Pomysł na pobieranie 100 dolarowego „podatku wyjazdowego” od wyjeżdżających na zakupy za granicę, Białorusini nazwali „polityczną schizofrenią”, jednak nikt chyba nie traktuje zapowiedzi baćki jak dobrego żartu. Historia pokazuje, że prezydent z powodzeniem wprowadza w życie wszystkie swoje zamiary. Nawt te wywołujące powszechne oburzenie.
Jak informowaliśmyna portalu Kresy24.pl, pomysłem poboru na granicy 100 dolarów „od łebka”, podzielił się Aleksander Łukaszenka w zeszłym tygodniu. Wczoraj, 11 września, wicepremier Prokopowicz potwierdził, że prezydent wcale nie żartował, i że za miesiąc, najwyżej półtora podatek będzie wprowadzony.
W rozmowie z Euroradio, Prokopowicz powiedział; „Sytuacja jest rzeczywiście skomplikowana, bo trzeba opracować system, który określi jaka liczba osób, i w jakim celu każdego dnia, lub co drugi dzień wyjeżdża z Białorusi. W zeszłym roku na Litwę i do Polski wywieźliśmy 3 miliardy USD, ale to nie oznacza, że niczego tam nie sprzedajemy. Nasi ludzie sprzedają papierosy, paliwo – zarabiają na tym”.
Wice premier próbując uspokoić opinię publiczną powiedział, że prawdopodobnie opłatą wyjazdową zostaną objęci jedynie ci, którzy wwożą towar na handel, a nie dla własnych celów.
Samego siebie przeszedł przewodniczący komitetu wykonawczego Mińska, Mikołaj Ładutka, który stwierdził, że wprowadzenie podatku, podyktowane jest interesem większości obywateli, bo jak tłumaczył – tylko nieliczni za granicę wyjeżdżają, więc ci którzy nie wyjeżdżają, i tak nie odczują obciążenia. Ponadto zyskają na tym wszyscy, a przede wszystkim ochronę otrzymają krajowi producenci. Ładutka skalkulował, że środki z haraczu zasilą transport białoruski, co oznacza, że pomysł głowy państwa jest świetny, bo na poprawie jakości przewozów skorzystają wszyscy obywatele.
Tymczasem rozpoczęła się kampania przeciwko wprowadzeniu opłat za wyjazd za granicę. Lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka, jeden z inicjatorów kampanii powiedział, że jest ona pierwszą reakcją na tę „polityczną schizofrenię”, przejawiającą się zamiarem ściągania 100 dolarowej opłaty od tych, którzy wyjeżdżają za granicę Białorusi … Należy zrobić to szybko, póki pomysły nie przybrały jeszcze formy jakiegoś aktu prawnego” – powiedział Lebiedźka.
Na razie w internetowej akcji zbierania podpisów pod petycją do Łukaszenki podpisało się ponad 14 tysięcy osób.
Jak pokazuje historia, Łukaszenka słowa dotrzymuje i swoje pomysły, choć uważane za niemożliwe do zrealizowania i za zbyt kontrowersyjne, z powodzeniem wprowadza w życie. Euroradio przypomina, jak podczas spotkania ze studentami w grudniu 2012 roku, prezydent wspomniał o koniecznośći konfiskaty samochodów pijanym kierowcom. Już 12 lipca 2013 roku do kodeksu karnego wprowadzono odpowiednie poprawki umożliwiające konfiskatę.
Albo w listopadzie 2004 roku, gdy prezydent wystąpił z pomysłem aby muzyka emitowana przez rozgłośnie radiowe na Białorusi, w 75 procentach pochodziła od wykonawców białoruskich. No i stało się. Z wymaganych 50 mamy 75 procent. W zakaz wyjazdu własnym samochodem za granicę częściej niż raz w tygodniu, albo korzystanie z Internetu po okazaniu paszportu też nikt nie chciał uwierzyć…
Kresy24.p/euroradio.fm
1 komentarz
witek
14 września 2013 o 11:02jak to wprowadza w Białymstoku zaczną piszczeć, większość klientów w supermarketach to ludzie zza Buga, będzie bida