„Z Mińska, Włodzimierz Pac, Polskie Radio”. Choć tak trudno w to uwierzyć, ale tego głosu już nie usłyszymy. Wczoraj w Mińsku zmarł Włodzimierz Pac, wieloletni korespondent Polskiego Radia na Białorusi i w Rosji.
Włodzimierz Pac zmarł 10 grudnia w Mińsku w wieku 54 lat. Zostawił żonę i dwójkę dzieci. Informację o śmierci dziennikarza potwierdziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Znajomi i przyjaciele, z Polski i z Białorusi wspominają Włodka, jako niebywale życzliwego, ciepłego człowieka, dziennikarza – instytucję, który z zaangażowaniem wypełniał misję dziennikarza i korespondenta.
Utrzymywał kontakty z białoruską opozycją i z Polakami na Białorusi, uczestnicząc z mikrofonem Polskiego Radia w organizowanych przez nich inicjatywach. Relacjonował obchody podtrzymujące polskość i uroczystości upamiętniające Polaków i Białorusinów prześladowanych przez reżim komunistyczny.
Włodzmierza Paca wspominają też dziennikarze Biełsatu:
– Przez całe lata byliśmy z Włodkiem Pacem niemal nierozłączną parą polskich korespondentów pracujących w Mińsku – mówi Cezary Goliński, który w latach 90. pracował w Mińsku jako korespondent Gazety Wyborczej. – Białoruscy koledzy nazywali nas „Bolkiem i Lolkiem” i „dwoma polskimi szpionami”. Włodek, a jak sam o sobie mówił – Wałodzia – uwielbiał pracować z ludźmi i być z ludźmi. Sam też był szalenie lubiany – nie tylko za nieodłączny uśmiech i bezpretensjonalną jowialność. Ale i za to, że był tam w pewien sposób „swój”: zawsze z dumą mówił o sobie, że jest podlaskim Białorusinem ze wsi „spad Sakołki” i gdyby nie „gruby ołówek Stalina”, to pewnie zostałby nie polskim dziennikarzem, a traktorzystą w kołchozie.
A tej białoruskości od korespondenta Polskiego Radia mogło się uczyć wielu białoruskich dziennikarzy. I nie tylko dziennikarzy. Bo u Wałodzi była ona absolutnie autentyczna – po białorusku mówił zawsze i wszędzie, i ze wszystkimi, bo rosyjskiego początkowo prawie nie znał (a i potem posługiwał się nim niechętnie i tylko w ostateczności), a polskiego – jak żartobliwie przyznawał, nauczył się dopiero w szkole. Dlatego budził sensację kiedy w centrum Mińska odbierał (rzadko wtedy jeszcze spotykaną) komórkę i drobiazgowo wypytywał brata w Polsce, czy na „budowu cymant prywieźli” lub czy kupować od sąsiada ćwierć „parszuka” (prosiaka – Belsat.eu) czy połowę. Drąc się oczywiście na całą ulicę z powodu słabego połączenia. O tym, na ile palców grube powinno być porządne „sało”, potrafił ze znawstwem perorować godzinami…
Marcin Śmiałowski, w przeszłości również korespondent w Mińsku zainicjował zbiórkę pieniędzy dla żony i dzieci Włodka Paca.
ba za belsat.eu/PAP/polskieradio24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!