Wszystko wskazuje na to, że białoruska gospodarka jeszcze nie pójdzie na dno. A to dzięki kolejnej transzy antykryzysowego kredytu od Unii Euroazjatyckiej, oraz dostaw rosyjskiej ropy na poziomie gwarantującym przetrwanie. Ale jakim cudem białoruskiemu, „kołchozowemu” prezydentowi udaje się tak manewrować, wodzić za nos zaprawionych w światowej polityce kremlowskich strategów? – zastanawia się publicysta Jakub Korejba.
Jego zdaniem Aleksander Łukaszenka jest sprytnym graczem. Umiejętnie wykorzystuje ambicje znacznie silniejszych od siebie partnerów. Białoruski prezydent jakby z zamysłem postawił na kompleksy rosyjskich przywódców, którzy pomimo geopolitycznych zmian na świecie postrzegają wciąż UE i NATO, jako zagrożenie dla Rosji i jej interesów, a Białoruś jako strefę buforową.
Z ich punktu widzenia, jeżeli Białoruś „przejdzie” do obozu wroga, granica przesunie się o 600 kilometrów na wschód i Smoleńsk, „brama, przez którą wrogowie wdzierali się do Moskwy” znajdzie się na „linii frontu”.
Dzięki przynależności Białorusi do Unii Euroazjatyckiej i funkcjonującej w jej ramach wspólnoty gospodarczej, a także uczestnictwa we wspólnym wnp-owskim systemie obrony, Putin żyje w przekonaniu, że wbrew wszystkiemu, ma swoją UE, swoje własne NATO, a teraz to już tylko krok dzieli go od wskrzeszenia Związku Radzieckiego.
I wreszcie, czuły punkt Zachodu, czyli prawa człowieka. Nikt nie powie o Putinie, że to ostatni dyktator Europy, że satrapa, że w kraju przez niego rządzonym panuje rezim, autorytaryzm i Bóg wie co jeszcze. Wszystkie te zarzuty wyczerpał baćka, wziął to na siebie.
„Przy Łukaszence Putin może grać demokratę i partnera Zachodu jako cywilizowany lider i konstruktywny partner do rozmów. Dzięki jego ekstrawagancjom Baćki, Rosja nie jest pod względem standardów cywilizacyjnych na ostatnim miejscu w Europie.”
Kresy24.pl/interia.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!