Dźwięk grodzieńskich kurantów z wieży Bazyliki Katedralnej pw. św. Franciszka Ksawerego wtopił się już w codzienność mieszkańców miasta nad Niemnem. Mimo iż jest starszy od londyńskiego Big Bena, wciąż niezawodnie wybijał godziny. Ale wiosną 2017 roku nagle zamilkł, bo zmarł jego opiekun.
Datowany na lata 80. XVII wieku zegar kościoła Farnego w Grodnie znów zaczął wybijać godziny. Ponad pół roku zajęło znalezienie dla tego unikatowego mechanizmu opiekuna. Poprzedni, Józef Jasiukiewicz, który opiekował się nim ponad 30 lat zmarł 30 kwietnia.
Po jego śmierci zegar się zatrzymał, nie ze względu na jakiś mistyczny związek zegarmistrza z mechanizmem. Nie było nikogo, kto potrafiłby wprawić go w ruch.
Pan Józef zdążył przekazać swoje tajemnice tylko jednemu czeladnikowi, ale człowiek ten zniknął, musiały minąć miesiące zanim go odszukano.
Co ciekawe, nowy zegarmistrz jest wyznania prawosławnego, ale nikomu w farnym kościele to nie przeszkadza. Mężczyzna na razie woli pozostać w cieniu, nie chce rozgłosu bo woli najpierw udowodnić, że jest godnym następcą swojego mistrza.
Proboszcz Fary ks. Jan Kuczyński jest zadowolony ze współpracy, mówi, że młody człowiek ma wiele pomysłów i entuzjazmu do pracy.
Nigdzie w Europie nie ma odpowiednika zegarka z Grodna. Nawet w słynnych kurantach w Pradze stary mechanizm został zastąpiony nowoczesnym. A mieszkańcy Grodna wciąż regulują zegarki według mechanizmu starszego niż londyński Big Ben.
Kresy24.pl/ctc.by/AB
1 komentarz
Przemek
5 stycznia 2018 o 10:14Jest to coś !