Tylko dzięki reakcji niezależnych mediów i sieciom społecznościowym nie udało się białoruskim władzom po raz kolejny „zamieść pod dywan” przypadku śmierci żołnierza w białoruskiej armii. 15 dni po tym, jak w jednostce wojskowej pod Borysowem znaleziono ciało powieszonego poborowego Aleksandra Korżycza, minister obrony Białorusi przeprasza rodzinę i opinię społeczną, i przyrzeka że winni zostaną ukarani.
O serii śmierci w białoruskim wojsku pisaliśmy tu.
Minister Obrony Andriej Rawkow zabrał głos po raz pierwszy od chwili, gdy Białorusią wstrząsnęła wiadomość o fali niewyjaśnionych śmierci w jednostkach wojskowych.
„Armia jest szkołą dla młodych ludzi, a w kolektywie wojskowym nie ma miejsca na zaniedbania i tchórzostwo – powiedział minister. -Dowódcy i przełożeni powinni być odpowiedzialni za swoich podwładnych (…) W czasie pokoju nie ma prawa dochodzić do śmierci żołnierzy”, – cytuje słowa ministra Rawkowa agencja Belta.by.
Rawkow podkreślił, że stanowisko Ministerstwa Obrony pozostaje niezmienione: to nieuchronność kary.
„To powinno dotyczyć osób bezpośrednio winnych, jak również tych urzędników, którzy przez swoje działania, bezczynność, obojętność doprowadzili do tej sytuacji”, – powiedział.
„Wyrażam głębokie kondolencje rodzicom zmarłego Aleksandra Korżycza. Żadne słowa nie mogą umniejszyć bólu tej tragedii. Teraz najważniejsze jest przywrócenie pełnego obrazu tego, co się stało” – podkreślił Andriej Rawkow.
Minister zwrócił się do wszystkich rodziców, których synowie służą lub będą służyć w siłach zbrojnych:
„Kiedy przyjeżdżacie na przysięgę, zwracajcie uwagę na to, co mówią dowódcy jednostek wojskowych. Powiedzą wam co robić, aby służba mogła przebiegać płynnie. Relacje rodziców z jednostką wojskową powinny mieć charakter stały”.
Rawkow zwracając się do rodziców stwierdził również, że jeśli nie mają zaufania do dowództwa jednostek, zawsze mogą zwrócić się do ministra lub skontaktować się z innymi organami.
To dość odważne słowa zważywszy na fakt, że o obojętność został oskarżony pan minister przez matkę 25 – letniego żołnierza, którego ciało znaleziono 31 marca w tej samej jednostce wojskowej, w której do tragedii doszło w październiku br. Kobieta powiedziała, że jej syn zanim zginął, skarżył się na „falę” w koszarach. Kobieta usiłowała pomóc synowi, wielokrotnie apelowała do kierownictwa jednostki, a gdy nie było reakcji, zwróciła się do samego ministra obrony o pomoc, i zapoznanie się z sytuacją. Ten jednak nie kiwnął palcem. Doszło do tragedii. A śledczy po kilku miesiącach dochodzenia nie doszukali się nawet znamion przestępstwa i zakończyli śledztwo w sprawie śmierci młodego Białorusina.
Teraz władze zapowiadają, że winni poniosą karę. Według Komitetu Śledczego dowódca kompanii i jego zastępca wiedząc o tym, że Korżycz był ofiarą nadużyć i przestępstw, świadomie nie podjęli żadnych działań, by nie psuć wizerunku pododdziału w oczach dowództwa. Dowódcy kompanii zarzucono również, że nie interesował się miejscem pobytu żołnierza. Od dnia jego zniknięcia do momentu znalezienia jego ciała minęło kilka dni. Grozi im do 12 lat więzienia.
Kresy24.pl/AB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!