W czasach II Rzeczypospolitej Lwów stanowił ważny ośrodek dla rozwijającego się lotnictwa polskiego. W roku 1924 zapadła decyzja o wybudowaniu lotniska w okolicach Lwowa (Skniłów) wraz z infrastrukturą. Do czasów wybuchu walk we wrześniu 1939 roku lotnisko cały czas rozwijano, przy jednoczesnym szkoleniu znajdującego się tam 6 pułku lotniczego.
Klęska w 1939 roku nie załamała polskich lotników. Polskie Siły Powietrzne tworzone na terenie Wielkiej Brytanii zaczęły nawiązywać do przedwojennych pułków lotniczych z kraju. Choć obecnie najbardziej rozpoznawalnym polskim dywizjonem z czasów II wojny światowej jest bez wątpienia 303 Warszawski Dywizjon Myśliwski, warto przypomnieć zapomnianą historię jedynego polskiego dywizjonu myśliwskiego nocnego, dywizjonu który odwoływał się do tradycji 6 pułku lotniczego, stacjonującego przed wojną we Lwowie.
Polski 307 Dywizjon Myśliwski Nocny „Lwowskich Puchaczy” został sformowany 24 sierpnia 1940 roku w Blackpool. Jego personel stanowili początkowo lotnicy z 5 (z Lidy i Wilna) i 6 (Lwów) pułków lotniczych. Literami kodowymi dywizjonu były litery EW namalowane na kadłubach samolotów.
W nocy z 11 na 12 kwietnia 1941 roku dywizjon odnotował swoje pierwsze pewne zwycięstwo. Załoga samolotu Boulton Paul Defiant Mk. 1w składzie sierżant pilot Kazimierz Jankowiak i sierżant strzelec Józef Lipiński zestrzelili niemiecki samolot bombowy He-111, który rozbił się 35 mil na południe od Bristolu. Sukcesy przeplatały się jednak z tragicznymi wydarzeniami. Z początkiem 1942 roku dywizjon stracił aż pięć załóg w czasie wykonywania zadań i w okresie szkoleń. Jednak zgodnie z przedwojennym hymnem lotników: „…Bo cóż, że spadła któraś z gwiazd, gdy cała wnet eskadra pomknie na szlak!”. Tak też potoczyły się losy Lwowskich Puhaczy. W nocy z 3 na 4 maja 1942 roku, w czasie dużego nalotu lotnictwa niemieckiego na Exeter, dywizjonowe dwusilnikowe myśliwce Bristol Beaufighter Mk.IIF zestrzeliły cztety samoloty wroga. Dwa samoloty zestrzeliła załoga sierżanta pilota Illaszewicza i podporucznika radionawigatora Lissowskiego, po jednym z załogi porucznika pilota Neydera i sierżanta radionawigatora Woźnego oraz porucznika pilota Andrzejewskiego i sierżanta radionawigatora Kaliszewskiego.
W początkowym okresie roku 1943 załogi 307 dywizjonu rozpoczęły szkolenie na nowych samolotach myśliwskich De Havilland Mosquito Mk II NF, mając przed sobą również nowe zadania. Polska jednostka trenowała loty typu intruder operations – przechwytywania nieprzyjaciela na niskim pułapie i ranger operations – działania szturmowe. Od sierpnia 1943 roku dywizjon został skierowany do nowego zadania, wchodząc w skład Coastal Command (dowództwa obrony wybrzeża). Jako dywizjon dziennych myśliwców rozpoczęli loty dalekiego zasięgu nad akwenami Zatoki Biskajskiej. W czasie tego zadania w czwartą rocznicę ataku Niemiec na Polskę dywizjon zestrzelił pięć samolotów wroga na pewno, dwa prawdopodobnie, cztery natomiast uszkadzając. Do jednego z większych sukcesów dywizjonu należy akcja przeprowadzona w dniu 19 stycznia 1944 roku nad Norwegią. Dywizjon wysłał cztery załogi w celu nękania wroga. Pierwszy klucz pomimo silnej obrony przeciwlotniczej zniszczył jeden na pewno, drugi prawdopodobnie wodnosamoloty Blohm & Voss BV 138 Seedrache na kotwicowisku 1. Staffel Seeaufklärungsgruppe 131 w Stavanger, tymczasem drugi klucz zaatakował pociągi towarowe i żeglugę przybrzeżną.
Dnia 7 marca 1945 roku załoga w składzie kapitan pilot Czesław Tarkowski i radionawigator flying oficer K. Taylor (w późniejszym okresie, w wyniku braku pilotów radionawigatorów do polskiego dywizjonu przeszła pewna liczba Anglików) w rejonie Bonn (Niemcy) zestrzeliła niemiecki samolot Ju-188. Było to ostatnie zwycięstwo lotnicze wpisane na listę 307 dywizjonu. Później jeszcze F/Sgt Leszkiewicz / S/Ldr Lewandowski zniszczyli Ju-88 na lotnisku we Flensburgu.
Dywizjon został rozwiązany 2 stycznia 1947 roku. W czasie działań wojennych straty dywizjonu wyniosły 28 pilotów i 26 strzelców pokładowych oraz radionawigatorów. W tym czasie dywizjon wykonał 3879 lotów bojowych w czasie 9057 godzin. Zestrzelił na pewno 30 i ¾ , prawdopodobnie 7 i uszkodził 17 samolotów w walce.
Przez okres peerelowskiej rzeczywistości męstwo i czynny tego dywizjonu były wymazywane z pamięci i z historii. Powodów na takie postępowanie było dwa: przede wszystkim dywizjon działał w czasie wojny pod rozkazami Naczelnego Wodza na Zachodzie, po drugie zgodnie ze słowami hymnu: (…) tradycją naszą miasto Lwów. Ten sam Lwów, który decyzją mocarstw zachodnich został oddany Stalinowi, tak samo jak wschodnie województwa II Rzeczypospolitej.
Dziś po 72 latach od zakończenia wojny pamięć o 307 Dywizjonie Lwowskim jest przywracana dzięki działalności fundacji 307 SQUADRON PROJECT działającej w Exeter. W tym roku 15 listopada w Exeter odbędzie się uroczystość podniesienia flagi polskiej. Od niedawna diorama ze odrestraurowanym samolotem Boulton Paul Defiant Mk I w malowaniu 307 Dywizjonu (oznaczenie kodowe EW-D) znalazła się w ekspozycji Royal Air Force Museum London w Hendon.
Mamy nadzieję, że tekst ten będzie małym wyrazem wypełnienia prośby lotników i personelu utrwalonej w słowach z hymnu 307 Dywizjonu Myśliwskiego: To nie jest ważne czy wrócimy,/Krzyż dadzą czy postawią gdzieś,/Byle do kraju i rodziny/Dotarła o zwycięstwie wieść./A kto doleci z nią do domu,/Za wszystkich, kto nie wróci tam,/Zanuci piosnkę dywizjonu/I każe podać wina dzban.
Agata Żabierek, Krzysztof Żabierek. Tekst „307 Dywizjon Myśliwski Nocny Lwowskich Puhaczy” ukazał się w nr 20 (288) 31 października – 16 listopada 2017 „Kuriera Galicyjskiego
Kresy24.pl/Kurier Galicyjski (HHG)
3 komentarzy
J.Czyszek - Opowiadacz
24 kwietnia 2018 o 13:40Z tym zapomnieniem to chyba nie tak znowu do końca. Mieczysław Pruszyński już w 1948 roku wydał świetne wspomnienia, wielokrotnie później wznawiane, W Tobruku Narwiku i w Moskicie, gdzie opisuje, min. swoje loty bojowe w 307 dywizjonie Lwowskich Puchaczy. Jeżeli chodzi o polskie lotnictwo na zachodzie to w PRLu nie tylko wznawiano Fiedlera ale wyszło wiele książek wspomnieniowych i nie tylko. Świetnym pisarzem był Bohdan Arct który wydał szereg książek, także Wacław Król, Janusz Meisnner, Bolesław Pomian, St.Skalski etc itd itp.
PRL pod wieloma względami nie poddaje się łatwym ocenom.
Feliks Koperski
6 lutego 2019 o 23:14Szanowny Panie!
Ale w tym samym PRL niechętnie były wspominane 207 Lwowskich Puchaczy jak i 317 Wileński – chodzi o konotocje z Kresami, co jednak źle było odbierane przez Mysią.
Izabela
2 lutego 2019 o 22:14Trzech moich ciotecznych dziadków (braci mojej babci) walczyło w Dywizjonie 307: Józef Babijczuk, Jan Babijczuk, Władysław Emil Babijczuk.
Jestem z tego bardzo dumna.
Chwała Bohaterom!