– Niemcy zawsze reprezentowały słuszne interesy Ukrainy. I dlatego również w tej kwestii gazowej negocjujemy bardzo konsekwentnie, by tranzyt gazu przez Ukrainę był po roku 2020 kontynuowany także wtedy, gdyby Nord Stream 2 miał zostać któregoś dnia ukończony – powiedział niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier w telewizji ARD.
Pytany był o to, czy w obliczu kolejnego rosyjskiego aktu agresji na Ukrainę w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej Niemcy zrezygnują z budowy Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku. Dzisiaj w rozmowie z niemiecką gazetą „Bild” apelował o to prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
– To są dwie różne dziedziny – powiedział Altmaier (na zdjęciu).
Ukraina spośród krajów Europy Środkowej i Wschodniej najbardziej obawia się Nord Stream 2. Rosja zyskałaby w ten sposób ważną dźwignię do wpływania na ten kraj. Dzisiaj Rosja nie może swobodnie w każdej sytuacji zakręcać Ukrainie gazu, bo sama na tym traci. Ukraina jest bowiem wciąż ważnym krajem tranzytowym dla sprzedaży gazu z Rosji do krajów UE. Poza tym przychody z tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód to wciąż ważna pozycja w przychodach ukraińskiego Skarbu Państwa. Istniejący już od paru lat gazociąg Nord Stream 1 zasadniczo nie zmienił tej sytuacji. Po zbudowaniu Nord Stream 2 Ukraina i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej pełniące dotąd funkcję tranzytową zostałyby dalej zmarginalizowane i zależne energetycznie od Rosji. Najbardziej Ukraina, bo nie może w takim stopniu jak kraje członkowskie UE liczyć na mechanizmy europejskiej polityki bezpieczeństwa energetycznego w kryzysowej sytuacji. Co prawda, od 2014 poczyniono pewne inwestycje w dywersyfikację (na przykład połączenia rewersowe ze Słowacją i poprzez ten kraj z europejskim systemem w taki sposób, że Ukraina może kupować gaz z magazynów krajów UE), ale to wciąż za mało.
Niemieccy zwolennicy Nord Stream 2 od początku zaprzeczają takiemu oglądowi sytuacji i twierdzą, że Nord Stream 2 nie stanowi zagrożenia i jest biznesem. Po ostatnim ataku na ukraińskie okręty w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej nawet w Niemczech jednak zaczęły być coraz bardziej słyszalne głosy, że nie tędy droga.
„Na razie Rosja w eksporcie swojego gazu do Europy jest zależna od dróg przesyłowych na Ukrainie. Dopóki tak jest, Kreml nie będzie mógł pozwolić sobie w tym kraju na zbyt wielkie fajerwerki. Jednak gdy tylko do użytku zostanie oddany Nord Stream 2, to ograniczenie zniknie” – napisał 2 dni temu dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreślając, że konieczne jest „pilne powstrzymanie budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream 2”.
Altmaier zaprzeczył, że Niemcy są zbyt pobłażliwe wobec Rosji i podkreślił, że obowiązują sankcje UE, za którymi optował Berlin. – Zostały one (…) wprowadzone w życie, i to we wszystkich szczegółach i także bardzo konsekwentnie – zaznaczył.
Oprac. MaH, tvp.info, niezalezna.pl
fot. Sandro Halank, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0
3 komentarzy
cherrish
30 listopada 2018 o 09:39„Po zbudowaniu Nord Stream 2 Ukraina i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej pełniące dotąd funkcję tranzytową zostałyby dalej zmarginalizowane i zależne energetycznie od Rosji.” Co to za bzdury, a teraz to niby od kogo są zależne? Gaz jest australijski czy ja czegoś nie rozumiem?
Darek
2 grudnia 2018 o 21:58W cytowanym zdaniu jest dużo racji. Odcięcie tranzytu przez Ukrainę zmieni zasady funkcjonowania magazynów które zimą są konieczne. Oznacza to, że nawet jak gaz w nich będzie to bez zmiany w infrastrukturze nie da sie go rozprowadzić po kraju. Rosja w marcu już próbowała takich sztuczek ale Ukraina postawnowiła szybciej zamarznać niż sie poddać. Zmiany zajmują trochę czasu i sporo kosztują, z każdym rokiem są bardziej niezależni. Nawiasem mówiąc to także problem Niemiec gdzie część magazynów jest zrobiona pod obsługę gazu płynącego przez Ukrainę. Jak cały gaz pójdzie przez NS będą niemal bezużyteczne, konieczne są nowe nakłady by zmienić kierunek przesyłu.
JASIU
3 grudnia 2018 o 23:38adolf i niemcy tez nie mają ze sobą nic wspólnego