Wojska Polskie wkroczyły do Czeskiego Zaolzia 2 października 1938 roku. Było to bezpośrednią konsekwencją układu monachijskiego z 30.09.1938 roku. Moja orientacja w globalnej polityce niestety nie była na najwyższym poziomie. Znałem raczej propagandowe informacji o odzyskaniu od Czech należnego nam po wojnie światowej terytorium zamieszkałego przez Polaków.
Bardziej praktyczne informacje o Zaolziu miała nasza sekretarka pani Krysia. Zajęte tereny były bogate w lasy i przed Dyrekcją Lasów Państwowych postawione zostało zadanie przejęcia tych terenów i organizacyjnie zespolenia ich z obszarem II RP. Do tak postawionego zadania konieczne były fachowe kadry z Polski. Pani Krysia w niedługim czasie po zajęciu Zaolzia znalazła się wraz z nadzwyczajną delegaturą Dyrekcji Lasów Państwowych w Czeskim Cieszynie. Do Łucka powróciła na kilka dni, żeby pozamykać swoje zawodowe i rodzinne sprawy. Na spotkaniu ze mną przeprowadziła niebywale skuteczną agitację. Powiedziała, że dla takich energicznych ,zdolnych i młodych ludzi Zaolzie to istne „Eldorado”.Jest bardzo dużo wolnych etatów a dla zainteresowanych dają działki budowlane. Pan nie może siedzieć w takim zaścianku na kresach. Odezwała się we mnie dusza hazardzisty. Na drugi dzień napisałem podanie o służbowe przeniesienie.
DECYZJA PRZENIESIENIA JÓZEFA KONOPKI DO CIESZYNA
Mój kierownik jako doświadczony człowiek w tej propozycji nie widział samych zalet. Gorąco mi odradzał wyjazd. Stwierdził, że trudno im będzie znaleźć takiego pracownika jak ja . Z wielką troską wypowiadał się o ogólnej sytuacji politycznej w Europie. Życzył mi, żeby wichry politycznej sytuacji nie wpłynęły negatywnie na mój los. Opętany przez diabła, głuchy na dobre rady ruszyłem na Zaolzie.
Pierwszego czerwca 1939 r. wysiadłem na dworcu w Cieszynie. Razem ze mną podróżował wiklinowy kosz w którym było „ mydło i powidło”. Jadąc byłem pełen dumy, że zasiedlam stare piastowskie ziemie polskie. Rzeczywistość była jednak całkiem inna od moich wyobrażeń.
W budynku dworca zwróciłem do eleganckiego mężczyzny z zapytaniem o ulicę, na którą miałem dotrzeć. Zamiast odpowiedzi usłyszałem pytanie „ Was wollen Sie ?”/Co pan sobie życzy ?/ Zbyt słabo znałem niemiecki, żeby dalej kontynuować dialog. Zacząłem poszukiwać wzbudzającą zaufanie kobietę o słowiańskiej urodzie. Po zadaniu jej pytania usłyszałem „ Nerozumim tomu, co mi rikas !” /Nie rozumiem tego co Pan do mnie mówi !/ Wiedząc, że mam do czynienia z Czeszką natychmiast przeszedłem na ukraiński. Znałem podobieństwo języka ukraińskiego do czeskiego.
To mnie uratowało. Wiedziałem, że po I wojnie światowej Czesi wspierali Ukraińców w walce o niepodległość, żeby zredukować wpływy polskie w regionie. Udając Ukraińca zyskałem sympatię Czeszki i potrzebną mi informację.
Idąc pod wskazany adres na ulicach słyszałem jedynie język czeski lub niemiecki. Gdzie są Polacy? Tego pytania nie udało mi się zadać centralnym gmachu Dyrekcji Lasów Państwowych.
Panował w nim chaos organizacyjny i kompetencyjny. Historii uczyłem się odczuwając wrogość mieszkańców Zaolzia do nas jako okupantów. Prawdę mówiąc to oni mieli rację. Czechy przestały istnieć w1938 roku zajęte bez walki przez Niemcy no i niestety Polskę.
Otrzymałem kawalerkę i tzw urlop związany z przesiedleniem, który w miesiącu lipcu spędziłem w swoim kochanym Łucku. Radosnych spotkań z przyjaciółmi było wiele. Nie miałem jednak odwagi przyznać się do złego wyboru. Wracałem do Cieszyna jak żołnierz po przegranej wojnie.
Humoru mi nie poprawił angaż z zapłatą 200 zł miesięczne. Sierpień 1939 roku był bardzo niespokojnym miesiącem. Były wypadki sabotażu przez tzw nieznanych sprawców. Wysadzano pomniki czeskich bohaterów, wrzucano petardy do czeskich drukarni lub restauracji. Były to działania dywersyjne, żeby obciążyć za to Polaków.
W dniu 15 sierpnia 1939 roku żarty się skończyły. Dyrektor zarządził poufne zebranie wszystkich pracowników, których personalia przy wejściu byli skrupulatnie sprawdzane. Oświadczył wszystkim, że wojna z Niemcami jest nieunikniona! Zgodnie z uzyskanymi upoważnieniami wszyscy mężczyźni zostają do jego dyspozycji. Polecił , żeby rodziny i ich mienie wysłać w głąb kraju. Zaznaczył, że wszystko co zostało tu przekazane jest ściśle tajne!
Wyznaczył osoby odpowiedzialne za pracę w nowym reżymie i całodobowe dyżury.
Informacja o wojnie przestała być tajna zwłaszcza na pocztach i dworcach kolejowych. Liczba napadów i sabotaży jeszcze bardziej wzrosła. Objawy paniki objawiały się na każdym kroku. Jest ostatni dzień sierpnia 1939 roku i ostatni dzień pokoju. Otrzymuję rozkaz udania się do nadleśnictwa Dąbrowa Górnicza 10 km od granicy z Niemcami.
CDN
Poprzednia część wspomnień Józefa Nowiny-Konopki tutaj.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!