W relacjach między Mińskiem a Erywaniem zaiskrzyło na początku tego roku po informacji, że Białoruś sprzedała Azerbejdżanowi wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych systemu Polonez. Kilka miesięcy później nowy premier Armenii Nikol Paszynian nazwał tę sytuację dużym problemem dla stosunków dwustronnych.
Teraz Aleksander Łukaszenka wydał oświadczenie, które dodatkowo komplikuje i tak już trudne relacje.
Kilka tygodni temu, 8 listopada na szczycie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym w Kazachstanie, prezydenci państw członkowskich organizacji nie mogli dojść do porozumienia w sprawie tego, kto zostanie nowym sekretarzem generalnym, przedstawiciel Białorusi czy Armenii. W rezultacie postanowiono spotkać się ponownie – 6 grudnia w Sankt-Petersburgu. W rezultacie postanowiono odłożyć decyzję do 6 grudnia, ma zapaść w Sankt-Petersburgu.
Jak już informowaliśmy, białoruski prezydent Aleksandr Łukaszenka zasugerował, że po odsunięciu ze stanowiska dotychczasowego przedstawiciela Armenii Jurija Chaczaturowa, nowym sekretarzem powinna zostać osoba z kolejnego alfabetycznie państwa czyli Białorusi.
Wywołało to sprzeciw ormiańskiego premiera Nikoły Paszyniana. Chodzi o to, że Chaczaturow odszedł, przed upływem kadencji, bo nie zyskał zaufania nowych władz Armenii. Paszynian chciał jednak, by kadencja Armenii została dokończona przez innego kandydata tego kraju.
„Skromne doświadczenie polityczne i niejednoznaczne zaplecze spowodowały, że Paszynianowi nie udało się przekonać innych. Nie obyło się przy tym bez intryg: rozeszła się pogłoska, że Azerbejdżan gra przeciwko Armenii rękami Łukaszenki, starego przyjaciela azerskiego prezydenta” – napisał „Moskiewski Komsomolec”.
Spór personalny postanowił wykorzystać Władimir Putin, który niespodziewanie wysunął propozycję wariantu kompromisowego – pozostawienie na stanowisku z dopiskiem „p.o.” zastępcy sekretarza generalnego, Rosjanina Walerego Semerikowa. I tu okazało się, że inni członkowie organizacji nie chcą oddawać sterów Moskwie (wcześniej rosyjskiego sekretarza generalnego OUBZ Nikołaja Bordiuża nie można było zmienić przez 13 lat).
12 listopada Aleksander Łukaszenko dolał oliwy do ognia. Stanowisko Erywania w sprawie wyboru Sekretarza Generalnego OUBZ skomentował na spotkaniu z … ambasadorem Azerbejdżanu.
О tym, jak wypowiedź Łukaszenki została odebrana w Armenii, świadczy komentarz Armana Waneskegiana:
„Szczerze mówiąc zdetonował sytuację inny „patriarcha” – białoruski przywódca Aleksander Łukaszenka. Nagle przedyskutował kandydaturę swojego kraju na stanowisko sekretarza generalnego (OUBZ) z ambasadorem Azerbejdżanu na Białorusi Latifem Gandilowem. Z przedstawicielem kraju, który nie jest nawet jej członkiem. Ponadto dodajmy, że wola Azerbejdżanu do udziału w szczycie (jako obserwatora) zostało zablokowane przez Armenię.
Nikol Paszynian nie milczał i oświadczył, że zamierza domagać się wyjaśnień od Aleksandra Łukaszenki:
„Jestem zaskoczony, że osoba, która od 30 lat zajmuje stanowisko głowy państwa, mogła sobie pozwolić na taki krok”.
Odpowiedź białoruskiego MSZ była nie mniej śmiała: „Prawdopodobnie pan Paszynian nie zrozumiał jeszcze, że zasady tzw. demokracji ulicznej są niedopuszczalne w wielkiej polityce. Mamy nadzieję, że z czasem mu to minie”.
Oczywiście cała ta wymiana ciosów uradowała Azerbejdżan. Nieco wcześniej Ilham Alijew mówił o sprzedaży przez Mińsk broni dla swojego kraju:
„W Armenii powoduje to ataki psychozy, co jest niezwykle zaskakujące, ponieważ Azerbejdżan kupuje broń nie tylko od Białorusi. Największym dostawcą sprzętu wojskowego do Azerbejdżanu jest Rosja”.
Na spotkaniu z ambasadorem Białorusi Ilham Alijew poszedł jeszcze dalej: „Głównym problemem, jeśli jest problem w OUBZ, jest Armenia i problemy przez nią stworzone”.
W dniu wizyty prezydenta Azerbejdżanu w Mińsku Nikol Paszynian dał do zrozumienia, że stosunki z Białorusią nie będą już takie jak dotąd;
„Można odnieść wrażenie, że próbuje się lub chce się traktować nas jak mały kraj, mały naród. Ale wyraźnie mówię: to nie zadziała. Być może jesteśmy małym narodem, ale jesteśmy wspaniałym narodem, ponieważ jesteśmy narodem o tysiącletniej historii, jesteśmy narodem kultury, narodem generałów – powiedział p.o. premiera Armenii. – Bądźcie pewni, że w tych relacjach nasz naród i nasz rząd są w stanie chronić interesy republiki i każdy powinien wziąć to pod uwagę. Obiecuję, że tak będzie”.
Nikol Paszynian wypowiadając te słowa nie wiedział jeszcze, co ustalono w Mińsku na spotkaniu Alijew – Łukaszenka.
Pomimo niezadowolenia Armenii, Białoruś przygotowuje się do sprzedaży nowej partii sprzętu wojskowego dla Azerbejdżanu, co z przyjemnością osobiście ogłosił Ilham Alijew.
Kresy24.pl za gazetaby.com/ba
1 komentarz
bkb2
20 listopada 2018 o 11:31Na naszych oczach rozpada się ta zbieranina gospodarczych i politycznych wydmuszek jakie powstały na terenach po byłym ZSRR… To jest koniec Pucion…. W ostatnich badaniach ruchu turystycznego i wymiany pracowników Ukraińskich Rosja z 1 pozycji spadła na 5 czy 6…..