Fabryka akumulatorów firmy iPower, zbudowana pod polską granicą i wzbudzająca od kilku lat liczne kontrowersje związane z ryzykiem ekologicznym, uruchamia produkcję pełną parą, właśnie została uznana „za bezpieczną”.
Po trwającej kilka lat batalii mieszkańców Brześcia i kilku wsi obwodu brzeskiego, którzy powołując się na niezależne ekspertyzy protestowali przeciwko inwestycji w ich mieście, wygrał jednak interes inwestora. Państwowa komisja uznała, że podejrzenia o przekroczenia norm emisji substancji trujących, a co za tym idzie niebezpieczeństwa dla środowiska naturalnego i zdrowia ludzi, są nieuzasadnione. Jednym słowem fakt, że ścieki z fabryki popłyną Bugiem, nie powinien nas martwić.
Determinacja mieszkańców Brześcia, by zamknąć toksyczny zakład była tak ogromna, że począwszy od lutego 2018 roku ludzie protestowali na ulicach miasta dosłownie w każdą niedzielę. Byli za to aresztowani, skazywani na więzienie, wyrzucani z pracy. Ale ich upór sprawił, że w 2019 roku Aleksander Łukaszenka musiał osobiście zabrać głos w sprawie. Chcąc uspokoić nastroje oświadczył wtedy, że jest po stronie ludzi; fabrykę kazał zamknąć, zabronił prowadzenia w niej prac wykończeniowych do czasu przeprowadzenia śledztwa i odpowiednich ekspertyz.
Ale już miesiąc po tym, jak na bramie wjazdowej zakładów iPower zawisła kłódka, zaczęli pojawiać się w niej robotnicy. Świadkowie mówili, że codziennie na teren wjeżdżał autobus z około 30 robotnikami, którzy kontynuowali prace.
Jeszcze latem 2020 roku w trakcie kampanii wyborczej, Łukaszenka na spotkaniu z przeciwnikami budowy fabryki baterii obiecał, że o losach przedsiębiorstwa zdecyduje lokalne referendum. Potem odbyło się kilka spotkań działaczy z władzami. I co?
Efekt jest taki, że powołana przez ministerstwo środowiska komisja, która miała zbadać zakład pod kątem bezpieczeństwa ekologicznego ogłosiła 15 marca, że otrzymała pełen pakiet dokumentów potwierdzających spełnienie wymagań bezpieczeństwa środowiskowego i niezawodności działania zakładu. Jak pisze tut.by, państwowa komisja ustalia, że stężenia emisji ołowiu i jego związków, a także kwasu siarkowego nie odbiega od normy.
oprac. ba za nn.by/tut.by.fot: belta.by
2 komentarzy
Andrew
16 marca 2021 o 12:23Społeczeństwo białorusi klaszcze i śpiewa jak widzi dyktatora. W sumie nie ma sę co dziwić kiedy za nim stoi szwadron z karabinami
PsztymucelNulek
16 marca 2021 o 12:52Należy wspomnieć że ten zakład to jedna z trzech Chińskich inwestycji na terenie Białorusi. 1) to fabryka produkująca papier, 2) zakład skręcający narodowy samochód Gelly. Pierwsza wytwarza papier z pominięciem wszystkich norm środowiskowych a fetor uniemożliwia funkcjonowanie okolicznej ludności, problem miał być rozwiązany jak mówił jeden z jej dyrektorów po uruchomieniu całej linii produkcyjnej :D. Z tego też powodu są protesty przy fabryce akumulatorów. Ciekawe że władze nawiązują do podobnej działalności koncernu EXIDE z Poznania który też produkuje ogniwa akumulatorów i wcale nie truje i wszyscy są szczęśliwi. Z samochodem Gelly są jeszcze ciekawsze historie bo ni jak nie można upchnąć tej produkcji, ani do Rosji która na podobnych zasadach skręca Lady a rynek wewnętrzny nie przyjął samochodu entuzjastyczne.