Gdy Polak spytał: A co na to nasi bracia Litwini?, Litwin odpowiedział: My nie bracia, my sąsiedzi. Rozmowę polskiego i litewskiego historyka przytacza autor książki o polskiej perspektywie stosunków polsko-litewskich.
„My nie bracia, my sąsiedzi” jest wyborem tekstów pod redakcją Aleksandra Srebrakowskiego, wrocławskiego historyka specjalizującego się w relacjach polsko-litewskich. To antologia publicystyki i dokumentów: odezw, raportów, deklaracji. Pierwsze pochodzą z lat 80. XIX w. i komentują litewskie odrodzenie narodowe, ostatnie – z roku 1994, kiedy to podpisano traktat między Polską a Litwą.
„Jest to raczej opowieść o trudności w porozumieniu narodów, które przez wieki były sobie bliskie, i nadal – wydawałoby się – mają wiele wspólnych interesów. Jest to książka w ogromnej mierze o niewiedzy, nieporadności, zmarnowanych szansach” – napisał w przedmowie do książki Srebrakowskiego dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro.
Polacy zawsze chcieli odwoływać się do wspólnej przeszłości, gdy oba narody tworzyły państwo będące środkowoeuropejskim mocarstwem. Jednak od połowy XIX wieku w opozycji do polskiej perspektywy „pojawiła się wyraźnie antypolska postawa przedstawicieli litewskiego ruchu narodowego, która z czasem zaczęła przyjmować wręcz formę antypolskiej fobii” – pisze Srebrakowski.
Jego zdaniem nie była to irracjonalna nienawiść, lecz samoobrona wobec zagrożenia dla rozwoju kultury i języka litewskiego przez wszechobecność polszczyzny i proces polonizacji Litwinów – dobrowolny, nie wymuszony siłą.
„Nowoczesny naród litewski mógł powstać jedynie w opozycji do polskości. Tak przynajmniej uważali ojcowie litewskiego odrodzenia narodowego” – komentuje Srebrakowski.
W budowie narodu litewskiego, obok języka, najważniejszą rolę odgrywała odpowiednio zinterpretowana historia Wielkiego Księstwa Litewskiego, w której szczególne miejsce zajmowało Wilno. Wiele tekstów w antologii dotyczy kwestii przynależności Wilna i Wileńszczyzny, zapalnej kwestii od początku do końca istnienia II Rzeczpospolitej i niepodległej Litwy.
Spośród powojennych tekstów na uwagę zasługuje zamieszczony w antologii artykuł emigracyjnego publicysty Juliusza Mieroszewskiego „Polska Ostpolitik”, napisany w 1973 roku. Wyrzekał się w nim myśli o powrocie Lwowa i Wilna do Polski w imię wspólnej walki Polaków, Litwinów, Ukraińców, Białorusinów z sowiecką Rosją.
„Boleję nad tym, że istnieją na emigracji ugrupowania złożone z zasłużonych patriotów, którzy jednak stawiają wyżej martwy legalizm granic z 1939 roku niż imperatyw jednolitego działania narodów ujarzmionych” – pisał Mieroszewski.
Dzisiejsze stosunki polsko-litewskie są nadal niełatwe, nie tylko z powodu ograniczeń, jakim podlegają Polacy na Litwie, lecz także z powodu różnego spojrzenia obu narodów na kwestie historyczne.
Bardzo współcześnie brzmi postulat historyka Jana Dąbrowskiego sprzed siedemdziesięciu pięciu lat: „Litwini są nieufni dlatego także, że czują się od nas o wiele słabsi, że u pewnej, jak twierdzą, nawet dość znacznej ich części, wyhodowano nienawiść do Polski. Musimy uzbroić się w cierpliwość i wyrozumiałość dlatego właśnie, że jesteśmy silni. Nie oznacza to bynajmniej sentymentalizmu politycznego, oznacza to przeciwnie – realizm i trzeźwy rachunek, oczywiście szukający sukcesu na dalszą metę, a nie z dziś na jutro”.
Antologię „My nie bracia, my sąsiedzi. Polska perspektywa stosunków polsko-litewskich” wydało Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
Kresy24.pl/PAP, naukowa.pl
4 komentarzy
Necro-punk
24 maja 2013 o 01:09Nacjonalizm jako reakcja na dobrowolną polonizację… To znaczy złapano za twarz ludzi wolnych w swoich wyborach? Litwini płaczą, że ich wynaradawiamy, ale gdybym był Litwinem, to przy świadomości wielkości państwa polsko-litewskiego i marności celów nacjonalistów litewskich, sam bym się polonizował…
Necro-punk
24 maja 2013 o 01:15Mieroszławski też ładny zdrajca. Rzeczywiście Wilno jako stolica Litwy, przez wzgląd na historię RP.O.N., do zaakceptowania, przy założeniu, że prawa Polaków na Litwie będą odpowiednio rozwinięte. Wszystko w porządku, ale Lwów dla Ukraińców…?! Za co? Na jakiej historycznej podstawie? Za zbrodnie od 1648, przez 1918, po lata czterdzieste XX w.?
Boruta
23 sierpnia 2013 o 23:58„Uzbroić się w cierpliwość” – natychmiast widać, że ta publikacja w efekcie jest korzystna dla litewskich szowinistów. Trzeba dać im czas aż rozwalą naszych.
„Nowoczesny naród litewski mógł powstać jedynie w opozycji do polskości. Tak przynajmniej uważali ojcowie litewskiego odrodzenia narodowego” – bzdura, propaganda mająca usprawiedliwić szambo.
krzysztof_gps
30 listopada 2014 o 01:36Takie są skutki zbrodni nie rozliczonych. Niemców po procesie w Norymberdze (i innych procesach) – przeważnie powieszono. Zbrodniarzy litewskich, ukraińskich, a także sowieckich – do dzisiaj nie rozliczył nikt…
Ze spadkobiercami zbrodniarzy (idących w ślady ojców) – paktuje się jak z mężami stanu…
Coś co jest budowane na zbrodni z przeszłości – nie ma szansy by wydać owoce piękne i szlachetne.