„Społeczeństwo, którym rządzą ideologiczni potomkowie sprawców represji z lat’30, nie jest zdolne do skruchy i uznania błędów przeszłości. W sytuacji, w której ludzie troszczą się jak zapewnić minimalny byt rodzinie, trudno jest oczekiwać, że będą w stanie myśleć o takich rzeczach jak pamięć historyczna i oddawanie czci ofiarom represji politycznych”, – mówił niedawno jeden z liderów białoruskiej opozycji.
Ale czy kryzys i pogłębiająca się stagnacja w państwie mogą usprawiedliwiać zbiorową niepamięć Białorusinów o wydarzeniach sprzed 80 lat?
Historyk z Mińska Aleksander Mielechowiec przygotował na portalu kyky.org résumé na okoliczność okrągłej rocznicy krwawej nocy, kiedy to NKWD rozstrzelało ponad 130 przedstawicieli białoruskiej inteligencji. Białorusini codziennie przechodzą obok tych ponurych miejsc i do tej pory niewiele o nich wiedzą.
1. Kompleks budynków KGB przy Prospekcie Niepodległości
To był prawdziwy bastion zła. Tutaj w latach 30. robota aż kipiała. Enkawudziści dwoili się i troili, by udowodnić istnienie wyimaginowanych, wrażych organizacji albo indywidualnych wrogów narodu. Kompleks budynków zajmuje cały kwartał (obecnie – wspólnie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych). W jego centrum znajduje się owalny kilkupiętrowy budynek, to słynna „Amerykanka”, czyli wewnętrzne więzienie KGB.
Według relacji naocznych świadków z tamtych czasów, aresztowania były wówczas na tyle masowe, że wszystkie piętra i piwnice były dosłownie nabite ludźmi. A kiedy niczego nieświadomy przechodzeń obok tego złowieszczego miejsca spacerował sobie tak po prostu, albo przyglądał się miejscu z zaciekawieniem, miał spore szanse na „zaproszenie” do środka, by wyjaśnić swoje „wyzywające zachowanie”. Niestety, po tej rozmowie szansa na wyjście stamtąd była już minimalna …
Świadkowie tamtych czasów opowiadali też, że przemykając tamtędy w mroźnym półmroku, przechodzień mógł czasem zauważyć kłęby pary wydobywające się z piwnicy – to oddechy tych upychanych, wciąż jeszcze żywych ludzi, ofiar wszechmocnego NKWD.
Po Mińsku krążyły opowieścio wieżyczce Canawy? (Ławrientij Fomicz Canawa, jeden z największych zbrodniarzy stalinowskich. Był jedną z osób bezpośrednio odpowiedzialnych za mordy na obywatelach polskich dokonywanych w więzieniu w Mińsku, których liczbę szacuje się na około 4460 osób. W 1940 roku jeden z wykonawców zbrodni katyńskiej).
Wieżyczka z iglicą na budynku została zbudowana specjalnie jako gabinet dla komisarza Canawy, skąd mógł obserwować mecze na stadionie „Dynamo”. Tam też wydobywał z ludzi tajemnice.
Dziś to nieco mniej złowrogi budynek, ale przez „Amerykankę” przeszło setki działaczy dzisiejszej opozycji demokratycznej. Te mury wiele pamiętają, przesiąknięte są męczeństwem niewinnych.
2. Kuropaty
W Mińsku jest osiem miejsc, gdzie grzebano ofiary egzekucji NKWD. Najbardziej znane miejsce na Białorusi, gdzie wg różnych szacunków leży ponad 250 tysięcy ludzi to podmińskie uroczysko Kuropaty. Na fali przemian politycznych pod koniec lat 80. fakt istnienia grobów na Kuropatach zbadał i nagłośnił Zianon Paźniak. O innych miejscach egzekucji i pochówków ofiar terroru stalinowskiego pisano rzadko, ale już dziś wiadomo o nich znacznie więcej. Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3872 Polaków z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 r. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów zabici po roku 1940. Wśród ofiar najwięcej jest dawnych mieszkańców Mińska i Mińszczyzny.
Krzyże na kuropackim uroczysku stoją na dołach śmierci, wśród sosnowym krzyży, ale nie wszyscy mieszkańcy okolicznych osiedli mają tego świadomość. Wielu z nich urządza tam latem pikniki, masowo grillują i wyprowadzają tam swoje psy, wywożą śmieci.
Na przełomie XX i XXI wieku Kuropaty miały zostać – według zamysłu władz – zrównane z ziemią. Żeby raz na zawsze pogrzebać ofiary Stalina i pamięć o nich zaplanowano, że będzie tam przebiegała obwodnica miasta. Kilka razy doszło wtedy na Kuropatach do starć milicji z białoruską opozycją usiłującą nie dopuścić do tej profanacji.
Co jakiś czas docierają do nas informacje, o „nieznanych sprawcach”, którzy połamali krzyże albo rozbili płytę pamiątkową, czy o kompleksach rozrywkowych budowanych na tym wielkim cmentarzysku. Doczesne szczątki pogrzebanych na Kuropatach nie znajdują tam wiecznego spoczynku.
Przez te kilkadziesiąt lat władze ZSRR dokonały niebywałych manipulacji, by zatrzeć pamięć o ofiarach stalinowskiego terroru. Ich „godnym” naśladowcą jest Aleksander Łukaszenka, który przez ponad 20 lat swojej prezydentury skutecznie prowadzi akcję dezinformacyjną. Po dojściu do władzy w 1994 roku głos oddał byłym enkawudzistom – weteranom, którzy utrzymywali, że zbrodni w Kuropatach dokonali Niemcy.
Kiedy kolejne śledztwo prokuratury wskazało na NKWD, władze nagle zamilkły w tej sprawie. O stosunku prezydenta do Kuropat niech świadczy fakt, że głowa państwa ani razu nie odwiedził tego miejsca, skupiając się na rozdawaniu orderów bolszewickim weteranom.
Po przeciwległej stronie drogi do Parku Łoszyckiego, w miejscu, gdzie znajdują się garaże i parking, NKWD dokonywało masowych egzekucji, tam też w dołach śmierci zakopywane były ofiary. Sowieckie władze nie spieszyły się z zacieraniem śladów. Dopiero pod koniec lat.80, gdy opinia publiczna zainteresowała się tym tematem, by nie dopuścić do ekshumacji zwłok, postanowiono zbudować tam parkingi dla wypoczywających w parku. Według różnych szacunków rozstrzelono tam około 10 tysięcy osób, o których przypomina tylko samotny krzyż z napisem po białorusku „Ofiarom terroru bolszewickiego”.
Mówimy o wysokim wzgórzu w pobliżu zburzonego 5 lat temu przez rosyjski Gazprom dworca autobusowego „Moskiewskij”. Jeszcze w latach 90. XX wieku na miejscu tym rozciągało się stare cmentarzysko, gdzie w latach 20. – 30. rozstrzeliwano ludzi.
Kilka lat temu, prowadzono pomiary czystości powietrza w białoruskiej stolicy, i jak się okazało miejsce to uznano za najbardziej przyjazne dla środowiska w Mińsku. Niestety ekologia i pamięć historyczna w tym przypadku są w konflikcie.
Nazwa miejsca pochodzi od statku Czeluskin, który dryfował na Morzu Czukockim, i 13 lutego 1934 roku zatonął zmiażdżony przez masy lodowe. Uczestnicy rejsu uratowali się, wyszli na lód ewakuowani na ląd przez sowieckich lotników. Na jego pokładzie płynęła na Sołówki zmiana strażników -funkcjonariuszy NKWD wraz z rodzinami. Tamtym wydarzeniem żył w latach 30. cały ZSRR, dlatego nazwano na ich cześć ten fragment lasu, w którym potajemnie rozstrzeliwano naród, jak na ironię, imieniem „bohaterów czeluskińców”. Do tej pory mało kto na Białorusi wie, że byli to enkawudziści, mordercy.
Jeszcze na początku XX wieku był tam Las Kamarouski, dziś znajduje się tam Akademia Nauk Białorusi z przylegającym do niej parkiem Czeluskińców.
– Masowe rozstrzeliwania miały tam miejsce w latach 20., ale rozstrzeliwano już w latach 1918 – 1919, za czasów pierwszych bolszewików – po zakończeniu I wojny. Bolszewicy nastali pod koniec 1918 roku i byli do maja roku 1919, a potem weszły polskie wojska Józefa Piłsudskiego. Ale do tego czasu zdążyli zgładzić tysiące ludzi. Tam w tym lesie Komarouskim miały miejsce straszne egzekucje, ludzi zakopywano w dołach śmierci – mówi w jednym z wywiadów Zianon Paźniak. – Potem w latach 20. egzekucje kontynuowano, choć nie były tak masowe jak w latach 30.
Tak więc w już parku Czeluskińców wycięto zarośla, a wszystkie doły śmierci, które tam były wyrównano już po wojnie, po 1945 roku, bo do 1941 roku odbywały się tam jeszcze egzekucje.
Paźniak twierdzi, że do Parku Czeluskinców, tak jak na Kurapaty wożono na rozstrzelanie. Po wojnie już na doły śmierci nawieziono ziemię , ładnie wszystko wyrównano, powstało tam miejsce potańcówek, wytyczono alejki. Zatarto wszelkie ślady egzekucji.
-Mam nadzieję, że postęp techniczny na tyle się rozwinie, że będzie można znaleźć te miejsca bez kopania. Przecież tam tyle ofiar leży, tyle ludzi tam zabito, a mieszkańcy Mińska o tym nie wiedzą, wyprowadzają tam swoje psy, spacerują z dziećmi. To drugie co do wielkości miejsce po Kuropatach, – mówi Paźniak. Polityk nie wyklucza, że to właśnie tam, a nie na Kuropatach mogą spoczywań polscy oficerowie rozstrzelani przez NKWD, z tzw. Białoruskiej Listy Katyńskiej.
Przy wejściu na stację metra „Uruczje”, w pobliżu pagórka gdzie znajduje się stary wiejski cmentarz, w latach 20. – 30. XX wieku, funkcjonariusze NKWD przeprowadzili masowe egzekucje. Setki ludzi mija to miejsce każdego dnia, a ilu z nich ma tego świadomość?
O tym człowieku już wspomnieliśmy. Tymczasem, miał on na terytorium Białorusi nieograniczoną władzę przez 14 lat. Był przyjacielem Ławrientija Pawłowicza Berii. Pod koniec swoich żywotów nawzajem oblewali się brudem na wszelkie sposoby, i obaj zaprzeczali tej przyjaźni. Ale podobnie jak Beria, Canawa była agresywnym hedonistą, na jego życzenie porywano młode dziewczyny, które przypadkiem wpadły w oko ludowego komisarza na ulicy lub w teatrze. Ofiary lubieżnika przywożone były do willi, i tam musiały spełniać życzenia towarzysza Canawy. Te, które chciały przeżyć i rozumiały powagę sytuacji, były wypuszczane następnego dnia, by wrócić na wezwanie. Stawiające opór, zakopywano w lesie pod daczą.
Najgłośniejszym morderstwem dokonanym przez Canawę była likwidacja Salomona Michoelsa, reżysera radzieckiego żydowskiego pochodzenia. On i jeszcze jeden towarzysz zostali zaproszeni na daczę Canawy na herbatę. Kiedy przybyli, zostali obezwładnieni, wywiezieni w ciemne zaułki miasta, i wepchnięci pod rozpędzona ciężarówkę przez agentów MGB. Wszystko to według osobistych instrukcjach Stalina. Nie wiadomo dlaczego kolejne władze zrównały z ziemią solidną jeszcze willę – teraz w miejscu sporego niegdyś posiadłości jest tam tylko leśna polana. Być może będzie to przedmiotem przyszłych badań. O ile nastaną takie czasy.
Jest to dzielnica z tragiczną przeszłością. Osądźcie sami – najpierw egzekucje NKWD, potem niemiecki obóz koncentracyjny, potem znowu obóz NKWD dla niemieckich jeńców wojennych (ale koszary pozostały te same).
Uściślając, egzekucje miały miejsce wzdłuż dzisiejszej ulicy Michasia Łyńkowa. NKWD i Niemcy dokonywali egzekucji w tych samych miejscach, te same miejsca wybierali na doły śmierci. Czy będzie można jeszcze ustalić od którego kata pochodzą szczątki, kto został przez kogo zabity, jak rozdzielić zabitych, jak ustalić przedwojenne pochówki NKWD, niemieckie pochówki z czasów wojny i potem powojenne ślady NKWD….
Kino. W tym przypadku można mówić o horrorze. Kiedyś pracownicy kolei odmówili odprawiania pociągów z ludźmi zesłanymi na Syberię. „Sprawcy” zostali rozstrzelani i zakopani na cmentarzysku dla padłych zwierząt.
Człowiekiem, który podpisał rozkaz, niejednokrotnie strzelał do personelu stacji i obsługi pociągów, nawet z powodu opóźnień był Lazar Moisiejewicz Kaganowicz, wówczas ludowy komisarz ZSRR.
Również „ciekawa” persona dla historyków. Kaganowicz otrzymał kiedyś list od skruszonego byłego swojego towarzysza, który został już aresztowany i skazany na rozstrzelanie. W liście tym błagał go o łaskę, poniżał się i deklarował dozgonną i nieograniczoną miłość do Stalina. Co na to Kaganowicz? „Dla łajdaka, drania i swołoczy – jedyna kara to kara śmierci. L. Kaganowicz”.
Warto zauważyć, że zmarł dopiero niedawno – w 1991 roku, w wieku 97 lat. A w miejscu, w którym dokonano na jego rozkaz egzekucji tuż za „Aurorą” są teraz szkoły, w których o „dokonaniach” Kaganowicza się nie mówi.
10. Trościeniec
Na terenach obozów koncentracyjnych w „cywilizowanym świecie” powstają całe muzea, na Białorusi … usypano górę śmieci, tzw. „mińską zwałkę”. Trościeniec znany jest jako miejsce wielkiego niemieckiego obozu koncentracyjnego, był największym pod względem liczby więźniów zgładzonych na terenie ZSRR i czwartym na świecie. Przez długi czas nie było ani jednej wzmianki o straszliwej historii tego miejsca. Istniało za to wysypisko. Memoriał upamiętniający ofiary Hitlera wzniesiono tam zupełnie niedawno.
Ale tylko Hitlera. A przecież przed i jeszcze podczas II wojny NKWD masowo rozstrzeliwało ludzi. Podczas ucieczki enkawudzistów z Mińska (przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi) funkcjonariusze bezpieki w pośpiechu odstępowali nawet od swojej „sprawdzonej metodologii”, czyli strzału w potylicę, często miażdżyli ludzi samochodami.
Według opinii białoruskiego historyka Igora Kuzniecowa, żołnierze Wojska Polskiego poszukiwani jako oficerowie z tzw. Białoruskiej Listy Katyńskiej spoczywają pod górą śmieciową w Trościeńcu pod Mińskiem, która została usypana w miejscu masowych egzekucji.
Kresy24.pl/AB
2 komentarzy
białorusin
12 listopada 2017 o 11:37cytaty: „Uściślając, egzekucje miały miejsce wzdłuż dzisiejszej ulicy Michasia Łyńkowa. NKWD i Niemcy dokonywali egzekucji w tych samych miejscach, te same miejsca wybierali na doły śmierci. ”
„Memoriał upamiętniający ofiary Hitlera wzniesiono tam zupełnie niedawno.
Ale tylko Hitlera. A przecież przed i jeszcze podczas II wojny NKWD masowo rozstrzeliwało ludzi.”
„Hitlerowcy dokonywali egzekucji w tych samych miejscach, te same miejsca sobie wybierali”. Nieuzasadnione łgarstwo po to, by wybielić różnych nazystów. „Patrzajcie”, – mówią, – „sowieci, tak samo popełniali ludobójstwa”
Żadnych dowodów swego bełkotu oni nie mają.
Może obóz Trościeniec był zbudowany, gdzie wcześniej był sowiecki obóz GULAG?
Dam jeszcze kilka porad dla kłamców: wydawać wszystkie kości, gdzie był mord gitlerowski nad hebrajczykami, jeńcami wojennymi, obywatelami sowieckimi, lub gdzie braterskie groby sowieckich żolnierzy, za ofiary stalinowskiego teroru.
A jeżeli będą znalezione niemieckie kule i naboje, to „oni kupili u Niemców walizki z pistoletami i nabojami”.
Można jeszcze odkopać stary cmentarz Hebrajczyków i wydać za ofiary Stalina. Jeżeli będą pytać, odpowiadajcie „NKWD na cmientarzysku rozstrzeliwali”
Roseanne
19 listopada 2018 o 02:37Whichever have either the health, such a look of key distinctive of the clinical
system can never shared the reproductive of
man. Select quote insurance buy viagra online oklahoma blue cross
and blue shield. She is confirmed to the reasons of
the campgrounds of New Kansas and New Wash, the Industry Unscrupulous Illegal Drugs in New Dakota.