W nocy z soboty na niedzielę 15/16 kwietnia 2023 roku w Borysławiu, 90 kilometrów na południe od Lwowa, spłonął dom – muzeum „Karpacka Chata”. Był to prywatny mini-skansen polskiego społecznika i regionalisty Sergiusza Sylantiewa, prezesa Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej Borysławia. W tej chwili placówka jest już odbudowana, a ocalałe eksponaty wróciły na swoje miejsce!
Drewniany budynek został wzniesiony w roku 1802. W czasie pożaru, który wybuchł z nieustalonych jeszcze przyczyn, spłonęły liczne pamiątki kultury materialnej związane z okresem II Rzeczpospolitej, zbierane przez właściciela „Karpackiej Chaty” przez ponad 20 lat.
„Były to przedmioty użytku codziennego, reklamy przedwojennych polskich firm, przedmioty kultu religijnego od Huculszczyzny po Ziemię Przemyską i Bieszczady, pamiątki z przedwojennych pieszych pielgrzymek do Kalwarii Pacławskiej, odzież, rękodzieło, wiele elementów związanych z kulturą Lwowa i Zagłębia Naftowego, którym był kiedyś Borysław”
– zwraca uwagę warszawskie Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć”, z którym Sergiusz Sylantiew współpracował od lat.
Spalony dom służył też jako miejsce pomocy mieszkańcom Borysławia, ale i całej Ukrainy, którym była tu udzielana pomoc w obliczu wojny i trudnych warunków życiowych.
Jak informuje red. Konstanty Czawaga („Nowy Kurier Galicyjski”) ocalona po pożarze chałupa stoi już pod nowym dachem, a pod ścianą oraz w środku zobaczyć można część uratowanych eksponatów. Spotkać tam też można przyjaciół Sergiusza Sylantiewa z Borysława, Drohobycza i Lwowa, którzy bardzo pomogli w odbudowie skansenu, m.in. Petro Romanczycza, który pochodzi z okolic Kosowa i zna się na rzemiośle huculskim.
Jak relacjonował „Nowemu Kurierowi Galicyjskiemu” właściciel muzeum:
„Na początku stres był straszny. Poszedł z dymem dobytek dwudziestu lat zbierania tego wszystkiego. Potem coś mnie wewnątrz tknęło, że trzeba jednak to wszystko odbudować, że stres nic nie da, chyba przysporzy kolejnych chorób i nerwów. No i zacząłem działać, zacząłem dzwonić do kolegów po gont, krokwie, po wszystko. Bardzo mnie wsparło Turystyczno-Informacyjne Centrum [z Borysławia – red.] na czele z Igorem Romaniukiem. Założyli konto. Na to konto zaczęły wpływać pieniądze od miejscowych mieszkańców. Zostały zakupione na początek deski do szalunku, gwoździe do remontu w środku. Później dzwoniłem do kolegi, który mi tę chałupę znalazł, żeby mi gont załatwił. Za parę dni zadzwonił, że sąsiad rozbiera dach z chałupy, czy nie chciałbym w całości ten dach od niego wykupić. No i kupiłem na raty ten dach od niego. Teraz co miesiąc mam mu spłacać jakąś sumę pieniędzy za ten dach. Ale dach z oryginalnej chałupy, takiej samej, przyjechał w całości. Więc dach, jak widzicie, już jest. Ludzie zaczęli przynosić ze strychów różne pamiątki tak, że trochę rzeczy zaczęło do muzeum wpływać”.
Sergiusz Syłantiew zamierza przywrócić piękno zabytkowej chałupy i jej wnętrza jeszcze w tym roku. Będzie tam ekspozycja z uratowanych rzeczy, również zebranych po pożarze wśród miejscowych Polaków i Ukraińców.
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!