Pokłon Mędrców ze Wschodu symbolizuje naszą zgodę na Epifanię – to właściwa nazwa święta Trzech Króli – czyli objawienie się Boga wobec ludzkich zmysłów – pisze w najnowszym eseju Dominik Szczęsny-Kostanecki.
Trzej Królowie, Magowie, Mędrcy ze Wschodu – pod takimi imionami znani są dostojni przybysze, którzy, nie licząc rodziców Jezusa i być może pasterzy owiec, byli pierwszymi osobami obdarzonymi zaszczytem oglądania Dzieciątka – zbawcy świata. To właśnie ich przybycie do groty-stajenki (jak przekonywał ostatnio Grzegorz Górny: oba te miejsca nie muszą się wykluczać) świętujemy 6 stycznia. Ale w zasadzie co o nich wiemy i co ich przybycie oznacza?
Przede wszystkim pojawiają się oni w jednej tylko Ewangelii – tej mianowicie, którą tradycja chrześcijańska przypisuje św. Mateuszowi i która według znawców tematu jest najbardziej „żydowska” w tym sensie, że kierowana była do Żydów i silnie posługuje się żydowskim kodem kulturowym – w większym stopniu, niż inne Ewangelie czyni chociażby aluzje do Starego Testamentu:
Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: <<Gdzie jest nowonarodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon>>[…] Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: <<Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon>>. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie rozkaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swej ojczyzny.
Wyłączność wzmianki o Magach u Mateusza od razu niesie ze sobą pewne implikacje teologiczne. Celem, który przyświecał Ewangeliście, było przekonać swoich pobratymców Żydów do boskiego posłannictwa Jezusa. Ważną rolą odegrały tutaj względy formalne, jak chociażby genealogia dawidowa oraz „poczwórnie” doskonała liczba pokoleń dzieląca go z od Abrahama. Ale czy tylko Żydzi byli adresatami mateuszowych zabiegów?
W Międzynarodowym Komentarzu do Pisma Świętego znajdziemy taką oto wskazówkę interpretacyjną dotycząca Mt 2,1-12:
Mateusz posługuje się tutaj serią superlatywów, ponieważ w przybyciu Mędrców widzi początek spełnienia się proroctw z czasów wygnania, że narody przyjdą do światła, a królowie do blasku wschodu wiernego Izraela.
Mówi się dosyć często, że trzy wielkie religie monoteistyczne można uporządkować pod względem stopnia zawartego w nich potencjału prozelitycznego – to znaczy, mówiąc po polsku: można je uszeregować pod względem dążności do nawracania innych. W tym układzie islam byłby najbardziej zaborczy i w swej zaborczości krwawy – i to akurat jest prawda, co widać doskonale ostatnimi czasy w Europie : zamachy mają do tego stopnia przerazić społeczeństwa europejskie, żeby te dla świętego spokoju przeszły na wiarę Mahometa, niczym François – obleśny bohater powieści „Uległość” Houellebecqa z 2015 roku.
Jednocześnie judaizm uważa się za religię ograniczoną do jednej nacji, pozbawioną żyłki prozelityzmu, taką, co to „nie wadzi nikomu”.
Dzisiejszy Judaizm – bez wdawania się w specyfikę jego poszczególnych nurtów – tak właśnie wygląda. Historycznie jednak rzecz biorąc jest to nieporozumienie. Na judaizm nawrócili się – i to w IX wieku! – władcy ludu Chazarów, sami później bardzo gorliwi w krzewieniu nowej wiary – na przykład na Rusi Kijowskiej. Do momentu masowej konwersji Arabów na islam w wieku VII, niektóre plemiona również wyznawały judaizm – „Żydówką” w sensie religijnym była chociażby pierwsza żona Mahometa.
Można nawet postawić tezę, że gdyby nie owa „żyłka prozelityzmu” nie byłoby odziedziczonej po Żydach gorliwości w głoszeniu – tak, tak! – Pisma Świętego. Nie byłoby Pawła z Tarsu i jego rozlicznych podróży, dzięki, któremu chrześcijaństwo dotarło również – chociaż zasadniczo przez dwa różne ośrodki na ziemie tworzące niegdyś I Rzeczpospolitą.
Tymczasem wróćmy do Trzech Króli – Magów. Generalnie wśród biblistów panuje zgoda co do tego, iż byli to kapłani zoroastryzmu, zreformowanej religii perskiej, po której pewien ślad pozostał np. w specyfice irańskiego islamu. Przychodzą oni – reprezentanci innego, mówiąc żartobliwie: konkurencyjnego wyznania – i w momencie zetknięcia z prawdziwym Bogiem – padają na twarz (notabene to też element tradycji wschodniej, do dzisiaj praktykowanej chociażby w islamie). Ów pokłon jest symbolizuję naszą zgodę na Epifanię – to właściwa nazwa święta Trzech Króli – czyli objawienie się Boga wobec ludzkich zmysłów.
Joseph Ratzinger – Benedykt XVI w swej książce „Józef z Nazaretu” dostrzegł w Magach przede wszystkim „filozofów w pierwotnym sensie tego słowa” – a zatem poszukiwaczy prawdy. Ludzi, którzy w czytelnej dla nich samej sytuacji wezwania przez gwiazdę – ruszają, nieledwie rzucają się – w podróż do Źródła.
Jest w nich coś wzruszającego – w owych dostojnych ludziach, odzianych w drogie szaty, którzy bez cienia żalu czy małostkowości porzucają dawne, nieprzystające już do niczego wierzenia.
Ten ostatni przykład swoją drogą pokazuje, iż konserwatyzm – tak samo zresztą, jak progresizm – jest w gruncie rzeczy pseudowartością. Bo gdyby był, to Magowie mieliby rację, a Jezus musiałby zostać odrzucony.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
4 komentarzy
józef III
6 stycznia 2017 o 12:30i niby co z tego ma wynikać ?
SyøTroll
6 stycznia 2017 o 12:57To refleksja polityczno-religijna rednacza z okazji święta, swoją drogą sympatyczna, ta refleksja.
Paweł Bohdanowicz
7 stycznia 2017 o 14:21@SyøTroll
Proszę zajrzeć pod artykuł o wypadkach grudniowych. Odpowiedziałem na Pana ostatni wpis.
Paweł Bohdanowicz
7 stycznia 2017 o 14:07Panie Józefie!
Czy Pana zdaniem wszystko na świecie musi być „anty-lietuviskie” albo „pro-lietuviskie”? Ewentualnie „ukryjskie” albo „untyukryjskie”?
Ja dowiedziałem się z artykułu o kilku sprawach wcześniej mi nieznanych. Czy zastanawiał się Pan kiedyś nad tym, jak to jest, że Karaimi, będąc ludem (prawdopodobnie) tureckim, wyznają religię zbliżoną do judaizmu? Może i nie są potomkami Chazarów (chociaż sami za takich się uważają), ale warto czasem o takich sprawach poczytać i pomyśleć.