Tylu kawalerzystów z Europy nie było nad Berezyną od 1812 roku. Z okazji 205. rocznicy wielkiej bitwy stoczonej przez wojska napoleońskie i rosyjskie, 26 listopada na polach pod Borysowem odbyła się rekonstrukcja historyczna, którą obejrzało kilka tysięcy osób.
Na zaproszenie organizatorów przybyli przedstawiciele korpusu dyplomatycznego Francji, Polski, Rosji, członkowie stowarzyszeń historycznych i naukowych. Uroczystościom oficjalnym pod pomnikami poległych żołnierzy obu walczących armii towarzyszyła inscenizacja bitwy z udziałem kilkudziesięciu grup rekonstruktorów z całej Europy, z Białorusi, Rosji, krajów nadbałtyckich, a nawet Francji. Wśród nich byli również rekonstruktorzy z Polski w barwach 2 pułku ułanów Księstwa Warszawskiego.
Białorusini określają bitwę nad Berezyną stoczoną w dniach 28-29 listopada mianem bratobójczej. To dlatego, że naprzeciwko siebie stanęli Ci, którzy ramię w ramię z wojskiem polskim sprzymierzonym z Napoleonem mężnie walczyli przeciwko Rosjanom, oraz Ci, którzy stanęli po stronie cara, lub zostali wcieleni do rosyjskiej armii.
W dniach 26-29 listopada 1812 r w okolicy miejscowości Studzianki nad rzeką Berezyną rozegrał się jeden z najtragiczniejszych epizodów historii Wielkiej Armii Napoleona. Około 50 tys. żołnierzy Cesarza Francji i podążających za wojskiem maruderów próbowało przeprawić się na prawy brzeg rzeki ratując się przed ścigającym ich wojskiem rosyjskim i surową rosyjską zimą. Z Rosji usiłowało wrócić do swoich domów jedynie niewiele ponad 10% liczącej w czerwcu 1812 r. ponad 400 tys. ludzi słynnej Wielkiej Armii. Na ziemi rosyjskiej wieczysty spoczynek znalazła też większość elitarnej Gwardii Cesarskiej, która towarzyszyła Cesarzowi Francji podczas wszystkich jego wypraw wojennych, współtworząc i dzieląc z nim jego chwałę.
Po spaleniu przez Rosjan mostu w Borysowie, bronionego przez 17 Dywizję generała Jana Henryka Dąbrowskiego, Napoleon wraz z resztą swoich oddziałów stanął przed groźbą całkowitej zagłady. Surową rosyjską zimę nagle zastąpiła odwilż, która wystąpiła jako sprzymierzeniec oddziałów rosyjskich. (Siarczysty mróz „dogonił” resztki ocalałej nad Berezyną armii Napoleona w okolicy Wilna doprowadzając do śmierci setek uczestników kampanii).
Gdy 26 listopada awangarda francuska dotarła nad Berezynę okazało się, że lód na rzece stopniał w wyniku czego poszerzyło się jej koryto. Prysły wszystkie nadzieje na przeprawę po rzece.
Budowa mostu bez potrzebnych narzędzi, po pas w lodowatej wodzie nie należała do najprzyjemniejszych – wielu z polskich i francuskich saperów po prostu zamarzło lub zmarło z odmrożeń i krańcowego wyczerpania. To jednak dzięki ich poświęceniu 28 listopada ok. 18 000 żołnierzy Wielkiej Armii (z czego 50% stanowili Polacy) mogło przeprawić się przez rzekę i odeprzeć ataki liczących 24 tys. ludzi rosyjskich oddziałów Admirała Pawła Cziczagowa, który dopiero po 2 dniach zdał sobie sprawę, że wróg ma zamiar przeprawić się nie pod Studzianką, ale koło Stachowa. Oddziały admirała wspierane były przez 36 tys. żołnierzy z nadciągającej z północy armii generała Piotra Wittgensteina.
Kresy24.pl/eodtroleka.pl/tvr.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!