Agresja Rosji na Ukrainę to wyzwanie dla całej Europy. Kraje aktywnie wspierające Ukrainę i graniczące z Rosją, zwłaszcza Polska, Litwa, Łotwa i Estonia, muszą mierzyć się z największym zagrożeniem dla swojego bezpieczeństwa od ponad dwóch dekad.
Keit Pentus-Rosimannus, minister spraw zagranicznych Estonii, w obecnej sytuacji widzi początek przebudowy architektury europejskiego systemu bezpieczeństwa.
Trzecią część populacji 1,3-milionowej Estonii stanowią osoby rosyjskojęzyczne. Ponad 300 tys. to etniczni Rosjanie, a we wschodnich, graniczących z Rosją regionach stanowią oni niemal całość lokalnej populacji. Estonia należy do grupy najostrzejszych krytyków rosyjskiej agresji na Ukrainę i do zwolenników poszerzania sankcji nakładanych na rosyjską gospodarkę.
Tallin wspiera wybór Ukrainy
Estonia od początku ukraińskiej rewolucji potępia rosyjskie niezgodne z prawem międzynarodowym działania i wspiera proeuropejski wybór Ukraińców.
– Bardzo ważne jest wsparcie finansowe i pomoc we wprowadzaniu reform. Estonia, kiedy wprowadzała reformy na początku lat 90., nie była w stanie wojny jak Ukraina obecnie. Uważam, że pomimo odmiennej sytuacji mamy do zaoferowania cenną wiedzę i doświadczenia – podkreśla w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim Keit Pentus-Rosimannus, minister spraw zagranicznych Estonii.
Estończycy zaoferowali Ukrainie pomoc przy wprowadzaniu reform gospodarczych i implementacji e-administracji. Tallinn przyjmuje w swoich szpitalach rannych Ukraińców, wysyła pomoc humanitarną, a rząd zapowiedział zwiększenie pomocy humanitarnej do 2,35 mln euro w tym roku (w zeszłym roku wartość pomocy wyniosła 1 mln euro). Minister Pentus-Rosimannus, wbrew spekulacjom amerykańskich think-tanków Brookings Institution, Atlantic Council i The Chicago Council on Global Affairs, odrzuca możliwość dostarczenia broni ukraińskiej armii.
Odmienne stanowisko prezentuje jednak Toomas Hendrik Ilves, prezydent kraju, który zaznaczył, że armia ukraińska walcząc 20-30 letnią bronią nie ma szans, by bronić się skutecznie przed rosyjską armią uzbrojoną w nowoczesny sprzęt.
Tallinn jest w pełni zgodny w sprawie sankcji. – Wspieramy tzw. rozwiązanie dwutorowe, a więc nakładanie sankcji wizowych i gospodarczych oraz działania dyplomatyczne. – mówi Pentus-Rosimannus. – Sankcje nie są narzędziem, które nie przynosi błyskawicznych rezultatów, to rozwiązanie strategiczne. Obserwując obecną sytuację za naszą wschodnią granicą i reakcję tamtejszych mediów, można stwierdzić, że działają.
Rosja należała do najważniejszych partnerów handlowych Estonii. Na rynek rosyjski trafiało ponad 10% estońskiego eksportu. Pomimo wpływu sankcji i kontrembarga na estońską gospodarkę, krajowe środowiska biznesowe jednogłośnie poparły politykę rządu. – Estońscy przedsiębiorcy rozumieją, że to władza Putina jest źródłem zagrożenia i konsekwencje w postaci sankcji są nieuniknione. Niepodległość kraju nie ma ceny. Jest to pytanie o bezpieczeństwo nie tylko Estonii, ale także całej Europy. – zaznaczyła minister Pentus-Rosimannus.
Według minister Pentus-Rosimannus obecna sytuacja jest największym wyzwaniem dla architektury europejskiego systemu bezpieczeństwa. Estonia będzie musiała mierzyć się z tym zagrożeniem na różnych polach.
Pragmatyczny dialog z Rosją jest niemożliwy
Stosunki estońsko-rosyjskie znajdują się obecnie w najgorszym punkcie w swojej historii. – Pragmatyczny dialog z Rosją, krajem agresywnym, jest niemożliwy. Żeby nasze relacje się poprawiły działania Kremla muszą się zmienić – wskazuje minister Pentus-Rosimannus. (…)
Lista kwestii spornych i potencjalnych zagrożeń odczuwanych w Tallinnie jest długa. Obejmuje nie tylko sankcje i kontrembargo, które nie pozostaje bez wpływu na estońską gospodarkę, ale również zagrożenie cyberatakami, agresywną propagandę podawaną mniejszości rosyjskojęzycznej, kwestie historyczne i polityczne, jak chociażby traktat graniczny, sprawę porwania estońskiego oficera Estona Kohvera czy próby manipulowania mniejszością rosyjską w Estonii.
Estonia doświadczyła agresji rosyjskiej w 2007 roku, kiedy po przeniesieniu pomnika czerwonoarmisty z centrum Tallinna na cmentarz podmiejski wybuchły masowe protesty, które przerodziły się w zamieszki. Estończycy podkreślali wówczas zaangażowanie i katalizowanie wydarzeń przez Moskwę. Lokalni aktywiści mieli być instruowani przez pracowników Ambasady Federacji Rosyjskiej, prokremlowskie media uruchomiły maszynę propagandową, a estońskie systemy informatyczne padły ofiarą masowych ataków typu DoS.
Tamte doświadczenia unaoczniły również jak ważne jest rozwijanie zdolności cyberobrony, w kraju którego administracja działa w oparciu o usługi cyfrowe. Według minister Pentus-Rosimannus, rozwijanie tych zdolności jest procesem, który musi podążać za dynamiczną informatyzacją kraju. Od 2007 roku rozwinięto system cyberobrony, powołano tzw. cyberarmię będącą jednostką Estońskiej Ligi Obrony (Estońskiej Obrony Terytorialnej) oraz otwarto Centrum Doskonalenia Cyberobrony akredytowane przy NATO.
Doświadczenia z 2007 roku i obecna agresja pokazują również potrzebę stworzenia przeciwwagi dla rosyjskiej propagandy. – Rosja stosuje bardzo agresywną propagandę. Musimy umieć z tym walczyć, podejmować działania w celu niwelowania jej wpływu. Szersza współpraca w Europie przyniosłaby lepsze rezultaty. – Minister Pentus Rosmiannus popiera współpracę w celu powołania ogólnoeuropejskiego kanału rosyjskojęzycznego
Minister podkreśla również, że lokalna telewizja, która pokaże co się dzieje w Tallinnie, Narwie, czy Sillamäe, dla miejscowych odbiorców będzie miała pierwszeństwo. Estoński nadawca publiczny w tym roku otworzy rosyjskojęzyczny kanał telewizji.
Moskwa upomni się o rosyjską mniejszość w Narwie? Uderzy w Estonię, żeby przetestować jedność NATO?
Pomimo propagandy i prób mobilizacji rosyjskojęzycznych mieszkańców przez niewielką grupę aktywistów nazywanych przez Estońską Policję Bezpieczeństwa „ekstremistami”, mniejszość pozostaje lojalna państwu estońskiemu. – Podstawowym powodem takiego stanu rzeczy jest różnica w poziomie życia, wynagrodzeniach czy emeryturach między Estonią a Rosją. Żeby dostrzec tę różnicę wystarczy odwiedzić przygraniczne regiony Rosji.
Rzeczywiście dane pokazują, że w ciągu ostatnich dwóch lat z Estonii do Rosji reemigrowało zaledwie 37 etnicznych Rosjan. Liczba osób migrujących w przeciwnym kierunku jest wyższa. Rosjanie osiedlający się w Estonii to aktywiści, dziennikarze i przedsiębiorcy, którzy doceniają estońskie swobody i niezależny wymiar sprawiedliwości.
Analitycy kremlowskiej polityki przypominają jednak regularnie o możliwym upomnieniu się Moskwy o rosyjską mniejszość w Narwie, a nawet uderzeniu na Estonię w celu przetestowania jedności NATO.
Estonia należy do NATO od marca 2004 roku. Estończycy od daty przystąpienia do sojuszu aktywnie uczestniczą w jego misjach oraz prowadzą aktywną politykę w celu podniesienia potencjału odstraszania. Pomimo relatywnie niewielkich zdolności bojowych jest wzorowym członkiem sojuszu. – nasze wydatki na obronność wyniosą w tym roku 2,07% PKB, inwestujemy w nasze bezpieczeństwo – podkreśla Pentus-Rosimannus.
Wydatki na obronność przekraczające zalecane przez NATO 2% PKB jest efektem inwestowania w infrastrukturę pozwalającą Estonii przyjmować jednostki sojusznicze na swoim terytorium. Premier Taavi Rõivas, w czasie spotkania z generałem Philipem Breedlove, naczelnym dowódcą sił NATO w Europie, zapowiedział przeznaczenie dodatkowych 40 mln euro na wydatki związane z obecnością wojsk sojuszniczych w Estonii. Tallinn od lat zabiega o większą obecność jednostek zachodnich sojuszników, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.
Rozmowę z Keit Pentus-Rosimannus przeprowadził Kazimierz Popławski. Tekst „Pentus-Rosimannus: pragmatyczny dialog z Rosją jest niemożliwy” ukazał się w Przeglądzie Bałtyckim.
Tytuł i śródtytuły – red. Kresy24.pl
Kresy24.pl/Przegląd Bałtycki
1 komentarz
pm
25 lutego 2015 o 00:16Ciekaw jestem co zrobi Rosja jak o swoich mieszkających na Syberii upomną się Chiny?