Jednym z głównych powodów obecnego wzrostu napięcia międzynarodowego jest jawne dążenie Rosji do wzmocnienia swoich wpływów. Jest to szczególnie niebezpieczne dla Białorusi, ponieważ Moskwa nie mogąc zmusić jej do „pogłębienia integracji miękkimi metodami”, może zastosować rozwiązania siłowe, uważa białoruski politolog Andriej Fiedorow.
Demonstracyjnie agresywna polityka Rosji w ostatnich latach stanowi coraz większy problem w cywilizowanym świecie, ale jest on szczególnie silnie odczuwalny (co oczywiste) w krajach sąsiadujących z Rosją.
Białoruski ekspert podsumowuje na łamach portalu naviny.by obywający się niedawno w Mińsku międzynarodowy okrągły stół zorganizowany przez niezależne centrum analityczne Belarus Security Blog, podczas którego rozmawiano o wciąż mocniejszych rosyjskich wpływów w przestrzeni poradzieckiej. Eksperci z Armenii, Łotwy, Mołdawii, Ukrainy i Białorusi rozmawiali o zamiarach Moskwy i metodach, jakie zastosowała w celu ich osiągnięcia.
Jak pisze uczestniczący w konferencji politolog Andriej Fiodorow, w opinii większości ekspertów, głównym celem Kremla jest stworzenie w stosunkach międzynarodowych odpowiednika systemu jałtańskiego, kiedy o losach świata decyduje kilka wiodących mocarstw, do grona których Rosja oczywiście musi powrócić.
Co ważne, pierwszym krokiem do realizacji celu Moskwy jest ustalenie jej dominacji w przestrzeni poradzieckiej, do której wykorzystuje następujący zestaw narzędzi:
– presja w sferze gospodarczej, przede wszystkim energetycznej;
– masowy wpływ propagandowy, w tym między innymi przez Cerkiew i ingerencja w procesy wyborcze;
– bezpośrednia agresja zbrojna.
Kluczowe dźwignie – ekonomia i propaganda
Jak zauważa ekspert, dwie pierwsze metody przeciwko Białorusi są już stosowane. Główną dźwignią jest presja ekonomiczna – coraz silniejsza w ramach trwającej od roku epickiej już akcji pt. „pogłębienie integracji”.
„W rosyjskiej interpretacji ten eufemizm w rzeczywistości oznacza ciągłe naciski na Mińsk, by wypełnił postanowienia porozumienia z 1999 r. ws. utworzenia Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, co białoruski władzom udawało się do tej pory ignorować. Przykładem nacisków jest tzw. manewr podatkowy w rosyjskim przemyśle naftowym, w wyniku którego koszty rosyjskiej ropy dla Białorusi znacznie wzrosną. Podobnie jest z brakiem jasności co do ceny gazu dla Białorusi na przyszły rok, wstrzymywanie decyzji ws. długo obiecanych przez Rosję pożyczek, zarówno przez Eurazjatycki Fundusz Stabilizacji i Rozwoju, jak i na zasadach dwustronnych, itp.”
Andriej Fiedorow zauważa, że o odczuwanym przez białoruskie przywództwo zagrożeniu, świadczy choćby szereg wypowiedzi szefa MSZ Uładzimira Makieja w ostatnim wywiadzie dla niezależnych mediów. Zapewnienia ministra o czysto ekonomicznym charakterze proponowanego zbliżenia nie były zbyt przekonujące.
Politolog wymienia narzędzia, które jego zdaniem znalazły się na szali niebezpiecznych dla losów kraju. Są to dominacja rosyjskich elektronicznych środków masowego przekazu, aktywna propaganda „ruskiego miru” za pośrednictwem Internetu, rozprzestrzenianie się różnych prorosyjskich organizacji społecznych, zwłaszcza we wschodnich regionach Białorusi.
Przypomina o ważnej roli Kościoła prawosławnego, forsującego ideę jedności Białorusinów i Rosjan
Zdaniem Fiedorowa siłowe wtargnięcie Rosji na Białoruś jest najprawdopodobniej ostatecznym rozwiązaniemi nastąpi wówczas, gdy Rosja nie osiągnie oczekiwanego rezultatu w inny sposób.
Tym nie mniej, jak podkreśla, nie uzasadnione jest lekceważenie rozwoju wydarzeń zgodnie ze scenariuszem ukraińskim. Argumentem dla siłowej aneksji nie musi być bowiem zmiana przez Mińsk kursu polityki zagranicznej o 180 stopni –
„W przypadku załamania któregoś z mniej brutalnych wariantów aneksji Kreml wykorzysta każdy powód. Wystarczy choćby nagłe pragnienie rosyjskiego przywódcy, by przedłużyć swoje panowanie bez konieczności zmiany konstytucji FR (poprzez zjednoczenie obu krajów), albo po prostu w celu podwyższenia rankingów. Niebezpieczeństwo to potęguje fakt, że gotowość białoruskich sił zbrojnych do zorganizowanego oporu wobec ataku ze wschodu budzi poważne wątpliwości. Za takim przygnębiającym wnioskiem przemawia szereg faktów”.
Politolog przypomina, że armia białoruska używa wyłącznie języka sąsiedniego kraju; i to, że kierownictwo białoruskiego Ministerstwa Obrony kształciło się w rosyjskich akademiach wojskowych; a także fakt, że większość białoruskich oficerów, zwłaszcza tych wysokiej rangi, ściśle współpracowała się i nadal współpracuje z rosyjskimi kolegami.
„Biorąc zatem pod uwagę fakt, że z różnych powodów nie ma realnego powodu, aby polegać na ochronie Zachodu, możemy jedynie mieć nadzieję, że Rosja nagle porzuci swoje marzenie ożywienia imperium. Co jest mało prawdopodobne”.
oprac. ba za naviny.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!