Były kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach z 2006 roku Aleksander Milinkiewicz ostrzega przed powtórką scenariusza z roku 2010, gdy po brutalnie stłumionych protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów, ponad 700 osób zostało aresztowanych, a kandydaci opozycji trafili na wiele lat do więzienia.
W wywiadzie dla kanału telewizyjnego Belsat Milinkiewicz przypomina, że we wszystkich dotychczasowych wyborach prezydenckich na Białorusi startowali kandydaci opozycyjni, którzy grali na korzyść Rosji.
Zdaniem Milinkiewicza, w scenariusz moskiewski wpisał się podczas wyborów w 2006 roku jego kontrkandydat, były rektor Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego Aleksander Kazulin. Były kandydat na prezydenta za prowokację uważa działania Kazulina, który 25 marca 2006 r. poprowadził za sobą tłum protestantów pod więzienie na Akrestina, domagając się uwolnienia zatrzymanych.
„Ale czy była szansa by kogoś uwolnić? Ja od razu powiedziałem, że to prowokacja, ponieważ w wyniku uwięzienia Kazulina został zerwany dialog z Europą”.
Zdaniem Aleksandra Milinkiewicza, rosyjski ślad jest w tej historii niewątpliwy, a Kazulin zrealizował scenariusz napisany w Moskwie.
Rosyjska prowokacja, według podobnej koncepcji, choć jeszcze bardziej spektakularna, miała też miejsce podczas wyborów w 2010 roku.
„Była jeszcze bardziej efektowna, z tłuczeniem szkła w budynku rządowym. W 2010 r. doprowadziło to do tego, że dialog z Europą całkowicie zaniknął, opozycja trafiła do więzienia, a Łukaszenka osłabił się pod integrację”- wyjaśnia Milinkiewicz.
Według niego opozycja powinna mieć na wypadek ulicznych akcji drużynę, która neutralizowałaby prowokatorów.
„A żaden kandydat nie miał takiej drużyny. To samo może się wydarzyć w nadchodzących wyborach. A jeśli władze i opozycja nie będą gotowe do zneutralizowania prowokacji, to zapłacimy za to ogromną cenę, utracimy Białoruś. Wkroczą tu „siły pokojowe” żeby spacyfikować tu wszystko” – konstatuje były kandydat na prezydenta.
Milinkiewicz jest przekonany, że większość ludzi władzy popiera niepodległość Białorusi i należy z nimi prowadzić dialog. Są jednak zwolennicy linii moskiewskiej.
„Władza jest podzielona w taki sam sposób jak opozycja: jedni są za dialogiem, tych jest większość, a są też i tacy, którzy są przeciwni, bardziej radykalna opozycja.
Uważam, że musimy prowadzić dialog z władzami, z grupą, która chciałaby, aby Białoruś była niezależna. Nie będziemy przyjaciółmi. Ale jesteśmy oponentami, a nie wrogami. W pewnych sprawach ważnych dla Białorusi, jesteśmy partnerami”- mówi Aleksander Milinkiewicz.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!