Jakie są prawdziwe intencje Kremla w kwestii budowy gazociągu Nord Stream – 2, czy jest to rzeczywiście projekt gospodarczy, jak wspólnie zapewniają Berlin i Kreml? Niezupełnie. Dwa spojrzenia na tę inwestycję przedstawia Julia Łatynina w opozycyjnej do Kremla „Nowoj Gazietie”.
Oto jak sprawę widzi dziennikarka:
„Istnieją dwa spojrzenia na projekt rurociągu Nord Stream-2. Jedno z nich zostało opisane kilka miesięcy temu przez analityka „Sberbank-SIB”, Aleksandra Feka i kosztowała go utratę pracy. Fek napisał, że żaden z projektów gazociągowych realizowanych przez Gazprom nie jest rentowny. Wszystkie budowane są nie w interesie akcjonariuszy, ale w interesie kontrahentów. Czytaj – nie dla zysku, ale dla łapówek. (Chodzi o wyłudzanie pieniędzy przez wykonawców, którzy zawyżają koszty-red.).
„Jeśli przyjmiemy, że firma jest zarządzana z korzyścią dla jej kontrahentów, a nie dla zysków komercyjnych, to decyzje Gazpromu stają się absolutnie jasne”- pisał Fek.
W podobnym duchu pisał niedawno jeden z najlepszych rosyjskich analityków branży surowcowej Michaił Krutichin:
„To absolutnie niepotrzebny projekt. Były dwie motywacje, którymi się kierowano: ukarać Ukraińców pozbawieniem ich tranzytu gazu na Zachód, oraz dać możliwość nachapania się wykonawcom, którzy go budują. Innej motywacji Rosja nie miała. Pamiętając, że inwestycyjna wartość Nord Stream-2 to 44 miliardy dolarów, ustalmy – ona nigdy się nie zwróci, te pieniądze zostaną spisane na straty. Gazociąg od początku był nierentowny”.
Z całym szacunkiem zarówno dla Feka, jak i Krutichina, ale sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana.
„Pozbawienie tranzytu” będzie kosztować Ukraińców maksymalnie 2 miliardy dolarów. Nie są to potężne pieniądze, i z łatwością może je zrekompensować Unia Europejska lub Stany Zjednoczone. Odcinając gaz, nie uda się rzucić Ukrainy na kolana, to nie zadziała: Ukraina czwarty rok otrzymuje gaz z Europy.
„Broń gazowa” przeciwko Ukrainie okazała się być jednorazowa. Jednorazowe użycie jej przez Rosję sprawiło, że utraciła możliwość użycia broni po raz kolejny. A dodatkowo kilka miliardów dolarów straconych przez Gazprom na celową redukcję dostaw gazu do Europy, nie wspominając już o reputacji wiarygodnego dostawcy, którą, nawiasem mówiąc stracił Kreml znacznie wcześniej. To samo dotyczy „super zysków” wykonawców. Owe są niewątpliwie, ale gdyby chodziło tylko o super zyski, USA nie byłyby przeciwne budowie. Tymczasem The Wall Street Journal informuje, że projekt ustawy o sankcjach przeciwko firmom zaangażowanym w budowę North Stream-2 jest finalizowany (…).
Główny cel Nord Stream-2 jest oczywiście geopolityczny (geopolityka jest w ogóle bardzo popularna na Kremlu). Jego celem nadrzędnym jest przywiązanie Niemiec do siebie. Po uruchomienieu Nord Stream-2, Niemcy stają się głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu w Europie. A rosyjski gaz, zwłaszcza po wyczerpanie zasobów Morza Północnego, rzeczywiście pozostaje – jeśli nie jedynym, to bezalternatywnym źródłem. W tym sensie, że jeśli rosyjski gaz wyjdzie z rynku, to jego zastąpienie będzie kosztowne i trudne.
Niemcy oczywiście, już teraz są głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu. Nord Stream-2 tylko zaostrzy istniejące trendy, utwierdzi status quo, ale przede wszystkim będzie dla Kremla gwarancją, że Niemcy będą zmuszone liczyć się z Rosją, bez względu na to, czego dopuści się Kreml.
A może dopuścić się mianowicie dwóch rzeczy. Po pierwsze. Rozpocznie kolejną rundę wojny hybrydowej na Ukrainie, mając nadzieję na protekcjonizm ze strony Niemiec. A po drugie, podejmie próby zaanektowania sobie czegoś -chociażby Białorusi.
Gospodarka Rosji chyli się ku upadkowi. Ranking prezydenta spada; aneksja Krymu przyczyniła się do tego. W takiej sytuacji kolejny „krymnasz” to tylko kwestia czasu.
Przy okazji Białorusi. Po Gruzji i Ukrainie wszyscy o niej zapomnieli. Tymczasem; a) stanowi ona naprawdę smakowity kąsek, b) pozwala rozwiązać „problem 2024”. (W 2024 roku mija kolejna kadencja prezydencka, a jej przedłużenie wymaga zmiany konstytucji). A w przypadku zjednoczenia Rosji i Białorusi Konstytucja będzie musiała zostać tak czy inaczej zmieniona. Państwo się zmienia – to i Konstytucja.
Aleksander Łukaszenka od czasu do czasu słyszy, że połączenie Rosji i Białorusi byłoby dobrze widziane. Dopiero niedawno, w lipcu 2018 roku, Duma Państwowa przyjęła projekt ustawy przewidującej całkowite zniesienie cła eksportowego na ropę w ciągu najbliższych sześciu lat. Białoruś, która do tej pory żyła z tego, że kupowała rosyjską ropę, nie płacąc ceł eksportowych, przerabiała ją i sprzedawała na Zachód, straci przewagę konkurencyjną, a wraz z nią – ok. 3 $ miliardów USD, czyli około 5% PKB Białorusi.
Nie trudno ustalić, że przepustowość gazociągu Nord Stream-2 wynosi 55 miliardów metrów sześciennych rocznie – mniej więcej tyle, co pojemność białoruskiej rury, która, nawiasem mówiąc, jest w 100% własnością Gazpromu.
Teraz Gazprom nie może pozwolić sobie na zamknięcie gazociągu, bo spowodowałoby to zakłócenia w dostawie surowca do Europy, a co za tym idzie poważny skandal. Ale już po uruchomieniu Nord Stream-2, jego zablokowanie nie będzie trudne. Jednocześnie białoruskie sieci gazowe różnią się od ukraińskich jednym zasadniczym, przy czym fatalnym szczegółem: mianowicie, wszystkie one w 100% należą do Gazpromu. Zatem rewersu nie będzie.
Tak więc powiedzcie sami, Krutichin i Fek nie mają racji? Mają, ale patrzą krótkowzrocznie, widzą łapówki, widzą, że projekt jest nierentowny, ale tu się jawi większa geopolityka! Wykiwać Niemcy! Zapewnić sobie jej neutralność wobec wszelkich postępków, a po drodze wykorzystać Nord Stream-2 jako ewentualną pałkę do aneksji Białorusi!
Krutichin i Fek mają oczywiście rację. Ale tylko w dwóch kwestiach. Po pierwsze, „geopolityka” we współczesnym świecie występuje tylko tam, gdzie nie działa gospodarka.
Rosja nie musiałaby „przywiązywać” do siebie Niemiec nierentownymi rurociągami, gdyby była w stanie przywiązać do siebie cały świat swoimi wybitnymi osiągnięciami gospodarczymi i naukowymi.
Rosja także nie musiałaby się obawiać sankcji Niemiec, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, gdyby zamiast wojen hybrydowych prowadziła rozsądną politykę zagraniczną.
Parafrazując słynną frazę, geopolityka jest ostatnią deską ratunku patrioty.
To właśnie „geopolityka” jest tym, co wykorzystuje się do uzasadnienia nielegalnych i ekonomicznie nieopłacalnych projektów. Geopolityka i łapówki są w Rosji tak powiązane ze sobą, że trudno jest nawet rozróżnić, gdzie jest kura, a gdzie jajko. Budujemy nieopłacalne rurociągi, aby móc prowadzić wojny hybrydowe – lub prowadzimy wojny hybrydowe, aby uzasadnić celowość budowania stratnych rurociągów.
Kresy24.pl/ novayagazeta.ru/ba
1 komentarz
poomex
6 grudnia 2018 o 20:08Dlaczego nikt nie powie JAK UDALA SIE NIEMCOW ZMUSIC DO REZYGNACJI Z ATOMU???
To majstersztyk ruskich trolli. Zmusic panstwo do demontazu wlasnej energetyki by zastapic to ruska energetyka gazowa!!!!!!!