„Na Kuropatach bywam praktycznie codziennie, bo przejeżdżam obok. I ciągle się zastanawiam: dlaczego te krzyże wprost przy drodze wystawili? Mimo wszystko, trzeba je nieco przesunąć. Bo wyrzucenie ich stamtąd, to byłby niewłaściwy krok, chociaż są one oczywiście jakimś rodzajem politycznej demonstracji” – oświadczył Aleksander Łukaszenka.
Białoruski prezydent przyznał, że po 21 latach prezydentury ani razu nie pofatygował się na miejsce kaźni tysięcy ofiar terroru stalinowskiego, gdzie z rąk oprawców w latach 30. z NKWD zamordowano dziesiątki tysięcy jego rodaków.
„Na samym miejscu nie byłem ani razu, ale mam zamiar tam zajechać. Chciałbym tam zajechać tak dla siebie, chciałbym tam sam pobyć, nie publicznie, zasięgnąć informacji, takiej odpolitycznionej. A jaka mi różnica? Dla mnie jako prezydenta, który za nic nie ponosi winy, ani za stalinizm, ani za faszyzm, chcę wiedzieć – kto tam kogo rozstrzelał – o ile to możliwe. Zrobię to, pomogą mi spojrzeć na to obiektywnie. I ja chcę tam pojechać. Nadszedł czas, żeby postawić tam kropkę. Przejeżdżając obok zawsze o tym myślę” – cytuje słowa Łukaszenki „Radio Svaboda”, które padły podczas wywiadu udzielonego po raz pierwszy od 20 lat trzem niezależnym mediom, 4 sierpnia 2015 roku.
Dmitrij Pankowiec ze „Svabody” poprosił o komentarz do wypowiedzi prezydenta, byłego przewodniczącego „Młodego Frontu” Pawła Siewieryńca, jednego z uczestników obrony Kuropat z 2001 roku przed buldożerami, które wjechały na uroczysko, gdy na polecenie władz rozpoczęły się prace przy budowie obwodnicy Mińska. (Czternaście lat temu w Kuropatach powstało miasteczko namiotowe, w którym przez kilka miesięcy, dniem i nocą koczowało dziesiątki obrońców, żeby nie dopuścić do zniszczenia mogił i krzyży – red.).
„Człowiek ponad dwadzieścia lat uważa się za prezydenta Białorusi i nie zdążył tam pojechać, dowiedzieć się co tam się wydarzyło? To jest niewybaczalne. Myślę, jego wizyta na Kuropatach jest możliwa tylko z obowiązku. To jest człowiek, który wypowiedział wojnę ludziom broniącym Kuropaty. Nie wierzę, że to się wtedy działo bez jego wiedzy. Jeśli przeprosi za to, wtedy będzie można rozmawiać z Łukaszenką o Kuropatach. Jest to jedna z tych wrażliwych spraw, gdzie wszystko dawno jest już jasne”.
Według Siewieryńca poruszenie kwestii Kuropat w rozmowie z niezależnymi dziennikarzami, to nic innego jak ukłon w stronę wyborców z „lepsza pamięcią historyczną”, ale mimo iż słowa Łukaszenki nie wybrzmiały optymistycznie, dobrze, że temat został poruszony.
Kresy24.pl/svaboda.org
3 komentarzy
ltp
5 sierpnia 2015 o 18:28Bo to marnie przefarbowane bolszewickie, czerwone ścierwo . Przecież to widac i za przeproszeniem czuć.
micg
5 sierpnia 2015 o 20:14szczerze wątpie żeby łukaszenko był białorusinem to pewnie jak deportacja z zssr bo jakim trzeba było byc zerem żeby to powiedziec plus do tego rusyfikowac językowo białorus
Wiktoria
6 sierpnia 2015 o 16:57Nędzna kreatura Putina, czerwony dyktator Łukaszenko jest tyle lat prezydentem i ani razu nie był w Kuropatach-toż to absurdalne.I ta prawdziwa wojna za nie działa się nie bez jego wiedzy.A teraz niby o niczym nie wie, kłamca.