W miniony weekend w ramach czynu społecznego, za wschodnią granicą zwanego „subotnikiem”, funkcjonariusze milicji z Mińska wzięli udział w akcji „czysty las”. I niby przez przypadek uporządkowali uroczysko Kuropaty, na którym spoczywają ofiary NKWD.
Dlaczego o tym piszemy? Bo jeszcze nie tak dawno, ci sami milicjanci z Mińska pozwalali usuwać, łamać krzyże i bezcześcić to miejsce uświęcone krwią niewinnych Białorusinów, Polaków, Żydów. W lutym tego roku pałowali chłopaków z Młodego Frontu broniących Kuropat przed buldożerami, które miały wjechać w strefę ochronną uroczyska, na której planowano wybudowanie biurowca. Wielu z nich za udział w obronie tego miejsca trafiło za kratki, musiało zapłacić grzywny, zostało poddanych innym formom represji.
Na stronie internetowej Zarządu Głównego Spraw Wewnętrznych informacja o subotniku przedstawiona jest dość zdawkowo. Z jakiegoś powodu nie ma tam mowy o pracach na Kuropatach, ale o pracach porządkowych w masywie leśnym należącym do nadleśnictwa Borowlany.
Czy rzeczywiście milicjanci nie wiedzieli, jakiej sprawie oddali swój wolny czas, czy może ich przełożeni z rozmysłem przemilczeli w notatce prasowej szczegóły w obawie przed konsekwencjami, by nie drażnić ministra Szuniewicza, znanego miłośnika i propagatora NKWD.
Jednak przyglądając się bliżej jednemu ze zdjęć zamieszczonych na stronie internetowej ZGMSW można jednoznacznie stwierdzić, którą część lasu Borowlańskiego czyścili milicjanci. Lokalizację zdradza połamany krzyż.
Dlaczego milicjanci pojechali właśnie na Kurapaty?
Portal „Nasza Niwa” zwrócił się z tym pytaniem do rzecznika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Aleksandra Łastowskiego;
„O ile wiem, to miejsce zostało zaproponowane naszym milicjntom. Nie pytałem o niuanse. Nie jestem w stanie powiedzieć, kto i jak zdecydował: zebraliśmy funkcjonariuszy i pojechaliśmy sprzątać, mamy swój wkład” – powiedział sekretarz prasowy stołecznej milicji.
Kuropaty – miejsce masowych egzekucji przeprowadzanych przez NKWD w latach 1937-1941. Znajduje się w pobliżu obwodnicy Mińska. Liczba ofiar, według różnych szacunków wynosi kilkadziesiąt do stu tysięcy, według niezależnych historyków, w tym Zenona Paźniaka – od 100 tys. do 250 tys. Profesor Zdzisław Winnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego podaje liczbę 250 tys., a brytyjski historyk Norman Davies twierdzi, że zamordowano tu nawet więcej niż ćwierć miliona osób, zarówno Polaków jak Białorusinów.
Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3872 Polaków z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 r. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów zabici po roku 1940. Wśród ofiar najwięcej jest dawnych mieszkańców Mińska i Mińszczyzny.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!