna aresztowała wczoraj policja.
Szulerka. Onegdaj nad ranem w herbaciarni Bunda przy ul. Lwa, odkryła policja pokątną szulerkę. Karty i drobne w banku poszły do depozytu policyjnego.
Kurier Lwowski
16 stycznia 1905
Kradzieże. Albert Fruchter, wyjechał onegdaj ze Lwowa, zamknąwszy pomieszkanie, znajdujące się przy ul. Janowskiej. Włamali się złodzieje i splądrowali całe mieszkanie. M. Urbanowicz wyciągnął w szynku przy ul. Leona Sapiehy z kieszeni p. Putyrejki woreczek z pieniędzmi i uciekł. Przytrzymano go jednak i woreczek odebrano.
Napad. Wczoraj o godz. 3 po południu wyszedł z żoną A. Deputat, szewc z Zamarstynowa i udał się ulicą Cybulną. Tam napadło na niego kilku drabów, zabrali mu szalik z szyi, wyciągnęli z kieszeni pugilares z kwotą 15 k. 50 gr. i zniknęli.
Kurier Lwowski
17 stycznia 1905
Szajka złodziei okradła onegdaj w nocy majora artylerii p. Feliksa przy ul. Zielonej na przeszło 5000 k. a p. Zygmunta Medyckiego, administratora „Słowa” na kilka tysięcy koron. Oprócz biżuterii, gotówki, papierów wartościowych zabrali także pęk kluczy wertheimowskich, które przydać im się mogą przy dalszych wyprawach.
Kradzież losów. Nauczycielowi z Grzędy D. Szewczykowi skradli złodzieje w czasie zatrzymania fury na ul. Żółkiewskiej torebkę, w której znajdowały się losy: los w g. Czerw. krz. L. 5815 Nr. 91, los włoski Cz. Krz. L. 11717 Nr. 30, los austr. Cz. Krz. L. 08.834 Nr. 7, los w g. Basilica L. 6224 Nr. 605.
Kurier Lwowski
20 stycznia 1905
Bezpieczeństwo życia w Kleparowie jest bodajże nie zagrożone. Oto protokoły policyjne kilka razy już notowały napady urządzane przez tamtejszych młodzieńców na przechodniów, a nawet raz na żebraka. Onegdaj ślusarze Prusak i Hauka zamieszkali w tamtych okolicach, zmuszeni byli żądać asystencji policjantów, albowiem czatowała na nich banda, złożona z St. Samary, W. Nadorożnego, K. Popa i wielu innych. Z tych jednego (Samarę) właśnie policjanci aresztowali w chwili, gdy mimo asystencji policji zamierzał się rzucić na znienawidzonych ślusarzów, reszta uciekła.
Drobne wiadomości. Kupcowi Abrahamowi Schorowi skradziono z mieszkania przy ul. Starozakonnej l. 5 damski złoty zegarek, męski srebrny zegarek, parę kolczyków z brylancikami i 3 srebrne kubki. Policja zakwestionowała u złodzieja Jemchego Schalla bieliznę znaczoną literami F. S. i J. R., pochodzącą prawdopodobnie z kradzieży. Podczas wczorajszej procesji w Rynku, skradziono służącej Annie Szarej z kieszeni sukni pugilares za kwotę 36 kor. Aresztowano dwóch wyrostków Juljana Hanicza, którego już nieraz ciupasowano ze Lwowa i Wład. Białonia, posądzonych o kradzieże. Znaleziono przy nich 5 flaszek perfum, złoty kolczyk z niebieskim kamyczkiem i emaliowanym kwiatkiem, damską rękawiczkę obszytą barankiem i inne drobiazgi.
Kurier Lwowski
21 stycznia 1905
Po stracie męża. Wczorajszej nocy zmarła Helena Hruba, żona p. Hrubego prywatnego inżyniera, zmarłego zeszłego tygodnia po parudniowej chorobie. p. Hruba po śmierci męża popadła w taką rozpacz, że w zamiarze pozbawienia się życia zażyła silnej dozy sublimatu, a pogotowiu ratunkowemu, wezwanemu do niej, nie pozwoliła przystąpić do akcji ratunkowej, wreszcie po parudniowej strasznej męce zakończyła życie. Liczyła lat 45.
Po nitce do kłębka. Policja aresztowała onegdaj dwóch 16 letnich drabów: Juliana Hanicza i Władysława Białonia, przy których znaleziono kilka drobiazgów, z kradzieży pochodzących. Pokazało się, że młodzieńcy ci są niebezpiecznymi złodziejami. Ajenci policyjni wykryli, że ukradli oni p. Trojanowi, dyrektorowi fundacji Skarbkowskiej srebro stołowe, które wykopano w komórce u ukrywaczy kradzionych rzeczy. Hanicz też był sprawcą większej kradzieży u p. Eichla, przy ul św. Antoniego i usiłowanej kradzieży w mieszkaniu dyr. Banku kraj. dr Zagórskiego. Tutaj zakradł się Hanicz przez ogród i werandę i zapaliwszy w pokoju świecę, począł plądrować, lecz został przez domowników spłoszony. W związku z ich sprawkami nastąpiło aresztowanie znanej wspólniczki złodziei, Wilderowej z Zamarstynowa i jej córki, dalej Piotra Gerlacha i jego żony Michaliny Kowalskiej, notowanej złodziejki. Policja ma w posiadaniu znalezione u nich zupełnie nowe cygarnice bursztynowe z srebrnem okuciem z rzeźbionym kwiatkami w futerale, wyłożonym safianowego koloru materią, tudzież parę damskich rękawiczek z kożuszkiem.
Kurier Lwowski
22 stycznia 1905
Drobne wiadomości. Złoty łańcuch, złote kolczyki, srebrny łańcuszek, „tałes” do modlenia z srebrnem oblamowaniem, bieliznę i inne rzeczy skradziono z mieszkania przy ul. Ormiańskiej 1. 18. na szkodę p. Emila Pordesa. W Wołoskiej cerkwi, w czasie nabożeństwa Jordanu ściągnął jakiś drab stojący na ziemi koszyk włościanki ze wsi Sroki, Anny Dożańskiej. W koszyku były dwie chustki na głowę i gotówka 20 kor. Służącą Pelagię Prokohiszyn, która ukradłszy swej chlebodawczyni p. Krebsowej bieliznę i ubrania, uciekła ze służby i ukrywała się, aresztowała policja.
Kurier Lwowski
23 stycznia 1905
Złodziejskie sprawki. Z komórki i ze strychu Wilderowej, aresztowanej przed paru dniami za skupywanie kradzionych rzeczy, zabrała policja 5 futer, 13 sztuk garderoby męskiej, garderobę damską, kołnierz z baranów itp. Z mieszkania p. Majewskiego, urzędnika banku zam. przy ul. Chorążczyzna l. 29 skradziono onegdaj popołudniu kompletny mundur sokoli i inną garderobę, wartości o 300 kor.
Okradzenie włościanki. Przybyłej do Lwowa Marii Martyniak, ze wsi Wołoszczyk, przedstawił się na ul. Gródeckiej jakiś drab jako ślusarz kolejowy, a dowiedziawszy się od niej, że ma pieniądze, zaprosił ją do szynku i upoił trunkami. Następnie zaprowadził ją do łaźni, gdzie ukradł jej ze spódnicy 94 kor. i uciekł.
Kurier Lwowski
24 stycznia 1905
Fałszywe pięciokoronówki kursują w naszem mieście. W sobotę przedłożono taki falsyfikat policji. Moneta różniła się od prawdziwej gorszem wykończeniem i metal jest odmienny, z głuchym dźwiękiem. Jest przypuszczenie, że falsyfikat pochodzi z pracowni szajki fałszerzy, pozostającej obecnie w więzieniu.
Namówiona przez „Didka”. Wczoraj rozpoczęła się pierwsza kadencja przysięgłych rozprawą przeciw zarobnicy ze wsi Suchorzyce, oddalonej o 3 mile od Lwowa, Justynie Kohut, o zbrodnię podpalenia. Podsądna utrzymywała stosunek miłosny z parobkiem Placuszkiem, który ostatecznie porzucił ją i postanowił ożenić się z Katarzyną Salekową, właścicielką chaty i gruntu. Zawiedziona dziewczyna poprzysięgła niewiernemu kochankowi zemstę. W listopadzie w nocy, sądząc, że w chacie Selekówny śpi Placuszek, podpaliła jej domostwo w nadziei, że Placuszek spali się na węgiel. Los chciał, że Placuszkowi nic się nie stało, natomiast spłonęła doszczętnie chata Salekówny i obejścia kilku jej sąsiadów, którzy zostali po prostu nędzarzami. Kohutówna, którą broni dr. Br. Blumenfetd, przyznała się zaraz w pierwszej chwili do zbrodni, a na rozprawie również temu nie zaprzeczyła, tłumacząc się naiwnie, że do zbrodni namówił ją did’ko (diabeł). Sędziowie przysięgli jednogłośnie potwierdzili pytanie w kierunku zbrodni podpalenia a równocześnie tą samą ilością głosów orzekli, że szkoda z pożaru wynikła nie była znaczną. Kohutównę skazał trybunał na 4 lata ciężkiego więzienia, obostrzonego postami i ciemnicą i na zwrot straty wynikłej z pożaru.
Nieudały zamach złodziejski. Wczoraj nad ranem wybrał się stary złodziej Teofil Pawlik do biura zakładu ubezpieczenia robotników od wypadków. W chwili gdy złodziej otworzył drzwi prowadzące do kasy, dzwonek elektryczny połączony od drzwi z mieszkaniem stróża, narobił alarmu, o czem złodziej niezawodnie nie wiedział. Dozorca zbudził w tej chwili zarządcę gmachu p. Górskiego, który wezwał telefonicznie policję. Złodziej, ukryty w sieniach 1. piętra został schwytany. Plądrował on w biurkach kilku biur i zabrał rozmaite drobiazgi urzędników. Znaleziono przy złodzieju siekierę, wytrychy i klucze do kas wertheimowskich.
Kurier Lwowski
25 stycznia 1905
Samobójstwo w hotelu. Do jednego z tutejszych hoteli zajechał w sobotę Włodzimierz Leon Lateiner, chemik z Wiednia. W poniedziałek w południe służba hotelowa widząc, że Lateiner wcale nie opuszczał od dnia poprzedniego pokoju, poczęła dobijać się do drzwi, lecz nikt się nie odzywał. Klucz tkwił w drzwiach od wewnątrz. Służbie udało się klucz wytrącić i drzwi otworzyć. Wówczas spostrzeżono Lateinera bez znaku życia w kałuży krwi, spływającej ze skroni, a obok leżał rewolwer. W listach do rodziny podał denat jako powód samobójstwa rozstrój nerwowy.
Zasadzka. Dwaj bracia Józef i Piotr Perduła mając złość do robotnika Józefa Jagera zaczaili się w sieni domu przy ul. Szpitalnej, gdzie mieszkał Jager i jakiemś ciężkiem narzędziem zadali mu kilka ran na głowie i na twarzy. Rannego opatrzyło pogotowie ratunkowe, a sprawcy uciekli.
Raniony przez policjanta. Znowu mamy do zanotowania fakt, że stróż bezpieczeństwa publicznego zadał kilka ciężkich ran człowiekowi pijanemu. Zajście miało przebieg następujący: Do restauracji i kawiarni Menaschesa przy ul. Słowackiego weszło w nocy na wtorek kilku młodych ludzi podobno studentów w stanie trochę podpitym i żądało trunków, czemu restaurator odmówił. Powstała z tego powodu awantura, młodzieńcy atakować mieli nawet gości i poturbowali wezwanego do interwencji ajenta policyjnego, który wezwał do restauracji żołnierzy policyjnych. Trzech młodzieńców aresztowano. W drodze jeden z nich, rzekomo za czynne znieważenie policjanta otrzymał dwa cięcia szablą w głowę tak silnie, że aż czaszka została uszkodzoną, a nadto cięcie w rękę. Rannego odstawiono na policję, wezwano pogotowie ratunkowe i po opatrzeniu odwieziono do szpitala.
Skazany za lichwę. Wczoraj odbyła się rozprawa przeciw Szymonowi Menkesowi ze Lwowa o lichwę. Pożyczył on porucznikowi ułanów M. 400 k. z zastrzeżeniem, że za dwa miesiące odda 560 kor. Matka porucznika przesłuchana jako świadek zeznała, że zapłaciła za jedynaka dotąd 40.000 kor. długów, przeważnie lichwiarskich, nareszcie było jej tego za dużo i wniosła do prokuratorii doniesienie na Menkesa. Obrońca podsądnego podniósł na rozprawie, że porucznik nie tylko procentu, ale nawet kapitału dotąd Menkesowi nie zwrócił. Trybunał uznał Menkesa winnym występku lichwy i skazał go na dwa tygodnie ścisłego aresztu i na grzywnę 60 kor., którą w razie nieściągalności zamieniono na 3 dniowy areszt. Obrońca wniósł zażalenie nieważności.
Kurier Lwowski
27 stycznia 1905
Nocne polowanie. Wczorajszej nocy urządziła policja polowanie po różnych norach i szynkowniach poza rogatkowych i w zaułkach miasta. Aresztowano 48 rozmaitych włóczęgów, złodziei i szupaśników. Niektórzy z nich będą wyszupasowani znowu.
Stręczyciel rabusiem. Służąca Kat. Chołta doniosła policji, że Zacharjasz Szymko, stręczyciel sług, poszedł z nią do sklepu przy pl. Krakowskim pod pozorem umieszczenia jej w służbie. W sklepie tym wydarł Szymko dziewczynie przemocą chusteczkę ukrytą za gorsetem z kwot 50 kor. i groził jej zabiciem, jeżeli będzie się upominała o pieniądze. Na silne nalegania, aby pieniądze zwrócił, wręczył jej rabuś mosiężny pierścionek z kamieniem, twierdząc, że to pierścień wartościowy i kalendarzyk bankowy, zapewniając, że to książeczka kasy oszczędności.
59 sztuk kluczy zabrała onegdaj policja handlarzom przy ul. Bóżniczej i Cebulnej.
Mnóstwo rzeczy nowych, a mianowicie zegarki złote i srebrne, złote kolczyki, grube korale, parasole, nożyczki, szczotki, łyżeczki, tałes do modlenia, okładany srebrem, chusteczki o różnych znakach, i kilkaset kłębków nici jedwabnych kolorowych, witrych i różne inne zakwestionowała policja u Handowej, właścicielki herbaciarni przy ul. Sobieskiego l. 18 przy sposobności poszukiwania u niej skradzionej srebrnej łyżeczki.
Kradzież. Z mieszkania Betti Konig przy ul. I Kazimierzowskiej l. 45 skradł złodziej dwie złote bransoletki, wart. 400 kor. Złodziej unosząc łup trącił na schodach dwóch domowników, którzy zastąpili mu drogę chcąc go schwytać, poczem uciekł.
Adam Kaczyński
Tekst ukazał się w nr 23-24 Kuriera Galicyjskiego 18 grudnia 2018 – 17 stycznia 2019
1 komentarz
peter
13 stycznia 2019 o 04:58I tu jest prawdziwa historia