Zaopatrzenie rosyjskich wojsk na okupowanym półwyspie może zostać sparaliżowane.
Konstrukcja Mostu Krymskiego „zaczyna ulegać poważnej degradacji i sypać się” – informują ukraińscy partyzanci z ruchu ATESZ. Potwierdza to ukraiński ekspert ds. wojenno-morskich Defense Express, kapitan żeglugi Wołodymyr Zabołocki.
Według niego, powodem osłabienia konstrukcji mostu, oprócz czynników budowlanych i naturalnych, są przede wszystkim wewnętrzne uszkodzenia, które powstały w wyniku ukraińskiego ataku dywersyjnego w październiku 2022 roku oraz uderzenia dronów w lipcu 2023 roku.
Przypomnijmy, że za pierwszym razem zawaliła się jedna z dwóch jezdni mostu drogowego i spłonęły cysterny z paliwem na równoległym moście kolejowym. Za drugim razem uszkodzone zostały filary mostu, a przylegające do nich przęsło osunęło się do wody.
Szczególnie ten pierwszy atak okazał się „bombą z opóźnionym zapłonem”, powodując trwałe nadwerężenie mostu kolejowego. „Pożar paliwa trwał wtedy kilka godzin. Wylewało się ono z cystern i płonęło przez długi czas na torach i na wspornikach podtrzymujących most.
Z powodu wysokiej temperatury metalowa konstrukcja na tym odcinku osłabła i utraciła część zdolności nośnych. Nie może już utrzymać takiego ciężaru jak wcześniej. Żeby ją naprawić, trzeba rozebrać i wstawić cały nowy segment mostu, jak wtedy, gdy go budowano. Nie da się go remontować na miejscu, gdyż most po prostu przełamie się i zablokuje żeglugę – ocenia Zabołocki.
Tymczasem przeprawa promowa, która pozwalała przewozić z Rosji do Kerczu całe składy kolejowe z paliwem, amunicją i zaopatrzeniem jest całkowicie unieruchomiona po tym jak 22 sierpnia Ukraińcy zatopili rakietami Neptun w porcie Kaukaz prom kolejowy „Conro Trader”, na który wcześniej mogło wjeżdżać na raz aż 60-80 wagonów.
„Zatopiony prom zablokował tor wodny. Teraz przewożenie czegokolwiek drogą morską stało się ryzykowne i nie ma czym tego robić, Rosja nie ma tam już takiej floty. Załadunek i rozładunek zwykłych statków trwa bardzo długo, a tankowce operują zupełnie gdzie indziej” – przypomina Zabołocki.
Do transportu można jeszcze używać dużych okrętów desantowych, ale do przewozu paliwa się nie nadają. Zresztą Rosja straciła już połowę z nich i nie chce ryzykować pozostałymi. Dlatego pozostało jej tylko wożenie paliwa Mostem Krymskim pojedynczymi cysternami, maksymalnie 5-ma w jednym składzie, by nie przeciążać konstrukcji.
Natomiast most drogowy nadal działa, choć z częstymi przerwami. Do ochrony obu tych magistral Rosjanie ściągnęli wszelką dostępną na tym kierunku obronę powietrzną, gdyż w obecnej sytuacji ich zniszczenie oznaczałoby całkowity paraliż dostaw na Krym.
Jest jeszcze, oczywiście, trasa kolejowa przez okupowaną Ukrainę z Rostowa przez Mariupol do Melitopola, ale nie dochodzi ona Krym, a połączenie drogowe jest częściowo w zasięgu ukraińskiej artylerii.
Problemy z zaopatrzeniem rosyjskiego zgrupowania na półwyspie będą więc narastały z każdym tygodniem, szczególnie w olej napędowy, którego rosyjska armia zżera ogromne ilości – ocenia ekspert.
Być może właśnie dlatego Rosjanie znacznie zmniejszyli ostatnio to zgrupowanie, przerzucając dużą część jego wojsk do obrony obwodu kurskiego. Na Krymie pozostało obecnie zaledwie ok. 10 tys. żołnierzy.
Najwyraźniej rosyjskie dowództwo uznało, że mimo takiego osłabienia krymskiego garnizonu, Ukraina nie zdecyduje się dokonać tam desantu nie mając do tego wystarczających sił i wsparcia z powietrza. Czy rzeczywiście Ukraińcy nie zaryzykują skorzystania z tej okazji? To wie tylko najwyższe dowództwo w Kijowie.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!