„W komisjach wyborczych zasiądą osoby „uczciwe i wiarygodne” oraz „cieszące się autorytetem i szacunkiem w swoim środowisku”. Tak władze lokalne tłumaczyły niezależnym białoruskim mediom, dlaczego w skład stołecznych komisji nie weszli przedstawiciele opozycyjnych kandydatów.
W czwartek Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że w okręgowych komisjach wyborczych znalazło się 68 900 osób. Wśród nich zaledwie 61 przedstawicieli partii opozycyjnych, czyli niespełna 0,09 procent ogółu.
Przewodniczący „Ruchu o Wolność” Aleksander Milinkiewicz będzie się ubiegał o głosy w mińskiej dzielnicy Uruczie. Do komisji wyborczej w jego okręgu nie wszedł ani jeden przedstawiciel jego organizacji.
Podobnie jest w komisjach innego mińskiego okręgu. W okręgu z którego startuje szef Partii BNF Alaksiej Janukiewicz, nie ma z kolei przedstawicieli jego partii. Zdaniem lidera BNF, władze chcą w ten sposób sprowokować opozycyjnych kandydatów, by sami wycofali się z kampanii wyborczej.
Janukiewicz przypomniał na konferencji prasowej w piątek, że jeszcze przed ogłoszeniem terminu wyborów Partia BNF zdecydowała, że jej członkowie skupią się przede wszystkim na włączeniu przedstawicieli partii do komisji wyborczych. Włączenie lub wyłączenie przedstawicieli partii do komisji postrzegane było jako istotne kryterium udziału BNF w „wyborach” – powiedział Janukiewicz
Opozycja twierdzi, że komisje wyborcze w okręgach, gdzie startują jej przedstawiciele są obsadzane głównie przez członków prorządowych ugrupowań, należących na przykłąd do organizacji społecznej „Biała Ruś”, prorządowej Federacji Związków Zawodowych czy Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży.
Wybory do Izby Reprezentantów, niższej izby parlamentu, odbędą się 23 września.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!