Po 83-ch dniach ukraińska lotniczka więziona przez reżim Putina przerwała swoją głodówkę protestacyjną. „Dziś oskarżona Nadieżda Sawczenko zgodziła się wykonywać zalecenia lekarzy i wyraziła zgodę na zjedzenie bulionu z kury” – informuje rosyjska Federalna Służba Więziennictwa.
Przerwanie przez Sawczenko głodówki potwierdza jej adwokat Mark Fejgin. Opublikował on list Ukrainki, w którym wyjaśnia ona, że zdecydowała się jeść, żeby nie umrzeć. Zdaniem lekarzy, którzy badali Sawczenko, śmierć z powodu wyniszczenia organizmu głodem mogła nastąpić praktycznie w każdej chwili.
Lotniczka zastrzega jednak, że tylko częściowo ogranicza głodówkę. „Zmieniam taktykę. To prawda, że fizycznie czuję się parszywie, ale nie na tyle, żeby umrzeć już teraz. Dlatego przez pewien czas będę pić bulion. Jeśli żyć – to latać, jeśli umrzeć – to w zdrowiu” – pisze Sawczenko.
Z kolei w środę Sawczenko napisała: „To mnie zabije. Wcześniej czy później. 40 kilogramów – to śmierć, a teraz mam 55 kilogramów. Jeszcze 15 mi zostało. Ale szybko mnie to nie zabije – nie martwcie się, wytrzymam jeszcze trochę”.
Przypomnijmy, że Nadieżda Sawczenko miała wyjść na wolność na mocy porozumienia o rozejmie podpisanego w Mińsku. Moskiewski sąd odrzucił jednak jej apelację i przedłużył areszt do 13 maja. To byłoby dla niej równoznaczne z wyrokiem śmierci jeśli nie przerwałaby głodówki.
Sawczenko jest pilotem śmigłowca. Reżim Putina i propaganda rosyjska oskarżają ją o udział w zamordowaniu rosyjskich dziennikarzy w Donbasie – podobno miała naprowadzać na nich ognień artylerii. Problem w tym, że separatyści wzięli ją do niewoli, torturowali i wywieźli do Rosji zanim jeszcze rosyjscy dziennikarze zginęli.
Według strony rosyjskiej, Sawczenko nie została jednak porwana, tylko „sama nielegalnie przekroczyła granicę z Rosją i tam została zatrzymana”. Kobieta nie przyznaje się do winy. Jej niewinność potwierdzają też bilingi telefoniczne, zgodnie z którymi w chwili śmierci dziennikarzy przebywała w zupełnie innym miejscu.
Kresy24.pl