30 października, Aleksander Łukaszenka na spotkaniu z pracownikami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Białorusi oświadczył, że opozycjoniści protestujący przeciwko wynikom wyborów prezydenckich „przekroczyli czerwone linie w wielu kierunkach”, próbując „zdestabilizować infrastrukturę państwa”. Publicznie ostrzegł uczestników manifestacji, że odtąd odpowiedzią na ich działania będzie ostra reakcja ze strony aparatu siłowego.
Według Łukaszenki, władze były dotąd tolerancyjne, ale protestujący przekroczyli „czerwone linie… na wielu kierunkach”. Odniósł się do sabotażu na kolei i wywieszania biało-czerwono-białych flag (które Łukaszenka nazwał „faszystowskimi”) na liniach energetycznych.
„Ci, którzy dzisiaj próbują zniszczyć i zdestabilizować infrastrukturę państwa, powinni wiedzieć: od dziś, zwłaszcza w mieszkaniach obywateli, w których się ukrywają, że od dzisiaj nie bierzemy jeńców” – powiedział Aleksander Łukaszenka.
Jak oświadczył, polecił generałom, żeby postępowali bardziej zdecydowanie; „jeśli ktoś tknie funkcjonariusza, powinien co najmniej wyjść bez rąk. Mówię to publicznie, żeby wszyscy mieli świadomość naszego dalszego zdecydowania.(…) Nie możemy się już cofać i nie zamierzamy tego robić” – dodał.
Zwracając się do zebranych na sali wysokich oficerów oświadczył; „Kto jest gotów, będziemy działać”.
Jednocześnie Łukaszenka przypomniał obecnym oficerom i generałom, że teraz „nie jest połowa ubiegłego wieku”, więc musiałby działać „ładnie” i „cierpliwie”.
Od 9 sierpnia na Białorusi trwają protesty przeciwko wynikom wyborów. 26 października była kandydatka na prezydenta Swietłana Tichanowska wezwała do ogólnokrajowego strajku w tym kraju. o
oprac. ba na podst. euroradio.fm
1 komentarz
Krym Nasz!
30 października 2020 o 18:48ten proputinowski bandzior zacznie mordować swoich obywateli