„Trzeba nie znaleźć 100 rzeczy żeby znaleźć jedną”.
Ten obraz to kolejny dowód na to że uparte wieloletnie poszukiwania genealogiczne mogą pomóc odtwarzać kulturę narodu. I choć wielu rzeczy znaleźć się nie uda to z czystej statystyki wynika, że jakiś procent wiedzy udaje się odtworzyć. Czasem trzeba więc 100 razy trafić w pustkę aby potem mieć “szczęście. Takie szczęście można żmudną pracą po prostu samemu znaleźć.
Wśród licznych badań prowadzonych w Fundacji “Genealogia Polaków” od już kilkudziesięciu lat staramy się odtworzyć historię wsi wołoskiej Topolnica z okolic Starego Sambora.
Dzieje tej wsi są niezwykłe, bo wpierw giną w pomroku dziejów kiedy to istniał tu okręg wołoski, a wcześniej biegł doliną pradawny trakt na południowy-wschód i istniało stare grodzisko. Pasterze wołoscy osiedlili się tu gdzieś pod koniec XIV wieku na czele z kniaziem który zapewne – jako że był to czas tworzenia się nazwisk – przybrał nazwisko Topolnicki. Rodzina wystawiła cerkiew i niestety szybko pozbyła się własności przenoszą gdzie indziej. Ziemia uległa rozdrobnieniu i kolejnemu zatarciu w pomroku szumu informacyjnego.
Diabeł Łańcucki uciekając przed Opalińskim prowadził tędy bandy Sabatów z Siedmiogrodu, które w 1610 dokonały pogromu we wsi i spalenia. Stadnickiego ubito niedługo, ale zgliszcza pozostały. To zapewne wtedy odbudowano drewnianą cerkiewkę. Stała ona nad małym ciepłym, niezamarzającym, cudownym źródełkiem – od którego zresztą pochodziła nazwa wsi (topielica – czyli dawniej coś roztapiającego się).
Ustalenie tych faktów trwało wiele lat i przeanalizowania stosów materiałów. Nie pomogła nawet praca doktorska na Uniwersytecie Gdańskim. Nie znane były miejsca istnienia cerkwi, dworu (a może kilku cerkwi i kilku dworów), niepewne informacje o rodzinach.
Wiadomo było, że mieszkali tu Dwerniccy, sam nawet generał Józef Dwernicki bywał we wsi. Na odpoczynek zjeżdżali też artyści i literaci. Pojawiał się nawet pisarz Józef Kraszewski. Wiele czasu spędzała tu również pisarka i ludoznawczyni Zofia Strzetelska Grynbergowa, autorka wspaniałej monografii powiatu starosamborskiego. To dzięki badaniom jednego z jej potomków, prawnuka jej brata Artura – Piotra Strzetelskiego – członka naszej Fundacji udało się odnaleźć zdjęcie starej cerkiewki.
Ale to nie koniec trudności. Źródełko bowiem, na skutek zanikania podziemnej komory magmowej przestało płynąć a cerkiew została sprofanowana i spalona. Żmudne analizy tła na zdjęciu w porównaniu ze starymi mapami austriackimi pozwoliły potwierdzić miejsce jej istnienia, które wcale nie było oczywiste z racji istnienia kilku punktów kultu. Zresztą wcale nie było pewne, że cerkiew na zdjęciu to na pewno budynek sakralny z Topolnicy. Pomrok wynikający tym razem z pozornie mało interesującego historycznie obszaru, będącego jakby w kącie wielkich wydarzeń, nie ułatwiał sprawy. Pomogły opisy wsi, inwentarze dworu, pamiętniki, stare gazety przeglądane tysiącami, dawne pocztówki.
Pod koniec XIX wieku Topolnica stała się znaną miejscowością letniskową. Zakład “uzdrowiskowy” prowadziły kolejne żony Rudnickich – ojca i syna (Andzberta Sawicka, Sydonia Strzetelska oraz Karolina Błażejowa Czemeryńska). Na przełomie wieków przybywali tu liczni właściciele ziemscy, a także rysownicy, malarze i pisarze. Przyjeżdżał też Aleksander Augustynowicz o czym pisał “Kuryer Lwowski” zachwalając willę “Irena” – część dawnego dworu. Artysta ten, urodzony 2 lata po Powstaniu Styczniowym, pochodzenia ormiańskiego, ożeniony był z Anną Czemeryńską – siostrą Karoliny. Malował wiele portretów (mi.in prezydenta Mościskiego) opiewał pędzlem głównie krajobrazy tatrzańskie oraz jak mówi jego “biografia” także Huculszczyznę. Nie wspomina się jednak o jego pobycie w Samborszczyźnie a znany obraz opisywano dotychczas tylko jako “drewniana cerkiew”.
Tak więc dzięki wielu latom badań i żmudnego przeszukiwania materiałów udało się szerokiej kulturze przywrócić małą cząstkę wiedzy. Cerkiew namalowana przez Aleksandra Augustynowicza w 1904 jest bez wątpienia tą na zdjęciach, zniszczoną i sprofanowaną, a wcześniej trwającą kilkaset lat unicką cerkwią w Topolnicy. Ciekawe ile jeszcze obrazów tego malarza – przedstawiających kwiaty w wazonie, stary ganek przy jakimś dworze, postać idącą z chrustem itp – ile z nich zostało namalowanych w tej konkretnej wsi i jest zapisem autentycznej historii, realnego miejsca i rzeczywistego wyglądu dawno minionej epoki.
Dzisiaj Topolnica jest wsią jak z XIX wieku, gdzie gęsi zbiegają do nieuregulowanej strugi o brzegach porośniętych trawą, gdzie piecze się chleb i kisi się barszcz. Obecnie o tych terenach, we wspomnianej Fundacji powstają dwie książki oparte o liczne barwne opisy życia dawnych rodzin. Autorzy tego artykułu obiecują opowiedzieć o nich gdy tylko skończą poszukiwania, których częścią jest stara cerkiew w Topolnicy.
Marcin Niewalda
Piotr Strzetelski
„Genealogia Polaków”
POST-SCRPITUM
Gdy w grudniu 1894 roku zmarła Andzberta Rudnicka zd. Sawicka, druga żona Marcelego Rudnickiego, właściciela części Topolnicy, ten ożenił się po raz trzeci z Sydonią Izabelą Strzetelską córką prof. gim. Erazma Strzetelskiego i Marii Strzetelskiej zd. Sawickiej. Marceli z Anzbertą mieli syna Błażeja Rudnickiego, który w roku 1899 roku żeni się z Karoliną Czemeryńską, córką znanego lwowskiego adwokata dr Ignacego Czemeryńskiego. Jednak niezbyt długo dane im było cieszyć się sobą. Cztery lata po ślubie, już w roku 1903 umiera Błażej Rudnicki, a młoda wdowa Karolina Rudnicka zd. Czemeryńska parę lat później traci również ojca. Około roku 1908 wychodzi po raz wtóry za mąż za Roberta Sandera. Przegrywa jednak proces sądowy o dobra w Topolnicy po zmarłym mężu Błażeju. W międzyczasie w roku 1908 umiera również Marceli Rudnicki. Wówczas to wdowa po nim Sydonia Rudnicka zd. Strzetelska zostaje prawowitą właścicielką Topolnicy. Od tego czasu rozpoczyna się okres rozkwitu tej miejscowości, do której zjeżdżali na odpoczynek i poratowanie zdrowia liczni kuracjusze i letnicy, których zwabiało w to miejsce piękno okolicy, zdrowotne warunki pobytu oraz górskie powietrze za naprawdę niedrogie pieniądze.
2 komentarzy
Teresa
13 kwietnia 2018 o 19:47„… czy jest jeszcze gdzieś, prawdziwa ta wieś … ” 🙂
Mirek
17 września 2018 o 22:31Mojej prababki matka miała panieńskie nazwisko Sawicka imię Maria prawdopodobnie pochodziła z regionu od Oszmiany aż do Brasławia szukam wszelkich informacji na temat swoego nazwiska i pochodzenia – FRANOWICZ