Przeczytajcie rozmowę z Julią Słucką, szefową białoruskiego Press Clubu, wieloletnią naczelną białoruskiej Komsomołki, zachęca na facebookowym profilu Magdalena Rigamonti:
Proszę spojrzeć na to zdjęcie, to Rusłan, młody dziennikarz z Grodna.
Dwie ręce ma połamane. Hm. Połamali w nadgarstkach, przy łokciach. Przez to nie może pracować, nie może pisać. W więzieniu tak się znęcali. Potem przewieźli go do szpitala. A kiedy ze szpitala wyszedł, zaczęła się nagonka na niego w mediach społecznościowych, grożono mu, jego żonie, jego rodzicom. Zaczął się bać. Ten strach go niszczył psychicznie. W regionach nie jest tak, jak w Mińsku. W Mińsku dziennikarze byli bardziej przygotowani na to, co się dzieje. Przywykli do protestów, do demonstracji, do różnych reakcji OMON-u. Koledzy z mediów lokalnych przeciwnie. Ich to zaskoczyło, wielu żyje w strachu. Przecież teraz jest tak, że pierwszy raz w historii Białorusi, protesty są nie tylko w Mińsku, ale także w mniejszych miastach.
Co z Rusłanem?
Jest teraz za granicą.
Przerzut do Unii Europejskiej. Blisko, na Łotwę. Pomógł tamtejszy związek dziennikarzy. Łotewscy dziennikarze rozmawiali z ich ministrem spraw zagranicznych, szybko zorganizowano wizy. Więcej, Rusłanowi zapewniono mieszkanie, wyżywienie. Do tego ma ochronę i sesje z psychologiem. Wszystko po to, żeby jak najwięcej traumy z niego zdjąć, że mógł normalnie żyć.
Robił najlepsze zdjęcia z protestów w Grodnie – milicjanci połamali mu obie ręce
oprac. ba na podst. Facebook.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!