
Fot: Charter97 / Dzen.ru
Jeśli bardzo nie chcecie zobaczyć Niemna, to jedźcie… nad Niemen i skorzystajcie z tej „atrakcji”.
Dyktator z Mińska i grodzieński gubernator Karanik szumnie ogłaszali, że wiszący pieszy most w Mostach na Grodzieńszczyźnie – najdłuższy na Białorusi – będzie po rekonstrukcji największą atrakcją turystyczną kraju, niemal jak Golden Gate w San Francisco. A wszystko za sprawą przeszklonej podłogi, przez którą będzie można podziwiać z góry piękny Niemen.
Białoruscy budowlańcy dziarsko wzięli się do roboty i oto co stworzyli. Most, owszem, jest. Zresztą był tam już od 1972 roku. Ale zamiast przezroczystej podłogi wmontowali w niego kilka małych kawałków jakiegoś kompletnie nieprzezroczystego tworzywa niskiej jakości, z licznymi deformacjami, przez które oczywiście nic nie widać.
„Co to w ogóle za tworzywo? Ni cholery nie widać Niemna! Miało być hi-tech, a wyszło jak zawsze” – oburzają się mieszkańcy Mostów i przyjezdni. „Zrobiliśmy tak dlatego, że jak na przykład jakaś babcia będzie szła, to żeby się nie bała” – usiłują tłumaczyć swoje rozwiązanie białoruscy wykonawcy.
W dodatku most pozbawiono jego największej dotychczasowej atrakcji: kiedyś w czasie wiatru lekko się kołysał, co budziło w turystach dreszcz emocji. Teraz zrobiono go „na sztywno”. Jednocześnie metalowe wsporniki z ostro zakończonymi krawędziami zamontowano nie na zewnątrz, ale w przejściu, co oczywiście grozi poważnymi wypadkami.
Tak więc teoretyczna „babcia z lękiem wysokości” została skutecznie zabezpieczona przed bujaniem i zapierającymi dech widokami. Ale przed wyrżnięciem w metalowy kant już nie. To trochę tak, jakby położyć na płask Wieżę Eiffla, bo przecież jak ktoś wejdzie na górę to też może się bać.
Przy okazji ostrzegamy wszystkich kolejny raz: zdecydowanie powstrzymajcie się obecnie z wyjazdami turystycznymi na Białoruś. Takie ostrzeżenia wydało zresztą już wcześniej MSZ oraz władze Litwy, Łotwy i innych państw.
Nie chodzi bynajmniej o takie wątpliwe atrakcje, jak ten most, ale o coś znacznie groźniejszego. Zarówno na granicy, jak w hotelu, czy na ulicy białoruskie służby mogą wam podrzucić narkotyki, albo oskarżyć was bezpodstawnie o dowolne inne przestępstwo, aby potem – szantażem i pod groźbą uwięzienia – zmusić was do współpracy.
KGB często to robi i nie liczcie na to, że ktoś wam tam pomoże: białoruskiemu adwokatowi ufać nie można, o ile w ogóle go do was dopuszczą, a nasze konsulaty mają tam bardzo ograniczone możliwości działania.
Jeśli więc nie chcecie ryzykować trafienia na przesłuchanie, za kratki lub zmarnować sobie reszty życia – wybierzcie chwilowo inny kierunek wojaży.
Zobacz także: Amerykanin uciekł z Litwy na Białoruś! Czy to czwarty zaginiony żołnierz?
KAS
1 komentarz
Kocur
1 kwietnia 2025 o 18:48No cóż, zrobili co mogli, a że białoruska technika i materiały odstają trochę od zachodnich technologii, to taki jest efekt jak widać.