„Jesteśmy spadkobiercami najlepszych tradycji, bo w czasach sowieckich nie wszystko co wiązało się z organizacją pionierską było złe… Pionierzy działają wyłącznie na zasadach dobrowolności, nikogo do niczego nie zmuszamy” – przekonuje Marina Bogdanowa wiceprzewodnicząca Białoruskiej Republikańskiej Organizacji Pionierskiej.
Na Białorusi do organizacji pionierskich należy 626 tysięcy dzieciaków. Według oficjalnych danych, do starszych pionierów wstępuje połowa uczniów. Do „oktiabriat” –„dzieci października” dziewięcioro na dziesięcioro uczniów klas początkowych.
Białoruska Republikańska Organizacja Pionierska określa się mianem największej w Europie, apolitycznej organizacji dzieci i młodzieży, a przystąpienie do niej – według jej liderów, odbywa się na zasadzie dobrowolności.
Czyżby? Pionierska wierchuszka wraz kierownictwem BRSM (Białoruski Republikański Związek Młodzieży) mają swoją siedzibę w budynku dawnego Komitetu Centralnego Komsomołu Białorusi na ulicy Karola Marksa w centrum Mińska, donosi „Radio Svaboda”.
Pionierka z 75-letnim doświadczeniem
Białoruska Republikańska Organizacja Pionierska w ubiegłym roku obchodziła 25-lecie swojej nowej białoruskiej historii. Na 1 stycznia tego roku organizacja naliczyła 626 tys. dzieciaków. Spośród nich 232 tysięcy to „oktiabriata” wieku od siedmiu do dziewięciu lat, 393 tysięcy – to pionierzy w wieku od dziesięciu do 18 lat. Cel działalności – społeczno i patriotyczny:
„Aby każdy pionier mógł zostać dobrym obywatelem, swoimi czynami i postępowaniem musi przynosić korzyść sobie, rodzinie, ojczyźnie”, – mówi Marina Bogdanowa, wiceprzewodnicząca organizacji.
Aktywistka podkreśla, że przystąpienie dzieci do 14 roku życia odbywa się wyłącznie za zgodą rodziców, a po ukończeniu 14 lat -na wniosek samych dzieci. Po ukończeniu 14 roku życia dziecko otrzymuje paszport, od tego momentu ponosi odpowiedzialność administracyjną. Według Bogdanowej, człowiek w tym wieku jest już samodzielny.
Członkiem organizacji może być każdy obywatel, niezależnie od wieku.
„Mamy pionierkę, która wstąpiła do organizacji 19 maja 1941 roku” – mówi Marina Bogdanowa.
Współczesna historia i atrybuty białoruskich pionierów i oktiabriat różnią się od historii i symboliki ich sowieckich poprzedników – podkreśla aktywistka i przytacza legendę stworzoną na potrzeby procesu agitacyjnego:
„W odległych, tajemniczych czasach żyły takie same dzieci jak wy – śmiałe i ciekawe. Żyli w pięknym kraju wśród zielonych lasów, błękitnych jezior i rzek. Jedna tylko myśl ich smuciła – nie mogli opuścić miasta, w którym żyli, ponieważ nie było dróg. Ale kiedyś, było to jesienią, w październiku, kiedy gwiazdy na niebie były w zenicie, nocne granatowe niebo rozświetliła spadająca gwiazda. Była zupełnie maleńka, ale spadła wprost na miasto, na jeden z placów stolicy. Miejsce gdzie spadła gwiazda, nazwano „kilometrem zerowym”- który dał początek wszystkich dróg stolicy, na Placu Oktiabrskim, a dzielnych dzieciaków nazwano „oktiabriatami” – tak brzmi legenda, którą opowiadają siedmiolatkom wychowawcy, zachęcając dzieciaków, aby wymusiły na rodzicach zgodę na przystąpienie do organizacji.
Jest też inna legenda o „Stwórcy i małym człowieku” – liderze, ale ta przeznaczona jest dla pionierów.
„Było to na początku istnienia życia. Siedział na szczycie wielkiej góry Stwórca i patrzył w dół na Ziemię. Nudził się i było mu smutno. Co robię nie tak? Dlaczego oni się tak nienawidzą? – myślał. I wtedy Stwórca spostrzegł, jak na górę wspina się zwinnie, mały człowieczek. O jej, jaki młody, a jaki wytrwały, jaki uparty! – pomyślał. Twarz promienna, poważna, a jego oczy takie dobre, takie dobre. Zatrzymaj się! Gdzie się tak śpieszysz? Jak masz na imię? – Nie mam czasu o wielki! Tam, przy ognisku, czekają na mnie dzieci! – odpowiedział. A moje imię – lider”!
Istnieją też legendy o symbolach pionierów: ogniu, fladze, krawacie. Czerwono- zielony to już nie ten sam – czerwony – symbolizujący krew i jedność pionierów, komsomołu i komunistów. Podniesiona ręka to już nie symbol wyższości, dominacji społeczeństwa nad jednostką, to pionierskie pozdrowienie. Oktiabrskie i pionierskie znaczki są bez Lenina, z białoruskim akcentem, oczywiście z czerwono-zielonym wykończeniem.
Białoruska Republikańska Organizacja Pionierska – to organizacja użyteczności publicznej. Siedziba mieści się w budynku rządowym.
Marina Bogdanova podkreśla, że BROP – to organizacja społeczna, i nauczyciele-organizatorzy w szkołach pracują z oktiabriatami i pionierami na zasadach wolontariatu. Wstępując do organizacji, dzieci wnoszą jednorazową opłatę, „na którą stać każde dziecko”. Kierownictwo Centralnej Rady BRPO mieści się w dawnym KC Komunistycznego Związku Młodzieży przy ulicy Karola Marksa w centrum Mińska, obok administracji Łukaszenki.
„Na Karola Marksa znajduje się Białoruski Republikański Związek Młodzieży, a my – Centralna Rada Białoruskiej Republikańskiej Organizacji Pionierskiej – również mamy tam siedzibę. Nie wynajmujemy pomieszczeń – tak też było w przeszłości”- tłumaczy Bogdanowa.
„Organizacja publiczna”, do której agitacja dzieci odbywa się w szkołach
Czy rzeczywiście to rodzice występują z inicjatywą – jak zapewnia pionierska „wierchuszka” – by ich pociechy zostały pionierami i oktiabriatami, a może same dzieci?
Dziennikarze pytali rodziców uczniów. Pytali ich co sądzą na temat publicznego i dobrowolnego statusu organizacji BROP i BRSM. Matka ucznia szóstej klasy szkoły w Mińsku numer 23 Elena mówi:
„Społeczny charakter organizacji odzwierciedla rzekomo nazwa, oraz fakt, że utrzymują się z funduszy publicznych. Oznacza to, że z wyłączeniem procedury prawnej, czyli sporządzenia statusu, zebrania założycielskiego, rejestracji, muszą mieć adres prawny.
A więc, albo masz własne pomieszczenia albo wynajmujesz i płacisz duże pieniądze. BRPO i Białoruski Republikański Związek Młodzieży – jak rozumiem – otrzymał budynek położony obok administracji Łukaszenki jako dar od państwa, ponieważ nie wynajmuje go, a ma tam swoje pomieszczenia. Która to organizacja publiczna w kraju otrzymała od państwa taki prezent, a co najważniejsze – za jakie zasługi?
Albo powiedzcie proszę, do których organizacji, z wyjątkiem pionierów i oktiabriat agituje się w szkołach? To jaka to organizacja społeczna, kiedy jest bezpośrednio związana z aparatem państwowym. I można tu śmiało mówić o ciągłości tradycji, bo tylko w czasach sowieckich komuniści – komsomolcy zajmowali najlepsze budynki za pieniądze podatników.
Kobieta uważa, że to samo odnosi się do działalności tej organizacji w szkołach. Białoruskojęzyczne gimnazjum znajduje się w centrum miasta. Dzieci są tam przywożone ze wszystkich zakątków Mińska właśnie po to, żeby mogły uczyć się po białorusku. Dlatego rodzice w przeważającej mierze wykazują świadomą, aktywną postawę i zdają sobie sprawę z roli bolszewizmu w historii kraju. Dlatego w tym gimnazjum, nikt nie śmiał proponować przystąpienia do oktiabriat i pionierów. Do czasu. Bo zmienił się dyrektor i wychowawca klasowy nagle zapytał dzieci, które z nich chciałyby zostać pionierami i zapytał rodziców, czy wyrażają zgodę. W klasie dziecka Eleny nie było ochotników, ale w gimnazjum zaczęło się mówić coraz częściej o możliwości przystąpienia.
„Zmusili moją córkę, żeby założyła pionierską chustę z komunistycznymi kwiatami”
W szkole numer 23 szkoły, która znajduje się na obrzeżach Mińska, sytuacja jest zgoła inna. Nie wszystkim rodzicom udaje się wywalczyć, żeby ich dzieci nie były namawiane do przystąpienia do tej organizacji – powiedział ojciec 12-letniej Anieli, Dmitrij Marczuk:
„W naszej szkole dzieci zapisywali według listy, po prostu na siłę. Najpierw mieszali im w głowie, agitowali do oktiabriat i pionierów, a potem po prostu zapisali wszystkich. Poszedłem do dyrektora i powiedziałem, dlaczego to robią? Jeśli to organizacje pozarządowe, dlaczego nie można agitować za innymi organizacjami? Na przykład za Białoruską Chrześcijańską Demokracją, za Młodym Frontem, za Młodymi Demokratami, albo którąkolwiek inną? Dzieci powinny mieć alternatywę, dlaczego pozbawiacie jej dzieci?
Moja była żona zgodziła się, żeby córka wstąpiła do pionierów, z moją opinią nikt się nie liczył, nikomu nie była już potrzebna. Czy działanie administracji szkoły jest zgodne z prawem? I później okazało się, że tylko jedna dziewczynka w klasie, w której uczy się moja córka nigdzie nie wstąpiła. Ja sam jestem wierzący, jej rodziców zapytali, czy są wierzący. A oni odpowiedzieli: Nie, nie jesteśmy wierzący, ale wiemy, ile krwi jest na rękach bolszewików, a te organizacje to spadkobiercy tamtych tradycji, dlatego nie chcemy. I ja sie pod tym podpisuję” – powiedział Dmitrij Marczuk..
Dmitrij chciał zrozumieć, co spowodowało tak uporczywą służalczość wobec komunistycznych idoli w tej szkole.
Chyba tyko to, żeby wyrazić wdzięczność dla głównego ideologa bolszewizmu w naszym kraju… Jak by tam nie było, rezultat jest taki, że Bóg karze ludzi i kraj za to bałwochwalstwo.
I, pomimo mojego zakazu, oni tu wszyscy nadal zmuszają moją córkę do noszenia pionierskiej chustki w komunistyczne kwiaty! Tak oto nauczyciele i dyrektorzy szkół wychowują dzieci w duchu braku szacunku wobec rodziców, zmuszają je do naruszenia jednego z 10 przykazań, szacunku do swoich rodziców! Nie boją się rozgniewać ani Boga ani ludzi…”.
Kresy24.pl za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!