Filmów dokumentalnych o Putinie było wiele. Śledcze, biograficzne, interwencyjne, pamflety, panegiryki… Ale film „Świadkowie Putina” Witalija Manskiego pokazywany na tegorocznym festiwalu filmów dokumentalnych Millenium Docs Against Gravity jest czymś szczególnym. Ani wcześniej, ani później nie udało się żadnemu filmowcowi podejść tak blisko Putina i zajrzeć tak głęboko za kulisy rosyjskiej polityki. Nie tylko dosłownie, ale też skłonić do tak szczerych wypowiedzi i zachowań przed kamerą.
Widz ma wrażenie, że spotkał Władimira Putina i inne kluczowe osoby rosyjskiej polityki (również np. Borysa Jelcyna) niemal twarzą w twarz. Takie spotkanie pozostawia trwałe ślady, nie da się już go zapomnieć. Nie mówię, że zostawia ślady na psychice, ale na pewno już na zawsze wpłynie na postrzeganie Rosji.
Jak może Czytelniczki i Czytelnicy wiedzą, Witalij Manski na przełomie wieków był znanym dziennikarzem rosyjskiej telewizji państwowej. Może dlatego wówczas ufali mu zarówno Jelcyn, jak i Putin, jak i inni ważni ludzie w Rosji. Nie ma co ukrywać – na przełomie wieków pomagał w promowaniu Putina na nowego prezydenta Rosji. Wpuszczano go z kamerą i na salony, i do życia prywatnego. Chętnie i dość otwarcie z nim rozmawiano. Po paru latach Manski jako zbyt myślący i niezależny został zmuszony jednak do odejścia z telewizji. Kręcił dalej filmy dokumentalne na własny rachunek, a po agresji Rosji na Ukrainę nie mógł się z tym pogodzić (urodził się we Lwowie i czuje się z Ukrainą związany) i zamieszkał na Łotwie.
20 lat po dojściu Putina do władzy na Kremlu wypuścił kolejny swój film składający się z materiałów wówczas nakręconych, nie tylko scen z kuluarów, ale też na przykład scen z toczącego się w tle życia codziennego w rosyjskich miastach. Wiele z tych zdjęć nie było dotąd pokazywanych. Towarzyszy im oszczędny komentarz reżysera. Ogląda się momentami jak film fabularny, a nie dokumentalny.
Ten obraz jest naprawdę wstrząsający, ale chyba nie jestem w stanie w pełni wyjaśnić, dlaczego. Same w sobie te rozmowy i ujęcia nie są aż tak niesamowite. Ale połączone wszystkie razem, sprzęgnięte z tym, co wiemy, co się zdarzyło w kolejnych 20 latach, jak to się mówi, wbijają w fotel. Weźmy choćby takie coś: scena, kiedy w wieczór wyboru Putina na prezydenta wspólnie świętuje jego sztab. W tle, na dodatek, leci wywiad z Borysem Niemcowem. Jeżeli ktoś się interesuje rosyjską polityką, to wie, że zdecydowana większość z ludzi uwiecznionych w tej scenie albo została zabita, albo poróżniła się z Putinem i jest w głębokiej opozycji. No i jest jeszcze żona Władimira Putina, Ludmiła, która się z nim rozwiodła. W zasadzie, w bezpośrednim otoczeniu Putina spośród obecnych przy nim w momencie pierwszego zwycięstwa w wyborach na prezydenta pozostali tylko Władysław Surkow (zajmuje się m.in. Ukrainą i ideologią) i obecny premier Dmitrij Miedwiediew.
Ujawniono materiały ze śledztwa w sprawie tajemniczej śmierci w USA byłego doradcy Putina
Albo scena, gdy żona reżysera na wieść o tym, że Jelcyn odchodzi i zastąpi go Putin, zamyka się w pokoju, nie chce, żeby ją filmowano i płacze. Mówi, że jest przerażona tym, co będzie z Rosją, co będzie z nimi. Starsza córka Manskiego też patrzy smutno w kamerę. Reszta jednak jest mniej lub bardziej zadowolona, nawet sam reżyser początkowo bez większych obaw podchodzi do nowego władcy. Cieszy się Borys Jelcyn i jego rodzina, cieszy się w jednej ze scen nawet Tony Blair, premier Wielkiej Brytanii.
I rok później Manski znowu wraca z kamerą do domu Jelcyna. Jelcyn wygląda fizycznie lepiej niż zaraz po opuszczeniu Kremla. Widać wyraźnie, że wprost przygniatała go władza. Ale jednocześnie jest bardziej chmurny. Na pytanie, co sądzi o tym, że jedną z pierwszych decyzji Putina było przywrócenie hymnu sowieckiego, z tym że z nowymi słowami (tego samego Siergieja Michałkowa), kręci głową. Manski podsuwa mu myśl, którą wcześniej usłyszał od Putina, że hymn stary, ale przecież słowa nowe, więc może to kompromis. Jelcyn odpowiada tylko: „czerwonieńkie”. I pogrąża się znowu w smutnej zadumie.
Inna scena to wyjątkowo szczera rozmowa reżysera z Putinem właśnie o Związku Sowieckim. Putin jeszcze niepewny na nowym stanowisku, ale już mniej więcej wie, czego chce. Manski mówi, że przywracanie sowieckich symboli nie podoba się nawet ludziom, którzy na Putina głosowali. Putin mówi, że w Rosji jest 140 milionów mieszkańców i zawsze komuś coś się będzie nie podobać. Ale, dodaje Putin, przekonałby wszystkich, gdyby mógł z każdym Rosjaninem porozmawiać. Brzmi niewinnie, ale gdy uświadomimy sobie, że Putin to pułkownik KGB, potem FSB, który pewnie umie przesłuchiwać…
Albo: Putin spotyka się z zachwyconą nim nauczycielką z czasów szkolnych i jej mężem. Na odchodne Putin dostaje ogórki kiszone, nauczycielka go ściska i mówi, żeby robił, co uzna za stosowne, mąż nauczycielki, dystyngowany starszy pan o wyglądzie akademika rzuca w drzwiach: i trzeba wyrwać wszystkie chwasty, żeby potem dobrze rosło.
Cóż, „wyrywanie chwastów” w Rosji trwa najwyraźniej do dziś. Setki więźniów politycznych, dziesiątki tysięcy ofiar, także cywilnych, wojen w Czeczenii, Gruzji i na Ukrainie, zamachy, tajemnicze śmierci, kampanie oszczerstw i dezinformacji, pokazowe procesy, grabież majątku narodowego, cyberataki przeciwko krajom Zachodu i grożenie zagładą atomową… Czy w Rosji zawsze musi tak być? Na ile Putin jest tego wszystkiego siłą sprawczą, a na ile to realia, do których się dostosowuje? Czy sam prze do powiększania swojej władzy, czy ktoś nim steruje? O co mu właściwie chodzi? Te pytania unoszą się nad tym filmem, i są to pytania, które bezustannie nurtują całą myślącą rosyjską inteligencję, a jej przedstawicielem jest Manski.
“Czas odebrać Rosję oszustom”. Tysiące ludzi demonstrowały w rocznicę śmierci Borysa Niemcowa
Putin i wszyscy inni sportretowani w tym filmie jawią się bardzo… ludzko. Nie ma tu ani nic demonicznego, ani nie ma też żadnej głębi ideowej czy duchowej. W tych dygnitarzach z rosyjskich i posowieckich elit, łącznie z Putinem, jest nawet coś ujmującego, na przykład skłonność do pewnej refleksji i uczuciowości. Nie widać, przynajmniej na zewnątrz, pychy, jest wręcz pewna nieśmiałość. Z jednej strony mamy wiedzę o tym, do czego zdolny jest rosyjski system, z drugiej widzimy z bliska jego najważniejszych ludzi, i ludzi, którzy go popierają i będą popierać mimo wszystko, i nie budzą żadnych skrajnych uczuć. Nie znajdujemy w nich nic specjalnego, ani na dobre, ani na złe.
Manski nazywa siebie jednym ze „świadków Putina”, świadków tego, co się stało, i co się dzieje z ich krajem. Ten film jest też świadectwem stanu ducha i poglądów części rosyjskiej inteligencji, która nie ma wątpliwości, że zarówno ZSRS był złem, jak i to, co się dzieje teraz z Rosją jest złem. A zło okazuje się, jak zwykle, banalne.
Podliczono, ilu jest w Rosji i na Krymie więźniów politycznych
Marcin Herman
Świadkowie Putina, reż. Witalij Manski, Czechy, Szwajcaria, Łotwa, 2018
Informacja o filmie tutaj.
Inna recenzja filmu „Świadkowie Putina” na naszym portalu tutaj.
Fot. Kadr z filmu „Świadkowie Putina”
1 komentarz
Darek
26 maja 2019 o 19:56Wszystko jest tak charakterystyczne, że można żywcem wstawiać do podręczników. Niedawno obejrzałem dokument o uwielbieniu Stalina w Rosji i dosłownie krok po kroku udowadniał on opis cywilizacji turańskiej. Na początek ludzie którzy uważają go za „męża opatrznościowego”, wszelkie ofiary są „uzasadnione”. Następnie kilka scen także z przeciwnikami. Nieliczni, naprawdę nieliczni występujący w filmie mogą być zaliczeni do innego kręgu cywilizacyjnego. Najbardziej charakterystyczne były siostry którym Stalin zamknął matkę do łagru za to, że w czasie wojny kupiła odrobinę zboża. Opowiadaly jak wyglądało życie bardzo małych dzieci pozbawionych matki, a na koniec pojawił się strach: „Czy to co mówimy nie zaszkodzi Rosji? Czy nie dostaniemy rykoszetem?”. Tak wyglda kontrola umysłów w tej cywilizacji, jest sprawna aż do bólu!
Najciekawsze były sceny z młodzieżą. Młodzi historycy dyskutowali czy wojnę wygrał Stalin czy Rosjanie. Nawet nie próbowali analizować przyczyn tej wojny oraz jej skutków: sam „czerwony car” dał radę czy pomogli także jego poddani… Albo prelegent nazywajacy Putina Władimirem IV, oddający mu cześć (jak mówił) jako człowiekowi, a nie prezydentowi (sic!). Oraz konkluzja, że demokracja w Rosji sie nie przyjmie. Tak, turańskość i demokracja są jak ogień i woda co ten pan wybitnie udowodnił – toćka w toćkę robił to co o Rosjanach napisał Koneczny.