Aleksander Łukaszenka, który jeszcze w ubiegłym tygodniu wyraźnie oburzony na rodaków za to, że zamiast rodzimych towarów kupują zagraniczne barachło, i groził nałożeniem podatku na tych, którzy po zakupy wyjeżdżają z Białorusi, przyznał osobiście, że woli jeździć na woskim rowerze, niż na tym wyprodukowanym w Mińsku.
Białoruski przywódca podczas wizyty w przedsiębiorstwie „Motowieło” mówił o różnicach między białoruskim a włoskim rowerem.
„Dlaczego wybieram rower włoski z pięciu tych, które mam w garażu, a nia twój” – cytuje słowa Łukaszenki zwracającego się do dyrektora fabryki rowerów telewizja CTB. – Dlaczego? Biorę, i najmniejszym paluszkiem go podnoszę, bo waży półtora do dwóch kilogramów. Dlaczego nie biorę twojego? Twój też mam, wisi w garażu wysoko pod sufitem. Ja zdrowy facet, muszę użyć dwóch rąk, żeby go z tamtąd ściągnąć. Kiedy ty zrobisz normalny rower? – pytał Łukaszenka dyrektora Aleksandra Murawiewa.
Euroradio sprawdziło w mińskich sklepach, czy dostępne są takie włoskie rowery w białoruskich sklepach i za ile ewentualnie można taki kupić. Jednak na pytanie o włoskie marki sprzedawcy tylko wzruszają ramionami i odsyłają po zakupy do Internetu.
Jeśli wierzyć Łukaszence, że jego rower waży najwyżej dwa kg., to jeździ Łukaszenka na włoskiej tandecie (tak w piątek nazwał Łukaszenka zagraniczne towary) za która trzeba zapłacićod 3,5 tysiaca dolarów.
My też pamiętamy rowery „Mińsk” i doskonale rozumiemy wybór Aleksandra Grigoriewicza.
Kresy24.pl/euroradio.fm
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!