Według litewskiego wywiadu, władze Białorusi są rozczarowane współpracą z Rosatomem, który buduje pod Ostrowcem na Białorusi elektrownię jądrową. Inwestycja jest finansowana przez Kreml i powstaje przy granicy białorusko – litewskiej (50 km od Wilna).
Powołując się na wywiad, media na Litwie donoszą, że z powodu nacisków Rosji i braku kompetencji rodzimych ekspertów, Białoruś jest bezbronna.
Jak informuje Delfi, powołując się na raport wywiadu, w miarę zbliżania się daty uruchomienia pierwszego bloku energetycznego białoruskiej elektrowni jądrowej, rosną napięcia między białoruskim rządem a przedstawicielami firmy Rosatom, która realizuje projekt.
W tradycyjnym dorocznym raporcie Departamentu Bezpieczeństwa Państwa i wywiadu wojskowego Litwy stwierdza się, że elektrownia jądrowa budowana jest wbrew międzynarodowym standardom bezpieczeństwa.
„Im bliżej terminu uruchomienia Białoruskiej Elektrowni Atomowej (BelEA) rosną napięcia między odpowiedzialnymi za nią białoruskimi ministerstwami, zleceniodawcami projektu i przedstawicielami firmy Rosatom – wszyscy obawiają się odpowiedzialności za ewentualne incydenty w budowanej w pośpiechu BelEA” – czytamy w raporcie.
Wywiad zwrócił uwagę na fakt, że niejaki Dmitry Romaniec, który nadzorował budowę elektrowni, zrezygnował w lipcu 2019 r.
Litewski wywiad uważa, że jego rezygnacja to chęć uniknięcia odpowiedzialności za incydenty, które już miały miejsce, oraz za dalsze skomplikowane prace, przygotowujące elektrownię do uruchomienia.
Według raportu, Białoruski Komitet Śledczy wszczął nawet dochodzenie w sprawie incydentów na budowie. Kilka osób, które pracowały dla rosyjskiego kontrahenta zostało zatrzymanych podczas śledztwa, ale z powodu nacisków rosyjskich dyplomatów sprawy umorzono.
Autorzy raportu podkreślają, że przedstawiciele Rosatomu na każdym kroku ignorują żądania strony białoruskiej kontrolującej inwestycję, a sami Białorusini nie mają ani kompetencji, ani woli ścisłej kontroli.
Według danych wywiadu, pod koniec czerwca ubiegłego roku, z powodu zaniedbań pracowników, w I bloku elektrowni, obok reaktora jądrowego wybuchł pożar, ale władze białoruskie nie poinformowały o tym „incydencie”.
„Według danych wywiadowczych, za ukrywaniem podobnych informacji o niedociągnięciach projektu BelEA stoi Rosatom, ponieważ obawia się, że utraci na arenie międzynarodowej reputację wiarygodnego partnera przy realizacji projektów budowy elektrowni jądrowych” – czytamy w dokumencie.
Ostrowiec to małe miasteczko na północno-zachodniej granicy Białorusi. 150 kilometrów od Mińska i tylko 40 od Wilna. Od 2011 r. trwa tam budowa pierwszej na Białorusi elektrowni jądrowej, która ma zostać uruchomiona na początku przyszłego roku. Co ważne, za rosyjskie pieniądze i według projektu rosyjskiego koncernu Rosatom. Przez te wszystkie lata budowie towarzyszyły skandale, pożary, awarie, a nawet wypadki śmiertelne. Za każdym razem władze i media jej podporządkowane ukrywają niewygodne fakty.
Na wszelki wypadek Wilno przygotowuje się do ewentualnej katastrofy nuklearnej. Opracowywany jest plan ewakuacji dla mieszkańców stolicy kraju. Litwa za milion euro zakupiła i rozdała ludności bezpłatnie 4 miliony tabletek jodu. Białorusini tymczasem pozbawieni są rzetelnej informacji o zagrożeniach.
ba
1 komentarz
DDeyro
4 lutego 2020 o 16:39Polska wraz z Estonią, Łotwą i Litwą powinna przygotować się na przyjęcie całej ich ludności. I części naszej. Rosja chce na siłę Litwę wykurzyć stamtąd bo jest odwiecznym protektoratem na tych ziemiach.
Jak ktoś się będzie sztrzempił powiedzieć trzeba, że nie jesteśmy zacofani, wiemy jakà moc ma atom i dlatego boimy się ludzi a nie atomu. Bo sam atom opanować umiemy.