Białoruski dyktator potwierdził, że osobiście wydał rozkaz zwolnienia z więzienia domniemanego organizatora uprowadzeń polityków opozycji.
W latach 1999-2000 Białorusią wstrząsnęła seria głośnych zabójstw politycznych, o współudział w których wciąż podejrzane są osoby z otoczenia Aleksandra Łukaszenki, jak i sam prezydent republiki.
Portal TUT.by publikuje kolejny fragment książki prof. Ioffe pt: „Ponowna ocena Łukaszenki: Białoruś w kontekście kulturowym i geopolitycznym”, w którym prezydent odniósł się do sprawy porwań opozycyjnych polityków. Przyznał, że to on osobiście nakazał zwolnić z więzienia domniemanego organizatora zabójstwa opozycji – Dmitrija Pawliczenkę.
Przypomnijmy, w 1999 roku na Białorusi zniknęli bez śladu: pełniący obowiązki przewodniczącego Rady Najwyższej Wiktor Gonczar, biznesmen Anatolij Krasowskij i były minister spraw wewnętrznych Jurij Zacharenko. Latem 2000 roku zniknął dziennikarz Dmitrij Zawadzki.
Białoruscy stróże prawa od samego początku zaczęli wskazywać jako współwinnych głośnych porwań przedstawicieli władzy. Podejrzenie padło na wieloletniego bliskiego współpracownika Łukaszenki Wiktora Szejmana.23 listopada 2000 roku został aresztowany dowódca brygady Specnaz wojsk wewnętrznych MSW Dmitrij Pawliczenko.
Jego aresztowanie poprzedzone zostało raportem naczelnika wiezienia №1 w Mińsku Olega Ałkajewa (w obawie o własne życie musiał uciekać z kraju -red.), który doniósł, że w przeddzień zaginięć polityków, Pawliczenko pobierał z depozytu więziennego pistolet, którym wykonywane są wyroki śmierci na skazanych.
Ale aresztowany Pawliczenko spędził za kratkami zaledwie kilka godzin. Został zwolniony na osobiste polecenie prezydenta Łukaszenki. Po kliku dniach stanowisko stracił prokurator generalny Oleg Bożełko i szef KGB Władimir Mackiewicz. Miejsce Bożełki zajął … Wiktor Szejman.
Po pewnym czasie zostały opublikowane dokumenty, w tym min. raport zastępcy ministra spraw wewnętrznych Nikołaja Łopatika, świadczące o tym, że za zaginięciem opozycyjnych polityków i działaczy społecznych stoi „szwadron śmierci”, który wypełniał rozkazy najwyższych władz.
Wśród osób podejrzewanych o udział w porwaniu i morderstwie wymienia się byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Siwakowa( z tego powodu Siwakow jak i wielu innych urzędników białoruskich, miał zakaz wjazdu na terytorium Unii Europejskiej).
W rozmowie Grigorija Ioffe z Aleksandrem Łukaszenką w 2011 roku uczestniczył zastępca szefa administracji prezydenta Aleksandr Radźkow, który obecnie pełni funkcję asystenta dyktatora.
Ioffe: Dlaczego wstrzymał pan śledztwo w sprawie aresztowanego Pawliczenko i zamiast zwolnić ze stanowiska jego, musiał odejść prokurator generalny Oleg Bożełko i szef KGB Władimir Mackiewicz, którzy aresztowali Pawliczenkę? We wszystkich pańskich biografiach….
Łukaszenka: Szczerze mówiąc, nie pamiętam.
Radźkow: Bożełko sam chciał się zwolnić, poprosił o przyjęcie dymisji.
Łukaszenka: Wydaje mi się, że Bożełko został powołany na inne stanowisko. My się z nim czasami kontaktujemy, nie bezpośrednio, przez innych ludzi. Były pamiętam jeszcze jakieś kwestie związane z jego synem… Sam Bożełko był człowiekiem bardzo przyzwoitym i pryncypialnym. Oczywiście to był taki kołchozowy chłopiec, ale dobrym był człowiekiem…
Ioffe: Ale nie mówimy o Bożełko. Chodzi o to, że Pawliczenko został aresztowany jako osoba podejrzana o morderstwo…
Łukaszenka: No i co, udowodnili mu to morderstwo?
Ioffe: Nie mam pojęcia.
Łukaszenka: Sprawa karna została zamknięta. Było śledztwo, ale sprawę zamknięto. Ja interweniowałem. Zapytałem: dlaczego wsadziliście go do więzienia? Dlaczego złapaliście go na ulicy i posadziliście. Badajcie dalej sprawę. Tym bardziej, że na Pawliczence już wtedy wisiało sporo spraw. Dlaczego? Dlatego, że stał on na czele OMON -u w Mińsku, i kiedy nasi nacjonaliści urządzali demonstracje i chcieli władzę obalić, Pawliczenko bardzo szybko reagował. On występował nie tyle za prezydentem – on był po prostu doskonałym oficerem. Jest rozkaz, to go wypełniał. Z różnych stron nie dawano mu spokoju. Kiedy przyszli do mnie i powiedzieli, że go przesłuchują, i że mają podejrzenia w stosunku do niego, zapytałem jakie mają dowody wobec niego. Przecież Pawliczenka nie był po prostu człowiekiem z ulicy. Zawsze był wrogiem naszej piątej kolumny, strasznym wrogiem. Ja im powiedziałem: Pokażcie mi wasze dowody. Oni powiedzieli, że mają nagranie, a ja na to: przynieście, posłucham.
Ioffe: Ma pan na myśli nagranie…
Łukaszenka: Nagranie z przesłuchania. Oni przynieśli mi wydrukowane. Ja mówię: a teraz przynieście mi oryginał nagrania. I okazało się, że nie pokrywają się, niektóre fragmenty zostały pominięte.
Radźkow: Oni wszystko zmontowali…
Łukaszenka: Powiedziałem im, że porównałem nagranie z wersją papierową i stwierdziłem rozbieżności. Co to za tendencyjne przesłuchanie? Zwolnijcie go! Biorę na siebie odpowiedzialność – jeśli ucieknie, biorę to na siebie. Ale on nigdzie nie uciekł…
Ioffe: Po co więc mieliby fabrykować sprawę?
Łukaszenka: Oni chcieli szybko złapać kogoś i zamknąć sprawę.
Ioffe: Ale oczywiście, w kontekście zniknięcia Hanczara i Krasouskiego
Łukaszenka: Nie pamiętam dokładnie. Krasowskiego, Gonczara i być może Zawadzkiego. To była, jak mówią „sprawa porwanych”.
Ioffe: Ale nie została ona wyjaśniona do tej pory
Łukaszenka: Nie zamykamy tej sprawy
Ioffe: Ale nic do tej pory nie zostało wyjaśnione
Łukaszenka: Dam panu jeden przykład. Znaleźliśmy artykuł w niemieckiej gazecie. Było tam zdjęcie naszego byłego ministra spraw wewnętrznych Zacharenki. Do tego czasu, my pięć lat badaliśmy sprawę i niczego nie mogliśmy znaleźć, a oni mają zdjęcie. Mamy jeszcze tę gazetę. Nasz MSZ wysłał do nich wniosek o udzielenie informacji. Nie było żadnej odpowiedzi.
Ioffe: Chce pan powiedzieć…
Łukaszenka: Ja nic nie chcę powiedzieć. Ale mogę podejrzewać? Jeśli nie udzielacie mi odpowiedzi, napisaliście artykuł po niemiecku w swojej gazecie. Nie pamiętam co to za gazeta, ale znana gazeta. No to przy czym tu Pawliczenko? A potem zbadali jego sprawę, przyszli i przeprosili – i Pawliczenkę też przeprosili. A my musieliśmy przywrócić go na stanowisko.
Ioffe: To znaczy, że nie był on absolutnie zaangażowany?
Łukaszenka: Absolutnie. No proszę, niech mi pan udowodni, że on jest winny, ale jeśli nie zostało udowodnione… Przecież człowiek nie igła w stogu siana? Nie
Ioffe: Ale rozumie pan, że sprawa dotyczy zniknięcia bez wieści. Już na zawsze stała się jakimś takim… nawet nie wiem jak to nazwać, w języku angielski istnieje termin „czerwony śledź”. To jak piorunochron, to jak coś co jest w pomieszczeniu i wszyscy na to zwracają uwagę.
Łukaszenka: No dobrze, a mało mamy takich śledzi u nas? Pamięta pan takiego Karpienkę? (lider opozycji, który zmarł nagle w 1999 roku) Tak zwany opozycjonista. Przyjaźniliśmy się z nim, byliśmy w dobrych stosunkach. Wiedziałem o nim wszystko i on o mnie wiedział wszystko.
Ioffe: Istnieje taka opinia, że Gonczar i Bułachow (były deputowany rady najwyższej Dmitrij Bułachow) pomogli zdobyć panu władzę.
Łukaszenka: Akurat. Oni sami siebie widzieli przy władzy. O czym pan mówi? Tak, oni doprowadzili mnie do najwyższej władzy.
Ioffe: Ale oni przy tym potrafili myśleć. Ja mówię o tym, co można przeczytać. Przy czym oni sądzili, że będą rządzić.
Łukaszenka: Tak, oni myśleli, że przyjdzie tu chłop ze wsi – a tak było na początku. I były próby…..
Gonczar był z Mińska, Bułachow z Mohylewa, ten był nieco spokojniejszy, potem wziąłem go na swojego asystenta. A potem coś stało się z jego sercem, umarł… On sam przyszedł do mnie, gdy uświadomił sobie, że nie miał racji, stracił rodzinę, a właściwie przyszedł do mnie jako bezdomny. Mówię mu: Dima, jaki problem, jeśli masz głowę na karku, a wtedy jeszcze miał, przyjmę cię z radością. Pracował jeszcze dwa lata przed śmiercią. A jeśli chodzi o Gonczara, to ja do tej pory nie wiem. Pasza Jakubowicz przyszedł do mnie i mówi, że Gonczar zostawił rodzinę. Wydałem polecenie, żeby żonę zatrudnili w Akademii Nauk, bo znałem Zinajdę Gonczar, w domu u nich bywałem, miał syna… Ja nie zostawiam ludzi,których kiedyś znałem. A ci zabawiali się w politykę. Ale do dzis nikt nie wie, gdzie oni są.
Gongadze znaleziono? (Ukraiński dziennikarz Georgij Gongadze, który zginął w 2000 roku, za jego zabójstwo skazano wyższych urzędników z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy).
Ioffe: tak znaleziono
Łukaszenko: to znaczy, że i naszych znajdą
Ioffe: nie wim, co powiedzieć…
– Czyli dymisje Bożełko i Mackiewicza nie są związane ze sprawą Pawliczenki?
Łukaszenka: Absolutnie nie są związane.
Kresy24.pl za tut.by
1 komentarz
Franciszek
16 kwietnia 2015 o 20:46No cóż, dobra ruska szkoła bandytów – KGB ma wielu swoich wychowanków zarówno na Białorusi jak i innych krajach sąsiedzkich.