18 listopada – jak co roku – odbył się w Rydze Marsz Niepodległości Łotwy. Nasza kamera dotarła do wielu interesujących miejsc, w tym do takich, do których dotrzeć trudno jest wielu Łotyszom.
Dla naszego specjalnego wysłannika Macieja Jastrzębskiego, świeżo upieczonego absolwenta stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w St Andrews, nie ma rzeczy niemożliwych.
Z racji członkostwa w polskiej korporacji studenckiej Sarmatia (czy możemy już do Ciebie mówić: „filistrze”?) oraz z racji zaproszenia tejże do wzięcia udziału w łotewskim święcie, nasz Kolega mógł zobaczyć i zarejestrować więcej niż wszystkie polskie ekipy telewizyjne razem wzięte – sic!
Rys historyczny (niestety, nie daruję)
Łotewska niepodległość rodziła się – podobnie, jak polska – po I wojnie światowej i podobnie, jak polska, rodziła się w bólach. Moment po ogłoszeniu niepodległości młodziutkie państwo – jak i szereg innych, chociażby Ukraińska Republika Ludowa – musiało stawić czoła nadciągającej Bolszewii.
W tej sytuacji Polacy i Łotysze – czy szerzej, wszystkie państwa dzielące wspólnotę losu naznaczoną wschodnim zagrożeniem – byli dla siebie naturalnym partnerami.
Na początku 1920 roku, w ramach operacji „Zima” wojska generała Edwarda Rydza-Śmigłego odbiły z rąk bolszewickich Dyneburg – stolicę Łatgalii, jednej z trzech obok Liwonii i Kurlandii, krain historycznych Łotwy i… przekazały go sojusznikom, choć mogły zatrzymać zdobycz przy Polsce.
Od tamtego czasu – pamiętam tę opowieść jeszcze ze szkolnej lekcji historii – Łotysze kochają nas chyba najbardziej ze wszystkich narodów świata.
Obchody
Tak, jak nie ma polskiego Święta Niepodległości bez wizyty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, tak trudno by sobie wyobrazić 18 listopada na Łotwie bez odwiedzin tzw. Cmentarza Braterskiego (Brāļu kapi).
Jest to cmentarz wojenny (Wikipedia podpowiada: „panteon narodowy”), gdzie pochowani są bohaterowie walk o niepodległość – od I wojny światowej po pokój w Rydze w sierpniu 1920 – nie mylić z pokojem ryskim kończącym wojnę polsko-bolszewicką w marcu 1921 r.
Osobną część cmentarza stanowi mauzoleum kawalerów orderu Pogromcy Niedźwiedzia (proszę się nie śmiać – to najwyższe łotewskie odznaczenie wojskowe). Co ciekawe, nadano je wielu polskim uczestnikom walk za „wolność naszą i waszą”, w tym dowódcy operacji „Zima”, zob. poniżej:
Po tym, jak hołd bohaterom łotewskiej niepodległości złożyli przedstawiciele wszystkich 40 korporacji akademickich (w tym 25 męskich), m.in. Latvii, Lettonii, czy Seloniji, zgromadzone towarzystwo udało się przed gmach Politechniki Ryskiej, miejsca, gdzie miał się rozpocząć Marsz. Oddajmy głos Maciejowi Jastrzębskiemu:
Politechnika Ryska jest miejscem szalenie ważnym również z punktu widzenia historii polskiej. W tym odległym mieście „nad zimnym morzem” studiowali tak zasłużeni później dla Ojczyzny ludzie, jak Władysław Anders czy Ignacy Mościcki.
A skoro o nich akurat mowa: obaj panowie w swych czasach akademickich należeli do konkurujących ze sobą o dusze żaków korporacji: pierwszy do konserwatywno-ziemiańskiej Arkonii, drugi do drobno-szlachecko-niepodległościowej Welecji. Porozumienie między Arkonami a Weletami zostało zawarte dopiero w latach 70. XX wieku.
Tymczasem 18 listopada 2016 w Rydze zdążył już ruszyć Marsz Niepodległości, zapierający dech w piersiach swymi rozmiarami (mówimy o maleńkim narodzie) i swą jednością. Nie to co, Mylordzie, u nas…
I druga część relacji z samego Marszu – wrażenie naprawdę znakomite. Obowiązkowe pochodnie warto by (chyba?) wprowadzić u nas na 11 listopada. Zważywszy jednak temperament naszych rodaków, należałoby pewnie potroić liczbę asystujących strażaków.
A teraz clou programu, crème de la crème: prowadzona ręką Macieja kamera dociera na kwaterę (siedzibę) żeńskiej korporacji Staburadze, łot. Ostoja. Miłośników wyzywająco ubranych niewiast od razu musimy rozczarować.
Zrzeszone w „Ostoi” panienki mogą bowiem raczej stanowić – w tych szalonych czasach – obiekt westchnień młodzieńców usposobionych konserwatywnie. Szukających żony, a nie kochanki.
Statut korporacji przewiduje, że jej członkinie zostaną wychowane na dobre żony i przykładne obywatelki. Zero gender ! Młode Łotyszki uczą się szyć, tańczyć, gotować… i chodzą w spódnicach! Zresztą zobaczcie sami:
Braciom Łotyszom składamy spóźnione, tym niemniej szczere życzenia wszelkiej pomyślności. Przede wszystkim, żeby Putin trzymał od Was swe ręce z daleka.
Maciej Maria Jastrzębski
Dominik Szczęsny-Kostanecki
6 komentarzy
józef III
3 grudnia 2016 o 20:18Dyneburg = Dźwińsk
Iwan Babij
7 grudnia 2016 o 17:56Zgadza się! A po łotewsku Daugavpils.
polak a nie riusski troll
4 grudnia 2016 o 02:36Litwa , Łotwa, Estonia , Polska sojusznicy i Przedmurze Europy…Brawo POZDRAWIAMY Z POLSKI !!!!!
Izhora
4 grudnia 2016 o 13:53DZIĘKUJEMY!!!
amtrak
4 grudnia 2016 o 14:39,,, jest tam jakas armia ? jak nie to wyslac kawalerie ,, albo wlaczyc do RP jako wojewodztwo lotewskie ,,,,gdzie jest pan Macierewicz z planami ? czekaja jak kacapy wleza ? ,, to bedzie za pozno..,
czytelnik
4 grudnia 2016 o 22:50stylistycznie to jest poważny artykuł czy wypracowanie napalonego licealisty?