Osoby powiązane ze świadczeniem o mordzie katyńskim można podzielić na kilka grup. Każdej z nich Niemcy pragnęli nadać charakter jak najbardziej neutralny. Poza Polakami i Rosjanami w Katyniu znaleźli się jeńcy anglosascy, obywatele krajów okupowanych przez Wehrmacht oraz reprezentanci krajów sprzymierzonych z Niemcami oraz państw neutralnych. Jak pokazała przyszłość świadczenie grozie widzianej pod Gniezdowem odciskało się się niewidocznym piętnem na życiu obecnych we wsi na Smoleńszczyźnie.
Pierwsze informacje o zbrodni pozyskali Polacy, pracujący przymusowo w Organizacji Todt. Groby niedaleko stacji Gniezdowo miał pierwszy zobaczyć jeszcze w październiku 1941 r. Mieczysław Lisiecki pracujący przymusowo w Organizacji Todt, a druga wersja mówiła o odnalezieniu grobów w marcu 1942 r. przez dziesięciu robotników z „Bauzug nr 2005-München”. Lokalizacja była to możliwa dzięki informacjom mieszkańca Kozich Gór Parfiena Kisielewa. Niektórzy uważają, że pierwszymi, którzy dotarli do Gniezdowa byli emisariusze Organizacji „Muszkieterzy”.
Wieści o mordzie w Kozich Górach rozpowszechniał funkcjonariusz niemieckiej policji pomocniczej (Ordungsdienst) Iwan Kriwoziercow. Więcej szczegółów podali Grigorij Silwierstow oraz manewrowy na stacji Gniezdowo Matwiej Zacharow, który widział, że jeńcy „mieli na sobie polskie mundury i przeważnie byli to oficerowie […] wyładunki trwały 28 dni”. Jednak najdokładniejszy był Kisielew, zeznając, że „strzały i krzyki mężczyzn słychać było aż w moim domu […] tutaj Polacy zostali rozstrzelani przez NKWD. Miejscowi ludzi opowiadają, że chodzi o liczbę 10 tys. Polaków”. Dwa dni później te informacje powtórzyło Radio Berlin.
Ale władze niemieckie zdecydowały się na sprawdzenie wersji Rosjan mieszkających w sąsiedztwie Katynia dopiero 18 lutego 1943 r. Wiosną niemiecka ekipa dr. Gerharda Buhtza rozpoczęła ekshumację polskich oficerów. Pierwszymi świadkami odkrytych „dołów śmierci” była 10 kwietnia grupa dziennikarzy z Belgii, Hiszpanii, Holandii, Norwegii Szwajcarii, Szwecji i Węgier, akredytowanych z Berlinie. Minęli się oni z delegacją „przedstawicieli polskiego społeczeństwa”, m. in. dr Edmundem Seyfriedem z RGO, Ferdynandem Goetelem, Janem Emilem Skiwskim oraz dziennikarzami prasy gadzinowej.
„Przedstawiciele” przybyli dzień później, oglądając skutki masowego danse macabre: „Przed nami ciągnie się główna mogiła. Przeszywa ją wąwóz wykopany wzdłuż pokładu trupów, leżących zwartą i zlepioną masą jeden na drugim. Tu wychyla się ze ściany ręka bezwładna, ówdzie zwisają nogi” – relacjonował Goetel. Polaków oprowadzali dr. Buhtz i por. Slowenczik. Pierwsze świadectwa Goetela i Seyfrieda o autentyczności grobów spowodowały zgodę władz Polski Podziemnej na współpracę PCK przy ekshumacji – została powołana Komisja Techniczna PCK pod przewodem przez sekretarza generalnego tej organizacji Kazimierza Skarżyńskiego. Jej pracami faktycznie kierował dr. Marian Wodziński, reprezentujący jednocześnie Radę Główną Opiekuńczą. Zadaniem KT PCK była przede wszystkim ekshumacja, identyfikacja zwłok i poinformowanie rodzin o zamordowanych, ale też uniemożliwienie Niemcom w propagandowym wykorzystaniu orzeczeń.
W Kozich Górach znalazło się kilkunastu Polaków za wiedzą i zgodą Rządu RP na Emigracji Delegatury Rządu na Kraj. Wysłannikiem abp. Adama Sapiehy został ks. Stanisław Jasiński – pierwszy, który po wojnie zgodził się pod przymusem współtworzyć kłamstwo katyńskie, obarczając winą Niemców. Jeszcze więcej zamieszania spowodował przyjeżdżając na miejsce ekshumacji faktycznie współpracujący z okupantem były premier RP Leon Kozłowski. To on miał dowiedzieć się od rosyjskiego chłopa, że w willi NKWD gościli wiosną niemieccy oficerowie – niestety nie udało się potwierdzić do dziś tej wersji wydarzeń.
Pierwsze ekshumacje pozwoliły agencji prasowej Transocean nadanie 11 kwietnia komunikatu o odnalezieniu w Lesie Katyńskim grobów z 10.000 ciałami „zamordowanych przez GPU”. Dwa dni później te informacje powtórzyło Radio Berlin. Międzynarodowy Czerwony Krzyż oświadczył 23 kwietnia, że zaangażuje się w ekshumacje, jeśli zwrócą się o to wszystkie zainteresowane strony, włącznie z Moskwą. Berlin wobec zablokowania działania MCK, powołał 13-osobową Międzynarodową Komisję Lekarską (MKL) złożoną z ekspertów europejskich (z krajów sprzymierzonych i podbitych przez III Rzeszę) oraz jednego neutralnego ze Szwajcarii. Ostatecznie hiszpański lekarz prof. dr. Antonio Piga y Pascual ze Szkoły Medycyny Sądowej w Madrycie nie był obecny w Katyniu – jeszcze z Berlina cofnęła go „choroba dyplomatyczna”.
W pierwszym rzędzie należy przyjrzeć się osobom z krajów podbitych przez III Rzeszę. Sztandarowym przykładem „piętna katyńskiego” są losy dr Helge Tramsena – specjalisty w kopenhaskim Instytucie Medycyny Sądowej, z tej racji włączonego do MKL. Przewidująco zażądał polecenia służbowego na piśmie od dyrektora duńskiego MSZ, Nilsa Svenningsena, otrzymał też zgodę duńskiego ruchu oporu, będąc nawet kurierem w drodze powrotnej. Tramsen poleciał przez Berlin do Smoleńska. Tam członkowie komisji zamieszkali w hotelu, skąd dojeżdżali do Katynia. Kwietniowe dni to dla dr Tramsena setki sekcji zwłok zamordowanych oficerów polskich, potwierdzających, że mord doszedł do skutku wiosną 1940 r. Duńczyk pozostawił taki opis ciał polskich żołnierzy w Katyniu: „…leżą jak sardynki w starannie ułożonych warstwach, z głowami w tym samym kierunku. Wszyscy leżą na brzuchu z rękami związanymi do tyłu i czaszkami przestrzelonymi również od tyłu”.
Niemcy bez zgody dr Tramsena, sfotografowali go podczas obdukcji zamordowanych i co gorsza zamieścili te zdjęcie w niemieckim magazynie „Signal”. Dr Tramsen złożył raportu dotyczący mordu katyńskiego duńskiemu posłowi w Berlinie, a także przejął przesyłkę dla duńskiego ruchu oporu, gdyż nie był kontrolowany na granicy. Przywiózł do Danii czaszkę zamordowanego oficera WP, Ludwika Szymańskiego z Krakowa, jako dowód rzeczowy zbrodni katyńskiej. Dla ruchu oporu dr Tramsen napisał kolejny raport na temat Katynia, obarczając za zbrodnię Moskwę, przez co stał się bardzo niepopularny wśród komunistów. Dokument trafił do duńskiego MSZ, a stąd do SOE. O dziwo dr Tramsena zdążyli 28 lipca 1944 r. aresztować Niemcy na podstawie donosu i wywieźli go do obozu pracy przymusowej. Już wówczas w obozie w Frøslev wygłosił odczyt o Katyniu dla współwięźniów.
Dr. Tramsen zyskał wielu wrogów z powodu świadczenia prawdy o Katyniu – już w 1945 r. został bez przyczyny pozbawiony pracy w Instytucie Medycyny Sądowej. Lewicowa prasa szkalowała go, oskarżając o kolaborację z Niemcami. „Nieznani sprawcy” wybijali mu szyby w jego mieszkaniu. Tramsen otworzył prywatną praktykę lekarską, a potem pracował w czasie wojny koreańskiej jako szef personelu medycznego na okręcie szpitalnym „Jutlandia”. Szykany doznawane przez dr Tramsena oraz rosnące zagrożenie sowieckie w latach 50. odbiły się niekorzystnie na jego zdrowiu. Jednak mimo nacisków dr Tramsen nigdy nie odwołał swoich oświadczeń obarczających NKWD winą za mord katyński, zaś w kwietniu 1952 r. wziął udział w przesłuchaniu przed Komitetem Maddena we Frankfurcie nad Menem. Dziesięć lat później Duńczyk udzielił po angielsku wywiadu polskiej sekcji Radia Wolna Europa na temat swego udziału w MKL. Ciosem dla dr Tramsena była śmierć w 1970 r. jego najstarszej córki Elizabeth (żona kompozytora Romualda Twardowskiego, późniejszego kandydata na TW), która zginęła w tajemniczych okolicznościach w Warszawie – dziewczyna pojechała do PRL-u wbrew woli ojca – utrzymywał do końca życia, że córkę zamordowali agenci KGB, mszcząc się po latach rolę w sprawie katyńskiej. Zdruzgotany dr Tramsen zmarł w 1979 r.
Podobne losy stały się udziałem flamandzkiego profesora medycyny Reimonda Speleersa, choć bardziej wynikały z jego członkostwa w radykalno-narodowym Ruchu Flamandzkim (Vlaamse Beweging), a później Flamandzkim Związku Narodowym (Vlaamsch Nationaal Verbond, VNV). Już po pierwszowojennej kolaboracji z Niemcami we Frontbeweging emigrował do sąsiedniej Holandii. Stał się jednym z czołowych specjalistów europejskich w dziedzinie okulistyki. Był obserwatorem sekcji zwłok w trakcie prac MKL w Katyniu. Zaangażowanie po stronie skrajnie narodowej partii VNV doprowadziło do aresztowania profesora we wrześniu 1944 r. w ramach powojennych épuration. Dokumenty, świadczące o udziale NKWD w zbrodni katyńskiej, które w domu Speleersa znaleźli belgijscy komuniści, zostały zniszczone, a jego majątek skonfiskowany. Trzy lata później okulista został skazany na 25-letnie uwięzienie, co było jednym z najsurowszych wyroków w powojennych procesach kolaborantów. Szpital więzienny w Aalst stał się 29 kwietnia 1951 r. miejscem śmierci tego wybitnego okulisty o zbyt radykalnych poglądach.
Sprawa katyńska oraz wojenna kolaboracja z Niemcami odcisnęły się na życiu dr Hermana Maximiliena de Burleta. Ten lekarz specjalizował się w anatomii i embriologii na uniwersytecie w Groningen. Dzięki związkom z Ruchem Narodowo Socjalistycznym (Nationaal-Socialistische Beweging – NSB) był w latach 1942-1945 rector magnificus macierzystego uczelni. Z funkcji tej został zwolniony po wojnie z powodu jego zaangażowania w NSB. Udało mu się wyjechać do USA i pracował w Filadelfii – choć powrócił do Europy i zmarł w 1957 r. niemieckim Königswinter. Wspomniany duński lekarz, dr Tramsen zanotował w swoim dzienniku uwagę na temat de Burleta, że wyróżniał się nieprzyjaznym nastawieniem do Wielkiej Brytanii.
Po wojnie dwóch członków MKL, którzy zostali „wyzwoleni” przez Armię Czerwoną zostało zmuszonych przez NKWD do odwołania swoich podpisów z protokołów. Z pierwszej grupy specjalistów z okupowanych krajów kłamliwe oświadczenia złożył František Hájek dla ratowania własnej skóry. Jeszcze 1937 r. Hájek został profesorem medycyny sądowej na praskim Uniwersytecie Karola. Podczas prac MKL w Katyniu dokonał dwóch ekshumacji: wojskowego NN i kapitana NN. Po wojnie aresztowali go na 17 dni komuniści, przekonując do współpracy. Aresztowanie i wysunięcie oskarżeń o kolaborację z Niemcami, doprowadziły prof. Hájka do odwołania swojego podpisu pod protokołem katyńskim. Później zdecydował się na dyspozycyjność wobec stalinowskich reżimów Klementa Gottwalda, Antonína Zápotockego i Antonína Novotnego Brał udział w sekcji zwłok wrogów komunistów, którzy zmarli w podejrzanych okolicznościach, potwierdzając „samobójstwa” Jana Masaryka i Karela Lukasa. Jego powojenne oświadczenie wydrukował w 1952 r. m. in. polski „Dziennik Zachodni” w trakcie prac Komitetu Maddena. Zmarł nie niepokojony 15 marca 1962 r. w Pradze.
Ideały prawdy zdradził też specjalista z grupy państw sprzymierzonych z III Rzeszą –bułgarski ekspert medycyny sądowej dr Marko Antonow Markow. Jego kariera przebiegała bez przeszkód w przedwojennej Bułgarii aż do osiągnięcia stanowiska docenta w sofijskim Instytucie Medycyny Sądowej. Po zainstalowaniu komunistycznych rządów przez Armię Czerwoną został aresztowany w związku z uczestnictwem w pracach MKL i jego podpisem pod protokołem końcowym. „Sąd Ludowy” skazał Markowa na karę śmierci za „kolaborację” z Niemcami. Przymuszony do złożenia kłamliwych oświadczeń, odwołał swój podpis pod wspomnianym dokumentem. Moskwa wykorzystała go podczas procesu norymberskiego, gdy obciążył w 1946 r., Niemców autorstwem mordu katyńskiego. W zamian za kolaborację z reżimem komunistycznym w Bułgarii, ci anulowali mu wyrok śmierci z 1945 r., a nawet umożliwili kontynuację kariery zawodowej aż do awansu na profesora. Amerykanie usiłowali zachęcić dwukrotnie w 1951 i 1952 r. bułgarskiego specjalistę do zeznań przed senackim komitetem ds. Katynia, Markow – bez szans wyjazdu z Bułgarii i z obawami o los swojej rodziny – sam dostarczył organom, które już wcześniej poznały jego treść. Poza bezpieką musiał zmagać się z kolegami donosicielami, oskarżającymi go o „dwulicowość”. Latem 1967 roku serce Markow nie wytrzymało trzeciego zawału.
Inaczej postąpił chorwacki patolog Eduard Luco Miloslavić (Edward Lucas Miloslavich) był obywatelem USA, Jugosławii i NDH. Ten absolwent wydziału medycyny wiedeńskiego Uniwersytetu stał się autorytetem w dziedzinie patologii w Europie i Ameryce – był współzałożycielem Międzynarodowej Akademii Medycyny Sądowej (International Academy for Forensic Medicine). Miloslavić, powróciwszy do Jugosławii w 1932 r., objął posadę dyrektora Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki Uniwersytetu w Zagrzebiu (1934-1944), założył też wydział medyczny w sarajewskim uniwersytecie. Jeszcze w 1940 r. został członkiem londyńskiego „Medico-Legal Society” a rok później , Niemieckiej Akademii Nauk Leopoldina doktorem honoris causa Uniwersytetu Wiedeńskiego. Najlepszy specjalista patolog z NDH Sam się zgłosił do Katynia, gdzie dokonał sekcji zamordowanego ppor. Tadeusza Jankowskiego. Źródła chorwackie wspominają jeszcze towarzyszącego Chorwatowi, Ljudevita Juraka, którego miała stracić jugosłowiańska bezpieka za brak zgody na kłamliwe oświadczenia w kwestii Katynia. Sam Miloslavić powrócił w 1946 r. do USA rozpoczynając od kierowania Wydziałem Patologii De Paul Hospital w St. Louis. Przed śmiercią w 1952 r. zdążył uczestniczyć w przesłuchaniach Komisji Maddena, potwierdzając winę Sowietów. Władze komunistycznej Jugosławii skazały Milosevicia na karę śmierci in absentia za obciążenia Moskwy winą za zbrodnię katyńską.
Poważniejsze kłopoty przeżył fiński patolog Arno Saxén. Przed wojną pracował w helsińskim Instytucie Medycyny Sądowej, będąc członkiem Zarządu Głównego Fińskiego Czerwonego Krzyża. Wziął udział w pracach MKL jako major służby medycznej i obserwator ekshumacji. Niemcy złożyli dr. Saxénowi propozycję odczytu na temat zbrodni katyńskiej, ale fiński lekarz udzielił tylko jednego wywiadu prasowego regionalnej gazecie z Turku „Turun Sanomat”. Obawiając się represji NKWD, zniszczył wszystkie posiadane dokumenty dotyczące mordu w Katyniu. Syn Arno, prof. Lauri Saxén w książce „Sammakkölääkäri” tak opisał ówczesną rzeczywistość: „Najwyższą troską stała się niepewność o przyszłość kraju i w tym kontekście powinni nasi historycy oceniać te wydarzenia, jak plany chowania broni i emigracja wielu Finów na zachód. Do takich wyjeżdżających należał również i mój ojciec, któremu towarzyszyłem na początku jesieni na brzeg Zatoki Północnej, gdzie oczekiwał na przeprawę łodzią do Szwecji. Również w tym czasie realizowano operację Stella Polaris mającą na celu przewiezienia do Szwecji tajnych akt i sprzętu radiowego. Do tego celu zarezerwowano trzy statki. W tym czasie na granicy ze Szwecją panował nieoficjalny ruch. 20-21.9.1944 r. uciekli członkowie wywiadu Sztabu z rodzinami oraz inni uciekinierzy”. Miał zostać kierownikiem zakładem fińskich inwalidów wojennych. Podczas nieobecności w kraju był poszukiwany przez KGB. Po powrocie funkcjonariusze bezpieczeństwa wzywali go na liczne przesłuchania do stołecznego hotelu „Torni”, w którym rezydowała też Sojusznicza Komisja Kontrolna do Spraw Finlandii. Moskwa usiłowała wymóc na Finie odwołanie npodpisu pod protokołem końcowym MKL. Jednak dr Saxén przeciwstawił się naciskom, groźbom i kłamstwu Anty-Katynia, ale mimo doskonałego zdrowia fiński patolog zmarł nagle 19 listopada 1952 r. podczas konferencji w Zurychu w wieku zaledwie 52 lat. Po 56 latach został pośmiertnie odznaczony przez władze polskie. Jego najstarszy syn, prof. Erkki Saxén odebrał Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP w budynku ambasady RP w Helsinkach.
Ze swojego kraju uciekał też rumuński lekarz, dr Alexandru Birkle, który posiadał polskie korzenie, wywodząc z rodziny syberyjskich zesłańców. Po ukończeniu studiów na Wydziale Medycznym Uniwersytetu w Bukareszcie pracował w szpitalu w Găeşti, a później zaczął specjalizację w medycynie sądowej w Brašov i Bukareszcie. Przez rok towarzyszył sztabowi rumuńskiej 4. Armii. Stąd Birkle trafił do MKL w ramach której dokonywał sekcji zwłok polskich oficerów. Jako jeden z dwunastu sygnatariuszy protokołu końcowego potwierdził popełnienie mordu katyńskiego wiosną 1940 r. Następnie badał odkryte przez Niemców masowe zbrodnie NKWD pod Winnicą. Trzy miesiące po wkroczeniu Armii Czerwonej do Rumunii, „organom bezpieczeństwa” nie udało się aresztować dr. Birkle, który musiał ukrywać się przez dwa lata. Niewygodny świadek zbrodni wymknął się im, co spowodowało nałożenia aresztu domowego na jego rodzinę. Mimo przekazania informacji o represjach ani Amerykanie, ani Brytyjczycy nie interweniowali w sprawie rodziny dr. Birkle. On sam został skazany na 20 lat więzienia in absentia przez „ludową sprawiedliwości”, która dodatkowo skonfiskowała jego dom. Córka i żona doktora zostały aresztowane. Wkrótce dr. Birkle wyjechał do Szwajcarii na fałszywym paszporcie, a stamtąd przez Francję, Argentynę, Peru do USA. Wówczas został wezwany do stawienia się przed Komisją Maddena. Pozostawione w Rumunii żona i córka przechodziły gehennę ustawicznych aresztowań i represji Securitate – władze zrehabilitowały je w 1992 r. Natomiast dr Birkle, osiągnąwszy wiek 90 lat, zmarł w 1986 r. w Nowym Jorku.
Kolejnym uczestnikiem ekshumacji, zmuszonym do ucieczki był František Šubík (Andrej Žarnov). Jeszcze w 1931 r. został doktorem nauk medycznych Uniwersytetu w Bratysławie, a po ośmiu latach profesorem anatomii patologicznej. Udział w pracach MKL jako eksperta ze strony słowackiej przypłacił więzieniem do 31 grudnia 1947 r. I to pomimo, że przed końcem wojny udało mu się z rodziną uciec do Niemiec, został deportowany z amerykańskiej strefy okupacyjnej do Czechosłowacji. Jednak nie odwołał swojej opinii o faktycznym sprawcy mordu w Lesie Katyńskim. Udało mu się nielegalnie opuścić kraj przez zieloną granicę do Austrii, a następnie znalazł schronienie we Włoszech i Niemczech, aż wreszcie osiadł w USA, gdzie umarł w 1982 r. Po upadku komunizmu Šubík został zrehabilitowany w 1999 r. i pośmiertnie otrzymał honorowe obywatelstwo miasta Trnava i ulicę, przy której jest położony szpital, w którym zaczynał swoją praktykę lekarską.
Przed zemstą Moskwy uciekał tez siedmiogrodzki Węgier, Ferenc Orsós. Po studiach medycznych Budapeszcie pracował w Pecsu, osiągając funkcję dyrektora Wydziału Medycyny Sądowej swej macierzystej alma mater oraz prezesa Węgierskiej Izby Lekarskiej. Stał się uznanym ekspertem w opracowanej przez siebie metodzie określania czasu śmierci na postawie ilości warstw zwapnień po stronie wewnętrznej opony twardej mózgowia (Methode zur Bestimmung des Todeszeitpunkts), co stało się przyczyną jego wyjazdu do Katynia. Orsós przeprowadzał sekcję zwłok ppor. ppor. NN i Romana Zwierzchowskiego i podpisał protokół końcowy MKL jako jej przewodniczący. Znajomość języka rosyjskiego spowodowała pełnienie przez niego roli tłumacza. Później współpracował w lipcu 1943 r. wraz z dr Birklem przy ekshumacjach kolejnych miejsc ludobójstwa NKWD pod Winnicą z lat 1937-1938. Zaangażował się też w działalność Narodowego Stowarzyszenia Węgierskich Lekarzy (Magyar Orvosok Nemzeti Egyesülete – MONE), występując przeciwko Żydom i Romom oraz denuncjując lekarzy pochodzenia żydowskiego. Przed oblężeniem Budapesztu uciekł w grudniu 1944 r. do Halle, obawiając się zemsty NKWD. Po wojnie zamieszkał w Berlinie Zachodnim. Orsós występował we Frankfurcie nad Menem jako świadek przed komisją Maddena. Dziesięć lat później zmarł w Moguncji (Mainz).
Katyńskie zaangażowanie sprowadziło też kłopoty na Vincenzo Mario Palmieriego, który pomimo, że ukończył studia już po objęciu władzy przez faszystów, to udawało mu uniknąć zaangażowania w PNF. Specjalizował się z zakresu histologii i medycyny sądowej, podejmując studia w Lyonie, Wiedniu, Strasburgu i Berlinie, publikując łącznie 289 prac naukowych z zakresu chirurgii urazowej, kryminologii, medycyny sądowej, tanatologii, toksykologii i innych. Po wygraniu konkursu objął w 1935 r. katedrę medycyny sądowej Uniwersytetu w Sassari, Bari do 1941 r., a później na Uniwersytecie w Neapolu. Palmieri wziął udział w pracach MKL w Katyniu, gdzie dokonał ekshumacji mjr Stanisława Zielińskiego, potwierdzając, że to Moskwa dokonała mordu na oficerach WP. Po powrocie do Włoch, na chwilę przed upadkiem dyktatury Duce napisał i opublikował w Rzymie raport omawiający badania w Lesie Katyńskim (Risultati dell’inchiesta nella foresta di Katyn). Tego nie wybaczyli mu włoscy komuniści, działający na zlecenie „ojczyzny chłopów i robotników”. Organizowane demonstracje z podburzonymi studentami, miały doprowadzić do usunięcia dr. Palmieriego z neapolskiego uniwersytetu. Ostrą kampanię przeciwko niemu prowadziła komunistyczna prasa, w tym „L’Unità”, oskarżając go o kolaborację z Niemcami i szkalując jako „sługusa faszystów”. Pomimo terroryzowania i zastraszania Palmieriego nie odwołał swego świadectwa i wziął udział w przesłuchaniach Komisji Maddena. Profesor Palmieri przeszedł na emeryturę w 1974 r. i wówczas spotkał się z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, mieszkającym w Neapolu. Włoch zaprezentował polskiemu pisarzowi materiał fotograficzny z Katynia i opowiedział o swoim pobycie w Lesie Katyńskim. Palmieri zmarł 23 grudnia 1994 r.
Jedynym neutralnym obserwatorem w MKL był szwajcarski profesor medycyny sądowej François Naville. Po 23 latach praktyki lekarskiej został prezesem Szwajcarskiego Towarzystwa Neurologicznego, a w 1934 r. dyrektorem Instytutu Medycyny Sądowej na Uniwersytecie w Genewie. a od 1948 do 1950 był dziekanem Wydziału Medycznego Uniwersytetu Genewskiego. Naville nie był zaangażowany bezpośrednio w badania ekshumacyjne, ale podpisał protokół MKL, co po wojnie ściągnęło na niego ataki inspirowane przez szwajcarskich komunistów. Wojna nerwów trwała do 1968 r., gdy Jean Vincent jeden z notabli kompartii rozpoczął kampanię, udowadniającą odpowiedzialność Niemców za Katyń. Jednak prof. Naville nie uległ nigdy naciskom i nie odwołał swego zdania na temat autorstwa popełnionego mordu. Nigdy nie otrzymał wsparcia od MCK, które po wonie też obstawało przy nie komplikowaniu sobie relacji z Moskwą. Pośmiertnie Palmieri otrzymał w 2007 r. Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP „za wybitne zasługi w odkrywaniu i dokumentowaniu prawdy o zbrodni katyńskiej”.
MKL towarzyszyli ze strony niemieckiej wspomniany dr Buhtz oraz przydzielony z ramienia szefa rządu francuskiego w Vichy dr André Costedoat, będący dyrektorem Francuskiego Inspektoratu Medycznego. Jego tajemnicza śmierć w 1947 r. mogła zaniepokoić żyjących członków MKL, sygnalizując, że KGB ma duże możliwości. Podobny los spotkał Kriwoziercowa, który z jednostkami polskiego II Korpusu trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskał azyl polityczny jako Michał Łoboda. Zamieszkał w hrabstwie Somerset. Kamuflaż niewiele mu pomógł, gdyż został 30 października 1947 roku znaleziony powieszony na drzewie (lub w stodole). Scotland Yard uznał to za samobójstwo, mimo wielu wiele wątpliwości.
Niemcy wysyłali też delegacje społeczeństwa polskiego z okupowanej GG oraz dziennikarzy gadzinowej prasy oraz amerykańskich, brytyjskich i polskich jeńców z niemieckich oflagów. Amerykańscy ppłk. John H. Van Vliet i kpt. Donald B. Stewart, brytyjski kpt. Stanley Gilder, południowoafrykański ppłk. Frank Stevenson, trzej nie znani z nazwiska brytyjscy żołnierze oraz internowany Brytyjczyk z Guernsey, Frank Stroobant zostali sfotografowani nad obrzeżem częściowo opróżnionego grobu. Każdy z nich otrzymał w Katyniu komplet wykonanych przez Niemców zdjęć w Katyniu.
Pierwszy z nich jest najbardziej znany jako autor zaginionego i odtworzonego w 1950 r. „Van Vliet Report”. Ten obszerny raport wraz ze zdjęciami przekazał w 1945 r. gen. mjr Claytonowi Bissellowi (zastępca Szefa Sztabu do Spraw Wywiadu, G-2 – Assistant Chief of Staff for Intelligence on the War Department General Staff). Ów nakazał Van Vlietowi milczenie i utajnił raport, nadając mu gryf „Top Secret” – zaś przed Komisją Katyńskią Kongresu USA wyjaśniał, że nie chciał wywoływać napięć w relacjach z Moskwą, w przededniu udziału czerwonoarmijnych Frontów Dalekowschodnich i Zabajkalskiego w wojnie przeciw Japończykom. W odtworzonym raporcie, jak i przed Komisją Katyńską Kongresu USA Van Vliet ponownie podtrzymywał „odpowiedzialność Sowietów” za zbrodnię katyńską: „Podążaliśmy za naszym przewodnikiem do każdego z grobów – stąpając po ciałach ułożonych, jak drewno w sągach, przeważnie twarzą w dół, na głębokość od około pięciu do siedmiu ciał, przykrytych około pięcioma stopami ziemi. Około trzysta ciał zostało ułożonych przy jednym z grobów. Wszystkie one miały ręce skrępowane z tyłu sznurem. Pozostałe nie wyglądały na to, by były skrępowane. Wszystkie ciała miały otwór od kuli z tyłu głowy, blisko karku z raną wylotową na czole, lub w przednio-górnej części czaszki […] Rosjanie przywozili ofiary do masowych grobów koleją i ciężarówkami w czasie, zanim jeszcze Niemcy zajęli ten teren”. Podobne raporty, utajniane lub ukrywane przez zainteresowane rządy, przygotowali pozostali członkowie delegacji jenieckiej – ten ppłk Stevensona został odnaleziony dopiero w 2010 w South African Department of Defence Documentation Centre.
Poza jeńcami alianckimi Niemcy sprowadzali też do Katynia liczne delegacje spośród jednostek wojskowych Ostheer i sojuszników. Przedstawiciele wielu niemieckich dywizji byli instruowani na temat „bolszewickiej bezwzględności”. Podobnie było z grupami hiszpańskich ochotników z Azul Division oraz Francuzami z Légion des Volontaires Français contre le Bolchévisme. Tym ostatnim towarzyszył jeden z najwybitniejszych francuskich pisarzy pokolenia nonkonformistów lat 30. – Robert Brasillach. Na swoje nieszczęście zafascynował się radykalną opcją Action Française Charlesa Maurrasa i Falange Española José Antonio Primo de Rivery. Po 1940 r. ujawnił poglądy antysemickie i zachwyty nad narodowym socjalizmem jako redaktor „Je suis partout” – pisma antykomunistycznego i antykapitalistycznego. Brasillach wierzył, że tylko narodowo socjalistyczne Niemcy są w stanie uratować Europę przed bolszewizmem i sowietyzacją, w czym utwierdziło go zobaczenie zbrodni katyńskiej. Jego relacja „katyńska” zamieszczona 9 lipca w „Je suis partout” była reportażem rekonstruującym wrażenia z wizyty w Kozich Górach: „W ciszy przemierzamy las, którym nas prowadzą w pobliże dołu. I nagle uderza nas w twarz – smród. Kierowca naszego samochodu, który już wcześniej odbył tą straszną wizytę. Ostrzegał mnie. […] – Nie mogłem jeść przez dwa dni, wyznał. Są tam – ułożeni tak, iż głowy jednych leżą przy stopach innych, dobrze rozpoznawalni w swoich pięknych mundurach, już ubrudzonych i wyblakłych, w oficerkach i wojskowych płaszczach. […] W tej miazdze wszystko zdaje się być złączone, jakby jakaś lepka materia spajała ciała. Trzeba je odrywać jedno od drugiego kolcami wideł. I daje się wówczas słyszeć odgłos przypominający trzask rozdzieranego papieru. […] o ile twarze są zniszczone i nierozpoznawalne, dobrze, gdy nie zredukowane do nagiej kości, to ciała (co widać) przez rozcięte mundury, zachowały wciąż skórę, mięśnie, zielona, różowa i żółta masa, gdzieniegdzie twardawa, gdzie indziej galaretowata, w stanie, w jakim zachowała ją piaszczysta gleba”. Ten tekst był jednym z ostatnich, opublikowanych przez Brasillacha w „Je suis partout”. Pisarz uważał, że mord katyński przyczyni się do uświadomienia Polakom i Francuzom niebezpieczeństwa ze Wschodu, co zachęci ich do sojuszu z Niemcami. Po wojnie trafił do więzienia i po dwugodzinnym procesie (sądzony na podstawie prawa wprowadzonego w 1944 r. za wcześniejsze czyny) trafił przed pluton egzekucyjny.
Obawa przed skutecznością przekonywania przez funkcjonariuszy NKWD i GRU zmusiła Ferdynanda Goetela i Józefa Mackiewicza na porzucenie życia w kraju i wyjechanie na wychodźstwo. Katyński epizod naznaczył obu pisarzy piętnem zdrady, co spowodowało próby ich marginalizowania i pozbawiania drugiego z nich autorstwa „Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów”. Ostatecznie wiedza naocznych świadków ekshumacji spowodowała oskarżenie Goetela i Skiwskiego o „działanie na szkodę Państwa Polskiego we współpracy z niemieckimi władzami okupacyjnymi”. Sąd zaocznie skazał 13 czerwca 1949 r. Skiwskiego (to w jego wypowiedziach znajdowały się antysemickie passusy) za „współpracę z okupacyjną prasą niemiecką wydawaną w języku polskim” – uciekał z rodziną, docierając aż do Caracas. Zresztą losy Goetla również stanowią materiał na scenariusz filmu sensacyjnego. Pisarz, oskarżony o kolaborację z Niemcami przez władze komunistyczne i ścigany listami gończymi, ukrywał się przez rok w Klasztorze Karmelitów Bosych przy ul. Rakowickiej 18. Goetel uciekał z kraju jako Jan Menten – po zdradzeniu go przez Adama Ważyka – korzystając z fałszywego paszportu holenderskiego. Dotarł do polskiego II Korpusu we Włoszech, gdzie oczyszczony z zarzutów kolaboracji został oficerem prasowym.
Śmierć, zapomnienie, ośmieszanie – to spotykało tych, którzy usiłowali się przeciwstawić Anty-Katyniowi. Pragmatyzm i relatywizm polityków potwierdzał tylko do czego oni zdolni są w uprawianiu Realpolitik. Biografie ludzi, świadczących prawdę katyńską nie napawają optymizmem, będąc przypomnieniem i przestrogą, gdyż „jedynie prawda jest ciekawa”.
Wszyscy świadkowie schwytani przez organa NKWD, GRU i Smiersz byli odpowiednio preparowani, jak dr Prozorowski z komisji Burdenki, prof. Bazylewski ze Smoleńska czy bułgarski dr. Markow oraz miejscowi Kisielew. Ci, którzy pozostali przy prawdzie narażali się kłopoty.
Feliks Koperski
1 komentarz
józef III
12 kwietnia 2019 o 17:44Chwała Męczennikom !