Mógł się o tym przekonać działacz społeczny z Kobrynia Aleksander Miech. Czekając w kolejce na prześwietlenie, wypełniał sobie czas luźną pogawędką z sąsiadką. I miał pecha, bo poruszany przez nich temat nie spodobał się innemu oczekującemu.
To była zwyczajna rozmowa między dwojgiem ludzi, taka jaką prowadzi się zwykle ze znajomym, czy z nieznajomym, żeby umilić sobie czas spędzony w kolejkach. W trakcie takiej właśnie wymiany zdań został aresztowany Aleksander Miech – znany w Kobryniu działacz społeczny. Rozważania dwojga ludzi dotyczyły przyszłości ich dzieci, a właściwie konsekwencji zaciąganych przez białoruskie władze kolejnych kredytów. Niby nic nadzwyczajnego.
Ale okazało się, że prywatnej rozmowie przysłuchiwał się major miejscowej milicji – Anatolij Dżiga. Oczywiście ubrany był po cywilnemu.
Jak powiedział Miech, oficer wyciągnął go z kolejki na ulicę i zadzwonił do KGB po radiowóz. Po chwili przyjechała milicyjna łada Niwa i odwiozła Miecha wraz z jego konfidentem do kobryńskiego wydziału spraw wewnętrznych. Dżiga natychmiast przystąpił do sporządzania raportu, a zatrzymanym Miechem zajął się funkcjonariusz KGB, który nakazał mu napisać wyjaśnienie.
Dopiero na posterunku okazało się, że Anatolij Dżiga to dzielnicowy, i jest przez przełożonych doceniany za wzorową służbę.
Kresy24.pl/moyby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!