Jak informowaliśmy, białoruskie Centrum Praw Człowieka „Wiasna” ostrzega Polaków z Białorusi, posiadających dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego – Kartę Polaka, że podczas przekraczania granicy białorusko-polskiej, białoruscy strażnicy graniczni mogą ich zmuszać do „dobrowolnego” oddania „Kart” – w razie odmowy grożą im więzieniem.
CPC „Wiasna” twierdzi, że znane są już dziesiątki przypadków zmuszania posiadaczy Kart Polaka do zrzeczenia się dokumentu, na podstawie którego otrzymali oni polską wizę.
Portal „Zerkalo”poprosiło czytelników posiadających Kartę Polaka o dzielenie się informacją, czy rzeczywiście odczuli na własnej skórze wzmożoną uwagą ze strony urzędników, straży granicznej lub organów ścigania, z powodu jej posiadania. Oto dwie historie.
Czytelnik portalu Witalij otrzymał Kartę Polaka w 2015 roku, kiedy był studentem i jednocześnie pracował w niepełnym wymiarze godzin w instytucji publicznej. Witalij poinformował swoich przełożonych o zamiarze uzyskania tego dokumentu, ponieważ brał urlop w celu przystąpienia do niezbędnych egzaminów.
W tamtym czasie w pracy nie miał żadnych kłopotów, mimo że obowiązywała już ustawa „O służbie publicznej”, zobowiązująca urzędników do przekazywania do działu kadr swojej organizacji dokumentów wydanych za granicą, które dawały im prawo do świadczeń (w tym Kartę Polaka).
Po ukończeniu studiów Witalij rzucił pracę i zaczął szukać nowej. Próbował dostać pracę w prokuraturze, ale pojawiły się pytania z powodu polskiej wizy, wydanej na podstawie Karty Polaka.
– Przeglądając mój paszport, w dziale kadr prokuratury zapytano mnie, skąd mam 365-dniową wizę i czy mam „tę właśnie kartę” – wspomina Witalij. – Odpowiedziałem, że tak i nie widzę w tym żadnego problemu. W końcu ustawa „O służbie publicznej” wyraźnie mówi, że jestem zobowiązany do jej oddania podczas pracy jako urzędnik państwowy. Powiedziałem, że planuję to zrobić w przypadku zatrudnienia. Oficer kadrowy nie był usatysfakcjonowany taką odpowiedzią i odpowiedział: „Niech pan mieszka na Białorusi przez rok, nie wyjeżdżając za granicę, a potem wrócimy do kwestii pańskiego zatrudnienia”.
I tym sposobem mężczyzna nie dostał posady prokuratora, a po 2020 roku (początek wzmożonych represji wobec oponentów władzy) jak mówi, nie był już zainteresowany.
„Moja matka była Polką, nie wyrzeknę się jej”
Jurij pracował w przedsiębiorstwie państwowym, był robotnikiem. Pod koniec ubiegłego roku do pracy przyszedł oficer KGB i zaprosił go na rozmowę. Najpierw „czekista” zażądał od Jurija, by oddał swój telefon do weryfikacji i długo przeglądał tam kilka zdjęć. Nie znajdując w telefonie nic „kryminalnego”, funkcjonariusz KGB przeszedł do pytań o Kartę Polaka.
„Zapytał, dlaczego ją otrzymałem i czy nie chcę z niej zrezygnować i nagrać wideo, w którym miałbym powiedzieć, że otrzymałem ten dokument przez pomyłkę, czego teraz bardzo żałuję – opowiada Jurij. – Ja odmówiłem. Moja matka była Polką i nie zamierzam się jej wyrzekać”.
W jaki sposób KGB dowiedziało się, że ma Kartę Polaka, Jurij nie wie:
– Nie byłem zatrzymywany za żadne czyny, ale trzy razy w ciągu roku wyjeżdżałem za granicę, być może dlatego zwrócono na mnie uwagę.
Kilka dni później kierownictwo przedsiębiorstwa wezwało Jurija i przekazało, że KGB „domaga się jego zwolnienia”.
„I to pomimo faktu, że pracowałem tam przez ponad 20 lat, moja umowa jeszcze nie wygasła i nie miałem żadnych skarg na wykonywanie moich obowiązków pracowniczych” – mówi czytelnik.
Teraz Jurij pracuje w prywatnej firmie, w której bez problemu został zatrudniony.
PILNE: CPC „Wiasna” ostrzega: Akcja reżimu Łukaszenki przeciwko Polakom
ba za zerkalo/io
2 komentarzy
PI Grembowicz
8 lipca 2023 o 12:59Polacy najlepiej wracajcie do swej Ojczyzny, Polski, czekamy.
Wszystko jest, praca, dom, miejsce…
Biała Ruś to Biała Ruś – to jest tylko Rosja bis.
Antoni Kosiba
14 lipca 2023 o 09:16Na Białorusi od 32 lat nie ma KGB.