Geneza polskiej granicy wschodniej, arbitralnie wyznaczonej na konferencjach w Teheranie i Jałcie wzdłuż tzw. linii Curzona, sięga końca XVIII wieku. Ostatecznego kształtu nabrała na odcinku białoruskim w 194, ukraińskim w 1951, a rosyjskim dopiero w 1957 roku.
12 stycznia 1945 roku, gdy opinia publiczna państw koalicji antyhitlerowskich żyła przygotowaniami do konferencji przywódców Wielkiej Brytanii, USA i ZSRR, minister informacji i dokumentacji Adam Pragier instruował placówki dyplomatyczne, jak przeciwdziałać propagandzie o konieczności zaakceptowania przez Polskę tzw. linii Curzona. Oprócz argumentów odwołujących się do stosunków narodowościowych, prawa międzynarodowego, historii, oblicza kulturowego Ziem Wschodnich czy woli miejscowej ludności, w rozesłanym okólniku znalazł się taki passus: „Linia Curzona” wraz z jej przedłużeniem w Małopolsce Wschodniej jest bardzo zbliżona do linii rozbioru Polski, ustalonej między Niemcami a Rosją w dniu 28 września 1939 r. (tzw. linii Mołotow-Ribbentrop). Różnica między obu liniami wynosi zaledwie 5,6% ogólnego obszaru Polski i niecałe 4% zaludnienia. Podkreślać należy również, że „Linia Curzona” jest niemal identyczna z zachodnią granicą terytoriów, anektowanych przez Rosję w trzecim rozbiorze Polski w roku 1795.
Trzeci rozbiór a linia Curzona
Pragier miał rację. Proponowana przez Stalina granica faktycznie była niemal identyczna z granicą trzeciego rozbioru. Była też równie sztuczna jak tamta. O ile bowiem zaborcy w pierwszym rozbiorze starali się swoje aneksje przedstawiać jako działania legalne (uzasadniano je rzekomymi tytułami historycznymi), o tyle podczas drugiego i trzeciego rozbioru o pozory nie dbano. Terytorium Rzeczypospolitej krojono, jak się dało, nie bacząc nie tylko na kwestie etniczne, które miały nieporównanie mniejsze znaczenie niż kilkadziesiąt lat później, ale i na więzi gospodarcze czy historyczne danego obszaru.
Arbitralnie podzielono również obszar województwa grodzieńskiego, wydzielonego na sejmie 1793 roku z województwa trockiego. Jego wschodnią część anektowała Rosja, a zachodnią, zaczynającą się tuż na zachód od Grodna, Prusy. Wprawdzie już w 1807 roku pruski departament białostocki stał się rosyjskim obwodem białostockim, niemniej kordon rozbiorowy z 1795 roku trwał dalej: na północnym odcinku jako granica obwodu białostockiego, a na południowym jako przebiegająca na Bugu granica oddzielająca Cesarstwo Rosyjskiego od Księstwa Warszawskiego, a potem Królestwa Polskiego.
O ile jeszcze na początku XIX wieku rosyjskie elity zazwyczaj traktowały przyłączone przez Katarzynę II prowincje jako Polskę, to wraz ze wzrostem w Europie znaczenia ideologii narodowych linia trzeciego rozbioru stała się dla nich rubieżami „ziem rdzennie rosyjskich”. Przyłączenie Litwy i Rusi przedstawiano urzędowo jako ich „odzyskanie”. Utożsamianie ruskości z rosyjskością – charakterystyczne dla rosyjskiej kultury – pozwalało przedstawiać średniowieczne dzieje tych ziem jako historię Rosji, a mowę zamieszkującego je ludu (różne gwary białoruskie i ukraińskie) jako narzecza języka rosyjskiego. W konsekwencji rosyjska opinia publiczna zaczęła widzieć w kordonie na Bugu granicę polskiego i rosyjskiego terytorium narodowego. Słynny rosyjski historyk Nikołaj Karamzin w 1819 roku wskazywał carowi Aleksandrowi I, rozważającemu poszerzenie Kongresówki o część ziem litewsko-ruskich, że Katarzyna II mieczem odzyskała dawne ruskie ziemie, a choć Litwa i Wołyń chcą Królestwa Polskiego, to my pragniemy niepodzielnego Cesarstwa Rosyjskiego.
Nie za daleko na wschód
Polskie elity narodowe miały świadomość, że Polska nie kończyła się na Bugu. Zachował ją też dłuższy czas lud ruski i litewski. W 1861 roku doszło np. do wielkich demonstracji w Kownie i Horodle, na granicy Kongresówki i cesarstwa – na obu brzegach Niemna i Bugu kilkunastotysięczny tłum składający się z ludzi różnych stanów mówiących po polsku, litewsku i ukraińsku manifestował wolę jedności. Ukraińscy przewoźnicy przeprawiający ludzi przez Dniepr jeszcze w drugiej połowie XIX wieku mówili, że przewożą do „Polszczy”. Rosyjscy pamiętnikarze zwracali uwagę, że lud ukraiński „Polszczą” nazywa Podole. Natomiast rosyjskie ograniczanie nazwy Polska do Królestwa Polskiego wraz z ostateczną, wydawałoby się, stabilizacją władzy państw zaborczych, zaczęło się upowszechniać również na Zachodzie.
Gdy po klęsce Niemiec i rewolucji rosyjskiej w listopadzie 1918 roku powstała rzeczywista polska państwowość, a wiosną i latem 1919 roku wojska polskie w wielu miejscach przekroczyły nie tylko linię trzeciego, ale nawet drugiego rozbioru, okazało się, że sposób myślenia zachodnich elit nie zmieniał się tak szybko jak rzeczywistość polityczna. Kongresówka pełniła rolę mentalnej kotwicy określającej punkt wyjścia do rozważań o polskich granicach. W szczególności dotyczyło o Brytyjczyków: nadzieje na obalenie w Rosji władzy bolszewików i świadomość, że wytyczenie polskiej granicy wschodniej bardziej na wschód od Bugu wywoła opór rosyjskich elit wszelakiej maści popychały władze w Londynie do ograniczania polskich aspiracji terytorialnych. Linia trzeciego rozbioru zdawała się rozsądnym kompromisem dlatego, że pozostawiała po polskiej stronie również Białostocczyźnie, mimo że choćby względy etnograficzne przemawiały za dołączeniem do Polski co najmniej Grodzieńszczyzny i Wileńszczyzny.
Linia zbieżna z granicą trzeciego rozbioru została wspomniana w Deklaracji Rady Najwyższej Głównych Mocarstw z 8 grudnia 1919 roku w sprawie tymczasowej granicy wschodniej Polski. Zawierała ona wprawdzie zastrzeżenie, iż nie ogranicza ona prawa Polski do ustalenia ostatecznej granicy bardziej na wschód, lecz w praktyce rychło o tym zapomniano. 11 lipca 1920 roku linia ta została oficjalnie zaproponowana przez rząd brytyjski bolszewikom (telegraf ministra spraw zagranicznych George’a Curzona) jako linia rozejmowa, przy czym w ostatnim momencie dodano również jej przebieg w Galicji, i to w wersji odcinającej Lwów od Polski.
Nietrwała granica wschodnia Drugiej Rzeczypospolitej
Zwycięstwa nad bolszewikami pod Warszawą i nad Niemnem zmieniły sytuację na tyle radykalnie, że linia Curzona, skądinąd od razu odrzucona przez bolszewików, przestała być punktem odniesienia dla polsko-sowieckich rozmów pokojowych. Natomiast stan świadomości ukształtowany przez porozbiorową rzeczywistość dał o sobie znać w inny sposób. Otóż zgodnie z postanowieniami traktatu pokojowego zawartego w Rydze 18 marca 1921 roku, granicą między Polską a sowiecką Ukrainą stawała się rzeka Zbrucz, co zresztą było powtórzeniem postanowień polsko-ukraińskiej umowy z kwietnia 1920 roku. W ten sposób wytyczona w 1772 roku podczas pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej granica, która od 1793 roku rozdzielała imperia Habsburgów i Romanowów, została usankcjonowana przez Polskę i Ukrainę. Gdy wytaczano ją w XVIII wieku, sztucznie przedzielała obszar historycznego Podola, a także oddzielała skrawki Wołynia od reszty tej prowincji. W wyniku prawie półtorawiecznego istnienia nabrała charakteru oczywistego.
Natomiast w części środkowej i północnej granica wyznaczona w traktacie ryskim częściowo nawiązywała do linii drugiego rozbioru i miała równie nienaturalny charakter, rozdzielając, zwłaszcza na Wołyniu i Polesiu, region jednolity pod względem narodowościowym i więzi gospodarczych. Dzieliła na pół obszar ukraińskojęzyczny między Bugiem a Dnieprem. Jedynie w północnej części granicy uzasadnieniem takiego a nie innego podziału – prócz siły oręża – były względy wyznaniowe. Polskie władze na zasadzie samoograniczania nie wysuwały roszczeń do całości obszarów historycznej Litwy, lecz jedynie do tej części, którą w większości zamieszkiwali Polacy lub katoliccy Białorusini.
Gwoli porządku dodajmy, że również granica polsko-litewska rozrywała historyczne terytorium Litwy na obszar „przeważnie polski” i „przeważnie litewski”. Wyznaczono ją jeszcze w 1919 roku, najpierw jako linię demarkacyjną wojsk polskich i litewskich, potem została zatwierdzona na paryskiej konferencji pokojowej. Oczywiście nie zadowalała ona wszystkich – Litwini nie chcieli opuścić np. Sejn, skąd zostali wyparci dopiero po wybuchu lokalnego powstania. Z kolei władzy litewskiej nie uznawali np. mieszkańcy Warwiszek, szlacheckiego zaścianka nad Niemnem, położonego mniej więcej 30 km na wschód od obecnego styku granic Polski, Białorusi i Litwy. Utworzyli oni minirepublikę, która przetrwała aż do 1923 roku, gdy została zlikwidowana przez regularną armię litewską.
Kolejne zmiany
Sama granica ryska funkcjonowała w rzeczywistości jedynie 18 lat. 17 września 1939 roku polski ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski otrzymał notę, w której rząd sowiecki informował, iż państwo polskie wobec klęsk wojennych i „zniknięcia rządu” faktycznie przestało istnieć, toteż Armia Czerwona rozpoczęła, mówiąc językiem współczesnym, operację humanitarną, mającą na celu ochronę ludności „Ukrainy Zachodniej” i „Białorusi Zachodniej”. Po podboju ziem wschodnich Drugiej RP ZSRR ją anektował, czyli bezprawnie inkorporował (1 i 2 listopada 1939 roku), a Wileńszczyznę, równie nielegalnie, przekazał Litwie. Oczywiście z prawnomiędzynarodowego punktu widzenia Polska nadal była suwerenem na tym obszarze, a Sowieci okupantem wojennym, natomiast działania Moskwy tworzyły nową rzeczywistość polityczną. O odzyskaniu zajętych przez Sowietów ziem można było myśleć jedynie w przypadku klęski wojennej ZSRR, a na to się nie zanosiło. Alternatywą było porozumienie z ze Stalinem, co wymagało posiadania atutów pozwalających przekonać go do anulowania aneksji. Polska dyplomacja nie mogła przy tym liczyć na wydatne wsparcie sojuszników. Francja została wyeliminowana z wojny już w 1940 roku, a Wielka Brytania ani nie była przekonana do słuszności granicy ryskiej, ani nie posiadała narzędzi, aby przywrócić polską suwerenność na całym okupowanym obszarze. O linii Curzona jako alternatywie dla linii Ribentrop–Mołotow już w październiku 1939 roku dyskutowali brytyjscy eksperci z ośrodka analitycznego Chatham House, a Winston Churchill mówił o niej jeszcze na posiedzeniu Gabinetu Wojennego 25 września 1939 roku. Jednocześnie polski rząd emigracyjny odbierał sygnały pozwalające przypuszczać, że w razie zwycięstwa koalicji nad Niemcami sam ZSRR będzie chciał rozpocząć negocjacje z Polską na temat uregulowania wzajemnych stosunków. W listopadzie 1939 roku wysoki sowiecki dyplomata rezydujący w Genewie przy Lidze Narodów przekazywał Rumunom, że jeśli antyhitlerowska koalicja zwycięży, to w ostateczności Związek Sowiecki mógłby przyznać przyszłej Polsce linię Curzona.
Po wznowieniu stosunków dyplomatycznych między Polską a ZSRR w 1941 roku – bez odniesienia się do kwestii granic – linia Curzona stała się stałym postulatem Kremla, który domagał się jej uznania. Oczywiście jej przebiegł mógł ulec pewnym modyfikacjom. W grudniu 1941 roku w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych powstał wewnętrzny dokument, w którym rozważano pozostawienie Polsce Lwowa pod warunkiem ustąpienia Wilna i Białegostoku lub na odwrót, a także przekazanie jej części Prus Wschodnich. Po klęsce Niemiec pod Stalingradem niechęć ZSRR do kompromisów radykalnie spadła. Najpóźniej w pierwszej połowie 1944 roku, po fiasku negocjacji z rządem emigracyjnym i wzrostu znaczenia sowieckiej Ukrainy wewnątrz ZSRR, Stalin podjął definitywną decyzję o narzuceniu Polsce linii Curzona w wariancie bez Lwowa.
Z takim kształtem granicy pogodziły się najpierw polskie środowiska prosowieckie. Porozumienie zawarte 27 lipca 1944 roku przez ZSRR a Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego przewidywało, że granicą między Polską a ZSRR stanie się linia Curzona bez Lwowa. Jedynym, co udało się wytargować od Stalina, była część Puszczy Białowieskiej i niewielkie tereny położone na wschód od linii Curzona, które wedle niemiecko-sowieckiej umowy rozbiorowej miały należeć do niemieckiej strefy interesów państwowych. PKWN zgodził się natomiast z tym, żeby początek linii Curzona liczyć nie od przedwojennej granicy polsko-litewskiej koło wspomnianych już Warwiszek, a potem wzdłuż biegu Niemna i Łosośny opływającej Grodno od zachodu – czyli wzdłuż granicy trzeciego rozbioru – ale aby ją nieco skrócić, odcinając w ten sposób od Polski tzw. Suwalszczyznę Sopoćkińską, liczącą ok. 450 km kw., a zamieszkaną do dziś dzień prawie wyłącznie przez Polaków.
Sowiecka dyplomacja miała świadomość wątpliwej mocy prawnej porozumienia z PKWN – w końcu dla świata zachodniego, który nadal uznawał rząd RP w Londynie, był to w zasadzie układ, który ZSRR zawarł sam ze sobą. Dlatego po ukonstytuowaniu się w Warszawie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z udziałem nie tylko przedstawicieli PKWN, ale i np. ludowców i ich lidera byłego premiera Stanisława Mikołajczyka oraz po uzyskaniu przez ów rząd uznania międzynarodowego, zawarto właściwą już umowę graniczną z Polską. Traktat podpisany 16 sierpnia 1945 roku powtarzał przebieg granicy wyznaczony umową z PKWN i wszedł w życie w chwili wymiany dokumentów ratyfikacyjnych przez oba państwa, 5 lutego 1946 roku. Wtedy Polska prawnie utraciła Lwów i Wilno, a ZSRR z okupanta stał się suwerenem Ziem Wschodnich.
Ostateczna delimitacja granicy
Granica wyznaczona w 1945 roku wcale jednak nie przetrwała do dziś. Protesty Polaków zamieszkujących Suwalszczyznę Sopoćkińską zostały wprawdzie zignorowane, ale w 1947 roku podczas delimitacji granicy polskim ekspertom udało się doprowadzić do jej przesunięcia na wschód od kilkuset metrów do nawet trzech kilometrów. Wystarczyło to, aby w 1948 roku, ku zadowoleniu miejscowej ludności, do Polski powróciło ok. 30 wsi, np. Bobrowniki i Usnarz Górny. W tym samym czasie oddano ZSRR 12 wiosek zamieszkanych przeważnie przez ludność białoruską, a część miejscowości podzielono. Bilans tej korekty był dla Polski zdecydowanie korzystny.
Wzajemne drobne korekty graniczne poczyniono także na odcinku z sowiecką Ukrainą. Polska uzyskała m.in. w 1948 roku Medykę. W 1947 roku, w ramach porozumienia o delimitacji, wytargowano także ostrów na Bugu koło Kryłowa z ruinami zabytkowego zamku. Wprawdzie wyspa leżała na wschód od głównego koryta rzeki, ale, o dziwo, do Sowietów trafił argument, że jest ona związana z położoną po polskiej stronie wsią.
Do znaczącej wymiany terytorium doszło w roku 1951. Polska oddała ZSRR teren liczący 480 km kw.,, w tym kilka miasteczek jak Bełz czy Krystynopol w tzw. zakolu Bugu, na obszarze o bardzo żyznych glebach oraz odkrytych jeszcze przed wojną bogatych złożach węgla, a dostała w zamian obszar o takiej samej wielkości w Bieszczadach dookoła Ustrzyk Dolnych z wytrzebionymi lasami, wybitą zwierzyną i niewielkimi złożami ropy naftowej. Zazwyczaj ocenia się, że na tej wymianie Polska straciła gospodarczo, i wskazuje, że kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Ukraińców musiało zostać przesiedlonych z cedowanych obszarów. Po kilkudziesięciu latach wiemy jednak, że przyroda się odnowiła, a Bieszczady są bardzo atrakcyjne turystycznie. Co więcej, wymiana umożliwiła zbudowanie zapory na Sanie w Solinie.
W 1952 roku ZSRR zaplanował kolejną wymianę, tym razem dotyczącą terytoriów liczących nawet 1200–1300 km kw. Polska traciłaby m.in. Hrubieszów i Horodło, a uzyskiwała Chyrów, o który zabiegała jeszcze w 1945 roku, i linię kolejową z Przemyśla w Bieszczady. Śmierć Stalina i rywalizacja o władzę na Kremlu sprawiły, że te plany odłożono, by nigdy do nich już nie wrócić.
Ostatnim elementem wytyczania „politycznie” wschodniej granicy było przeprowadzanie jej przez niemieckie do 1945 roku Prusy Wschodnie. Linię graniczną, ustaloną na papierze w 1945 roku, w terenie sowieccy dowódcy przesuwali na południe, gdzie się dało, czasem o kilka kilometrów – w rezultacie np. z Iławy Pruskiej musiał się ewakuować polski starosta, a miasteczko, wsławione tym, że opodal rozegrała się historyczna bitwa armii Napoleona z Rosjanami i Prusakami, ostatecznie trafiło do ZSRR. Drobne poprawki graniczne dotyczące np. dróg lokalnych czy fragmentów jezior wprowadzono jeszcze przy okazji porozumienia o delimitacji tej granicy w 1957 roku. Wtedy granica też nabrała obecnego kształtu. Jej przebieg potwierdziły traktaty zawarte przez Trzecią Rzeczpospolitą z Rosją, Ukrainą i Białorusią w 1992, a z Litwą w 1994 roku. Żadne państwo ich nie kwestionuje.
Łukasz Adamski, wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia
fot. Ulotka z 1944 lub 1945 roku przeciwko ustanowieniu linii Curzona jako wschodniej granicy Polski/Wikimedia Commons
Tekst został opublikowany w numerze grudniowym „Mówią wieki” (Między Rzecząpospolitą a Rosją. Granice rzeczywiste i wyobrażone)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!