Dlaczego na tle wydarzeń ukraińskich Aleksander Łukaszenka nie wykonał najmniejszego kroku w stronę odrodzenia białoruskich wartości narodowych, tak jak szumnie zapowiadało to wielu ekspertów?
„Nienawidzę nacjonalistów, ponieważ są to radykalni ludzie, którzy na pewno – tak jak na Ukrainie, doprowadzą do katastrofy w społeczeństwie. Próbuję ich jakoś trzymać na smyczy” -powiedział Aleksander Łukaszenko w piątek, podczas spotkania ze studentami.
Czy można uznać, że w tych słowach zawarł prezydent Łukaszenka istotę swojego stosunku do kwestii narodowych? W rozmowie z radiem Svaboda na pytanie toodpowiada redaktor naczelny magazynu Arche Valery Bułhakow.
– Myślę, że to bardzo szczera wypowiedź Łukaszenki. Fakt jest taki, że „nacjonaliści” (czyli ludzie, którzy bronią interesów narodowych, walczą o odrodzenie kultury białoruskiej) na przestrzeni ostatnich 20 lat są na Białorusi prześladowani, wypychani z kraju, pozbawiani pracy, stanowisk, cynicznie i systematycznie narusza się ich prawa konstytucyjne – mówi Bułhakow.
– Dlatego uważam, że jest to bardzo szczera wypowiedź Łukaszenki, ale wybrzmiała dziecinnie. Łukaszenka nienawidzi nacjonalistów, ponieważ w jego pojęciu, on nie jest autokratycznym przywódcą, który uzurpował sobie władzę i despotycznie rządzi Białorusią, nie dopuszczając konkurencji. W jego opinii to właśnie nacjonaliści – są szerzycielami tzw. zła ontologicznego. Więcej, to kasta, która sieje chaos i spustoszenie, której przedstawiciele – jak powiedział – dorwali się do władzy na Ukrainie i przez to sytuacja rozwija się tam według katastroficznego scenariusza.
Radio Svaboda: To właśnie w związku z wydarzeniami na Ukrainie, niektórzy eksperci sugerowali, że Łukaszenka będzie musiał teraz zrobić krok w kierunku wartości narodowych. Ale oprócz kilku wypowiedzi, nic takiego się nie dzieje. Dlaczego?
Valery Bułhakow: Społeczność ekspercka przejawia swoją krótkowzroczność. Przez długi czas ci ludzie przepowiadali nieuchronny upadek gospodarczy reżimu Łukaszenki. Od 2001, co roku twierdzili, że krach jest nieunikniony, i określali nawet dokładną datę końca dyktatury.
Takie samo źródło ma irracjonalna teza, że Łukaszenka nagle zmieni swoje nastawienie i przejdzie na pozycje agresywnego białoruskiego nacjonalizmu, która oczywiście nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, nie miała i mieć nie będzie. W łukaszenkowskim stwierdzeniu o „dobrym nacjonalizmie w dopuszczalnych normach”, także nie ma nic nowego. To jest po prostu konstatacja tej zapędzonej do getta istnienia kultury białoruskiej, to, co obserwujemy obecnie.
Jeśli tłumaczyć słowa prezydenta na zrozumiały język, to on raz jeszcze kategorycznie stwierdził, że kultura białoruska, interesy narodowe będą prześladowane, ale jednocześnie pewne nisze zostaną wypełnione, np. pozwoli na wydanie w języku białoruskim w nakładzie tysiąca egzemplarzy czasopism literackich, albo nie będzie rozgoni wieczornego spotkania literackiego, czy też nie będzie przeszkadzał w kursach językowych. Nic nowego nie powiedział.
Kresy24.pl za svboda.org
1 komentarz
józef III
24 listopada 2014 o 22:38Bułhakow to rzadki przypadek opozycjonisty – realisty !