Aleksander Łukaszenka udał się z oficjalną wizytą do Moskwy. Według ekspertów, czekają go niezwykle trudne rozmowy z rosyjskim przywódcą. Jeśli Putin postawi mu ultimatum – baza albo dotacje, Łukaszenka nie będzie miał innego wyjścia jak ulec – pisze internetowe wydanie gazety „Białoruskije Nowosti”.
Rozmowy Aleksandra Łukaszenki z Władimirem Putinem w Moskwie 15 grudnia będą chyba najtrudniejsze od lat i w najwyższym stopniu nieprzejrzyste. Białoruski przywódca potrzebuje regularnych rosyjskich subsydiów (nawet projekt budżetu na 2016 rok został uwarunkowany od przebiegu spotkania), jednocześnie odżegnuje się od rosyjskiej bazy lotniczej na swoim terytorium. Jak podkreślają prokremlowscy komentatorzy, w ostatnim czasie baćka bardzo słabo potwierdza sojuszniczą wierność; flirtuje z Kijowem, Ankarą i Brukselą.
Redakcja zwraca uwagę na dość znamieny moment: w przeddzień wizyty Łukaszenki w Moskwie, do Brukseli udał się minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makej. Swój czas poświęcili mu nie tylko koledzy z krajów Europy zachodniej i przywódcy UE, ale również zastępca sekretarza generalnego NATO – Amerykanin Alexander Vershbow.
To chyba najbardziej wymowne zdjęcie, które niewątpliwie rozdrażni Moskwę i może być pretekstem do wysuwania przez nią radykalnych żądań – Makej i Vershbow na tle flag Białorusi i NATO.
Jednocześnie białoruska dyplomacja bynajmniej nie jest zainteresowana irytowaniem wschodniego sojusznika. Wręcz przeciwnie, anonimowi ludzie ze struktur UE mówią, że zakulisowo białoruscy urzędnicy powtarzają jedno: rozwijajmy współpracę, ale bez zbędnego szumu medialnego.
Tematy i specyfika rozmów Makeja z wysokim urzędnikiem NATO również nie jest nagłaśniana. Jak sugeruje białoruski ekspert wojskowy Aleksander Alesin; „Vershbow starał się utwierdzać Mińsk, by nie wpuszczał do siebie rosyjskiej bazy lotniczej, nie wzmacniał aktywności wojskowej w regionie poprzez dodatkowe kontyngenty rosyjskie”.
Analityk zwraca uwagę, że stratedzy Sojuszu Północnoatlantyckiego zaniepokojeni są „korytarzem suwalskim”- wąskim pasem lądu łączącym kraje bałtyckie z Polską i resztą Europy.
Przy ewentualnym konflikcie zbrojnym, tę arterię łatwo będzie przeciąć uderzeniem z Białorusi (według niektórych źródeł, scenariusz ataku był ćwiczony podczas rosyjsko-białoruskich manewrów). Tak więc przy wzmacnianiu rosyjskich sił na Białorusi, pomoc NATO bałtyckim sojusznikom w warunkach hipotetycznej wojny, staje się coraz bardziej problematyczna. Przerzucenie wystarczających sił drogą morską byłoby mało efektywne, rosyjska potęga militarna w Morzu Bałtyckim jest wszak imponująca.
W świetle tych obaw, – uważa analityk – za odmowę przyjęcia bazy lotniczej w Bobrujsku Zachód może nagrodzić białoruskie przywództwo kredytem z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Alesin przypomina, że „pierwsze skrzypce w MFW grają Stany Zjednoczone”.
Fundusz, u którego Mińsk zabiega o pożyczkę w wysokości trzech miliardów dolarów, formalnie stawia żądania finansowe i gospodarcze, kładąc nacisk na szybkie reformy strukturalne. Niemniej jednak – nieoficjalnie, Zachód może przymknąć oczy na próby władz białoruskich, by te reformy zminimalizować. Dziś to geopolityka zaprasza na bal…
Łukaszenka nie ukrywa, że liczy na pieniądze z MFW, ale czy będzie w stanie oprzeć się presji Putina podczas rozmów w cztery oczy w Moskwie?
„Rosja w konfrontacji z Zachodem zaszła tak daleko, że mało prawdopodobne jest, aby Kreml zdecydował się na eskalację sytuacji w relacjach z Łukaszenką” – uważa Alesin. Według niego „publicznej nagany od Putina, ani za kwestię bazy lotniczej, ani za postawę Białorusi wobec konfliktu rosyjsko-tureckiego – nie będzie”.
Ekspert wojskowy nie wierzy w to, że stolica Białorusi może stać się platformą do rozmów w sprawie Bliskiego Wschodu (taki pomysł pojawia się w komentarzach analityków politycznych z otoczenia rządu) ale ogólnie rzecz biorąc, Mińsk na pewno nie raz jeszcze może być przydatny Moskwie jako platforma dyplomatyczna.
Z jednej strony, rosyjskiemu przywództwu na rękę byłoby zwinięcie konfliktu z Ankarą, wyjście spod sankcji Zachodu, z drugiej – „Kreml nie może obniżać stopnia konfrontacji” – wróg zewnętrzny odciąga naród od kryzysu gospodarczego, podkreślał Alesin.
W rezultacie, Łukaszenka znalazł się w sytuacji, którą politolodzy nazywają geopolitycznym szpagatem. Wygląda ładnie, ale trudno jest go utrzymać przez długi czas, nawet przy dużym wysiłku.
Denis Mieliancew, analityk w BISS (Wilno) również upatruje pewną geopolityczną symbolikę w tym, że w przeddzień wizyty prezydenta Białorusi w Moskwie, jego minister przeprowadził rozmowy z wysokiej rangi urzędnikami NATO.
Jednocześnie, powiedział Mieliancew, zależność Białorusi od Rosji nie jest w żadnym razie porównywalna od uzależnienia z UE i NATO.
Ostatnio, wysokiej rangi emisariusz UE Gunnar Wiegand zapowiedział w Mińsku, że w przyszłym roku Bruksela podwoi pomoc finansową dla Białorusi. Ale ta podwojona kwota, według szacunków analityków, może osiągnąć 80-100 mln euro rocznie (podczas gdy rosyjskie subsydia idą w miliardy).
Oprócz tej kwoty, Bruksela może pomóc w pozyskaniu dodatkowej pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, oraz w promowaniu przystąpienia Białorusi do WTO. Wreszcie, normalizacja stosunków – to dobry sygnał dla inwestorów. Ale wszystkie te marchewki nie przebiją pomocy rosyjskiej.
„Rosja ma wiele możliwości, żeby ustawić białoruskiego sojusznika na właściwą drogę” – mówi Mieliancew. Jeśli Putin postawi ultimatum – albo baza lotnicza, w przeciwnym razie brak kredytów, to Łukaszenka nie będzie się w stanie przeciwstawić.
Można przewidywać, że podczas rozmowy na Kremlu Łukaszenka będzie próbował przebić się z pytaniem o zawieszoną pożyczkę Euroazjatyckiego Funduszu Stabilizacji i Rozwoju (dwóch miliardów dolarów), o korzystne warunki dostaw ropy w przyszłym roku (białoruski rząd chce dodatkowego rabatu, mówiąc wprost – zniżki), wpisanie do budżetu białoruskiego na 2016 rok wszystkich ceł wywozowych na produkty naftowe (według obliczeń to 1,1 mld dolarów).
Pytania są konkretne. I naiwnością jest sądzić, że Putin spełni bez wahania wszystkie żądania nie stawiając żadnych warunków. Jednak, przynajmniej publiczną pyskówką z Łukaszenką nie jest zainteresowany.
Tak więc wynik negocjacji będziemy mogli odczytać obserwując nastrój białoruskiego gościa post factum: czy będzie pretendować do roli Dziada Mroza, który przywiezie noworoczne prezenty swojemu ludowi, czy będzie milczący i ponury.
Ale najważniejsze jest pytanie o cenę ewentualnych prezentów. Zgoda na bazę lotniczą będzie zbyt wysoką ceną.
Kresy24.pl za naviny.by
8 komentarzy
miki
15 grudnia 2015 o 13:51Bardzo dużo zależy od finansowej oferty ….Amerykanów kierowanej za pomocą MFW. O ile będzie atrakcyjna a Moskwa będzie za swoje dolary rządała zbyt wiele nastąpi….PRZESILENIE. Chyba to już ten czas bo Rosjanie oczekiwania mają coraz większe a pieniędzy mają coraz mniej 🙂
black flag
15 grudnia 2015 o 14:29przeciez to proste Rosja nie popusci ale tez nie ma pieniedzy ,,,kto Bialorus napadnie ? Polska ? te czasy juz dawno minely ,,,,kacap jest najwiekszy zboj w okolicy ,,,Lukaszenko ma problem ,,,poczekamy zobaczymy
Trevor
15 grudnia 2015 o 16:18A dobrze baćce tak niech zostaje w rozkroku i nie wstaje !
Nigdy nie zrozumiem Białorusinów co w nim widzą ,
a znam takich co się nim zachwycają . Facet miał 20 lat żeby
zmodernizować gospodarkę żeby sama na siebie zarabiała a on
ciągle żebrze o kasę to chyba typowy grek żałosny przywódca !
jubus
16 grudnia 2015 o 10:52O jakiej „modernizacji” mowa?? O takiej, jaką mamy w Polsce, gdzie 60% procent firm to firmy obce, a handel, banki, zagraniczne do dzisiaj nie płacą podatków tak jak podmioty polskie. Polska to ekonomiczny bantustan, przynajmniej w porównaniu do takich krajów jak Czechy czy Węgry, a nawet i Słowacja.
Trevor
16 grudnia 2015 o 18:15Tyle w temacie !!! http://biznes.interia.pl/raport/polska-gospodarka/news/eksport-symbolem-polskiej-gospodarki-tak-dobrze-jeszcze-nie,2207919,8623
jubus
16 grudnia 2015 o 20:21Większość eksportu przypada na firmy z zagranicznym kapitałem. I tyle w temacie.
Trevor
17 grudnia 2015 o 16:03Jako przedsiębiorca cieszę się że Łukaszenka jest jaki
jest że to frajer a zaraz wytłumaczę dlaczego . Zrobił dokładnie
to samo co Grecja . Latał z wazeliną do Putasa i żebrał o pożyczki
dla mnie jako przedsiębiorcy jest to na rękę że nie zainwestował tej
kasy w nowoczesną innowacyjną gospodarkę tylko rozdmuchał socjal
gdzie naród białoruski był konsumentem w dużej mierzę polskiej
produkcji . Za zarobioną kasę+fundusze unijne udało nam się podnieść jakość produktów i z łatwością udaję nam się tu w Polsce przekierować produkcję na inne rynki . A Łukaszenka i jego kołchoz
to żadna konkurencja dla Polskiego eksportu czarna gospodarcza dziura europy z mega inflacją
jubus
16 grudnia 2015 o 10:51Uczmy się od Łukaszenki jak „balansować”. Białoruś to najbardziej suwerenny kraj, na obszarze dawnej Rzeczypospolitej, Ukraina i Polska, Bałtowie są już pod butem USA i UE. A Białoruś, mimo wszystko jest mniej zniewolona przez Rosję, niż Polska przez Zachód.