Kreml zdał sobie sprawę, że groźby nuklearne już nie działają, dlatego szuka innych sposobów wywarcia wpływu na Zachód, aby uniemożliwił Ukrainie użycie broni do ataków na cele w głębi Rosji, twierdzi anonimowy rosyjski urzędnik, cytowany przez „Washington Post”.
Na Kremlu rośnie świadomość, że powtarzające się wykorzystywanie straszaka nuklearnego zaczyna tracić swoją siłę rażenia, i że czerwone linie Moskwy są stale przekraczane.
– Groźby nuklearne były przesadą. Istnieje już odporność na takie oświadczenia i nikogo one nie straszą – powiedział gazecie rosyjski anonimowy urzędnik.
Jego zdaniem Moskwa musi podjąć bardziej znaczące kroki, aby pokazać powagę swoich zamiarów.
Opcję ataku nuklearnego nazywa „najmniej możliwym” ze wszystkich scenariuszy, „ponieważ z pewnością wywołałaby niezadowolenie partnerów Rosji na Globalnym Południu, a także dlatego, że jest to niezbyt skuteczne militarnie”.
– Cała ta dyskusja na temat progu nuklearnego przesadnie podkreśla zagrożenie tego rodzaju eskalacją i nie docenia możliwości alternatywnych opcji. Ponieważ Zachód dysponuje globalną infrastrukturą wojskową… można znaleźć wiele słabych punktów,
– powiedział anonimowy rozmówca The Washington Post.
Z kolei Tatiana Stanowaja, założycielka R-Politik, francuskiej firmy doradztwa politycznego uważa, że Putin rozważa różne inne opcje, aby zniechęcić Zachód do wsparcia Ukrainy.
Jej zdaniem, środki nuklearne lub bezpośredni atak na terytorium NATO byłyby brane pod uwagę tylko wtedy, gdyby „Putin czuł, że istnienie dzisiejszej Rosji jest zagrożone, i nie byłoby innej opcji”.
Powiązany z Kremlem politolog Siergiej Markow uważa, że Rosja „będzie musiała eskalować”, bo Zachód nauczył się już nie bać rosyjskich „czerwonych linii”.
— W pewnym momencie będziemy musieli eskalować” – powiedział Markow. – Skoro Rosja jest pewna, że w pewnym momencie nastąpią ataki na Moskwę, to my musimy uderzyć pierwsi – stwierdził.
Analitycy uważają, że ograniczoną reakcją, jaką może podjąć Rosja, są różne operacje sabotażowe w Europie i poza nią.
Rozmówcy publikacji zauważyli, że członkowie kampanii wyborczej kandydata na prezydenta USA z Partii Republikańskiej Donalda Trumpa uznali groźby pod adresem Moskwy za jeden z kluczowych aspektów swojej kampanii wyborczej.
Zdaniem Markowa, Putin może próbować zwiększyć zagrożenie i skorzystać ze „złotej karty”, eskalując sytuację przed wyborami prezydenckimi w USA. Może to doprowadzić do tego, że „Stany Zjednoczone zaczną obawiać się wojny nuklearnej i Trump ją wygra”.
Na razie jednak Putin wciąż zastanawia się, czym zastąpić swoją strategię i nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakie decyzje podejmie.
ba za 5.ua/ltr.lt/washingtonpost.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!