Aleksander Łukaszenka poparł stanowisko Kremla w kwestii ukraińskiej i zapowiedział, że decyzje o głębszej integracji Białorusi i Rosji zostaną sformalizowane jesienią. To główne rezultaty rozmów białoruskiego gościa z Władimirem Putinem, na które udał się 22 kwietnia do Moskwy. Jednak najprawdopodobniej, najważniejsze ustalenia prezydentów pozostaną za kulisami.
Jak zauważa na portalu Naviny.online politolog Aleksander Kłaskowskij, już na początku spotkania gość Putina został zmuszony do skomentowania gorącego tematu przed kamerami telewizyjnymi. Wbrew tradycji, w części protokolarnej spotkania dziennikarzom pozwolono zadawać pytania związane z Ukrainą i sytuacją wokół Donbasu. A Łukaszenka został zmuszony do publicznych wypowiedzi, które, delikatnie mówiąc, nie wzbudziły zachwytu w Kijowie.
Przedmiotem kpin Łukaszenki i Putina był prezydent Wołodymy Zełenski, który 20 kwietnia zaproponował prezydentowi Rosji „spotkanie w dowolnym punkcie Donbasu, gdzie toczy się wojna”.
Rosyjski prezydent odpowiedział, że „przede wszystkim kierownictwo Ukrainy powinno spotkać się z przywódcami republik ŁRL i DRL.
A Łukaszenka podchwycił i dodał od siebie: „Jeśli chcą rozmawiać z Donbasem, to mogą się spotkać i w Donbasie – niech się spotkają, prawda? To ich sprawa”. Stwierdził ponadto, że „nadszedł czas, aby Zełenski nauczył się zachowywać konkretnie i dyplomatycznie”.
Łukaszenka nazwał wypowiedzi przedstawicieli Ukrainy o chęci przeniesienia platformy negocjacyjnej trójstronnej grupy kontaktowej ds. Donbasu z Mińska w inne miejsce „śmiesznymi”. Wspólnie z Putinem doszedł do wniosku, że Kijów chce w ten sposób „pogrzebać porozumienia mińskie”.
Wypowiedzi Łukaszenki na spotkaniu z Putinem wyglądają jak ostateczne przejście na tory Kremla w kwestii ukraińskiej.
Politolog Kłaskowski zauważa, że w 2014 roku, po odcięciu się od rosyjskiej agresji na Krymie i w Donbasie, Mińsk zdołał zauważalnie poprawić relacje z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, zaczął wyciskać z działań pokojowych dywidendy dla polityki zagranicznej, a nawet pretendował do statusu „wschodniej Szwajcarii”, Helsinki 2.
Teraz Moskwa wykorzystuje osłabienie Łukaszenki po zeszłorocznych protestach, by uczynić z Białorusi służalczego satelitę.
Według Kłaskowskiego, po wczorajszej wizycie dało się zauważyć, że Łukaszenka robi wszystko, żeby Putin go polubił. Dziękował mu za słowa o Białorusi wypowiedziane podczas przesłania do Zgromadzenia Federalnego. Zauważył on również, że podczas niedawnej wizyty w Mińsku (gdzie został wysłany przez prezydenta Rosji w celu promowania integracji w sferze podatkowej) premier Rosji Michaił Miszustin zachował się jak naukowiec, „zrobił to bardzo mocno”.
Na rozmowach 22 kwietnia Łukaszenka oświadczył; „poważnie ruszamy z programami związkowymi”, „prawdopodobnie 26 lub 27 programów już uzgodniliśmy na poziomie rządowym”. Najwyraźniej chodzi o przeprojektowane mapy drogowe „pogłębiania integracji”, pakietu, którego Łukaszenko nie chciał podpisać pod koniec 2019 roku.
Teraz, powiedział, „niewiele pozostało: dwa lub trzy bardzo poważne programy o charakterze ekonomicznym, w tym podatkowym”.
Jak uważa wielu niezależnych ekspertów, za ideą ujednolicenia (nadal używa się eufemizmów „integracja” i „harmonizacja”) systemów podatkowych kryje się dążenie Moskwy do faktycznego podporządkowania Białorusi swojemu kodeksowi podatkowemu.
Dla władz rosyjskich kwestia ta jest obecnie niezwykle istotna jako skuteczny sposób na ściślejsze związanie Białorusi z Rosją bez żadnych nadbudów politycznych (tworzeniu których Łukaszenka jest zdecydowanie przeciwny). Nie bez powodu Putin wysłał do Mińska swoją ciężką artylerię, a mianowicie premiera Miszustina, który jest prawdziwym ekspertem od podatków.
A i tak wydaje się, że sprawa posuwa się do przodu z trudem. Sądząc po ripoście Łukaszenki, temat podatków był również poruszany podczas rozmów z Putinem 22 kwietnia.
Nie wiemy jeszcze, jak owocne były rozmowy Łukaszenki i Putina na temat map drogowych 22 kwietnia. Jest mało prawdopodobne, że postawiono kropkę nad „i”. Należy sądzić, że Mińsk, w swoim firmowym stylu, będzie starał się uzyskać korzyści materialne z góry, czyniąc minimalne ustępstwa w zakresie porozumień.
Przed spotkaniem przewidywano, że Putin będzie nalegał na rozmieszczenie bazy wojskowej na Białorusi. Łukaszenka wiele lat bronił się przed takim pomysłem. Teraz jednak jego pozycja wyraźnie osłabła. Po części pod wpływem najnowszej historii o rzekomo zażegnanej próbie zamachu stanu, zamachu na życie Łukaszenki.
W przypadku tej historii być może wpadł w pułapkę. Teraz Kreml ma dodatkowy argument przemawiający za obecnością wojskową na Białorusi (a także za jej dalszym przechodzeniem pod skrzydła Moskwy w ogóle) – w przeciwnym razie, jak twierdzą, ich wrogowie mogą w końcu zrealizować swoje podstępne plany.
Jest też całkiem prawdopodobne, że 22 kwietnia Putin rozmawiał w cztery oczy o zarządzanym tranzycie władzy na Białorusi, czyli o takiej wersji reformy konstytucyjnej, która rozszerzyłaby możliwości rosyjskiego wpływu na białoruską politykę.
Ogólnie rzecz biorąc, rozmowy te pokazują, że Kreml stara się wycisnąć maksimum z niepewnej sytuacji, w jakiej znalazł się białoruski reżim, prowadząc w brutalny sposób ubiegłoroczną kampanię prezydencką i wywołując masowe niezadowolenie obywateli, którzy uważają, że wybory zostały sfałszowane.
W szczególności widzimy, że białoruskie kierownictwo, chcąc nie chcąc, poświęca swoje relacje z Ukrainą dla pozyskania przychylności Kremla, od którego poparcia zależy stan białoruskiej gospodarki, a co więcej – polityczny los samego Łukaszenki.
Ogólnie rzecz biorąc, wielowektorowa polityka zagraniczna Mińska kończy się na naszych oczach. Stosunki z UE i Stanami Zjednoczonymi są napięte i również w tym przypadku białoruscy przywódcy wyraźnie próbują przypodobać się Moskwie, licząc na premie za bycie w tym samym antyzachodnim, antyamerykańskim okopie.
Wreszcie, gra w tzw. mapy drogowe ws. integracji, tu pojawiają się nowe zagrożenia dla białoruskiej suwerenności. Kreml, jak się wydaje, zamierza rozwiązać kwestię kontroli nad Białorusią po cichu, poprzez stopniowe przekazywanie sąsiedniego kraju w rosyjskie szyny instytucjonalne.
Łukaszenka ma coraz mniej atutów w tej grze. Pokonanie imperium na mapy drogowe jest z zasady zadaniem nierealistycznym. Niepodległość Białorusi wkracza coraz głębiej w strefę ryzyka.
oprac ba za naviny.online
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!