Chcący zachować anonimowość lekarz, pracujący w przychodni mińskiego OMON-u (milicja do zadań specjalnych) skarży się na łamach Komsomolskiej Prawdy, jak to dzielni funkcjonariusze tej formacji biorącej udział w brutalnym tłumieniu protestów na Białorusi, teraz poddawani są wielkiej presji otoczenia.
Anonimowy rozmówca „komsomołki” przekonuje, że milicja zaczęła zatrzymywać kobiety dlatego, że ostatnio się zaktywizowały i „nie tylko zdzierają maski z twarzy, ale także drapią paznokciami”.
Poproszony o komentarz w sprawie licznych doniesień o ciężko pobitych w więźniarkach i aresztach śledczych, lekarz zapewnia, że to nie OMON.
„Milicja prewencyjna działa tylko na ulicach. Aresztowali, przekazali do więźniarki, i to wszystko – praca OMON-u dobiegła końca. Ale ludzie myślą, że my jesteśmy wszędzie”.
Nie może zrozumieć, dlaczego jego cywilni koledzy lekarze są negatywnie nastawieni do milicjantów:
„Niedawno nasz pracownik udał się do jednego ze szpitali w Mińsku i powiedzieli mu: „Milicjant? Idź do swojego!”, i odmówili leczenia.
Zaprzecza również plotkom, jakoby milicjantom „płacono 1000 rubli dziennie” i podawano metamfetaminę (lek psychostymulujący).
„Po starciach poradziłem niektórym funkcjonariuszom, aby wzięli fenibut i adaptol, środek uspokajający sprzedawany bez recepty. Ludzie pracują w wielkim stresie, muszą zmieniać numery telefonów, ich rodzice wysłuchują obelg i gróźb, co prowadzani do kryzysów nadciśnieniowych”- mówi lekarz mińskiego OMON-u.
Jak powiedział lekarz, OMON-owcy zdają sobie sprawę, że większość ludzi uczestnicząca w protestach przychodzi z pokojowymi intencjami, „ale zawsze są tam obywatele, którzy wychodzą z innymi celami. Ich zadaniem jest eskalować i zaostrzyć sytuację, a następnie – zniknąć, aby pod ciosy wpadli przypadkowi ludzie”.
Rozmówca Komsomolskiej Prawdy tłumaczy, dlaczego OMON używał przeciwko demonstrujących środków specjalnych. Wspomina, jak 9 sierpnia, kiedy protestujący wskoczył na więźniarkę milicyjną, trzymając się lusterka, a potem upadł, „tłum rzucił się na bojowników”.
„Wtedy po raz pierwszy zostali zmuszeni do użycia granatów hukowo-błyskowych – gdyby tego nie zrobili, skromny łańcuch milicyjny w tym miejscu zostałby po prostu zmiażdżony”.
oprac. ba na podst.
3 komentarzy
Borys
17 września 2020 o 12:20Niezłą wiedzę ma ten anonim. Skoro OMON nie leje w więźniarkach to kto tam to robi? Niech gościu podzieli się swoją rozległą wiedzą. Może to sami demonstranci rotacyjnie przebierają się w więźniarkach tak aby każdy mógł trochę polać pałą innych? To dopiero … A te straszne kobiety, ze szponami, które pewnie od lat hodowały na tę okazję, to już lepiej nie mówić. Na szczęście Batiuszka zmieni prawo tak aby biedni i zestresowani OMONowcy mogli jeszcze bardziej anonimowo prać współobywateli za pożyczone pieniądze. Przecież oni te maski noszą ze względu na Covida. To absolutnie nie ma nic wspólnego z wykonywaną przez nich ciężką fizyczną pracą a tu te baby chcą ich na siłę zarazić. Niedobre, niedobre ….
Dejavu….
dede
17 września 2020 o 17:18Borys – zgadzam się w 100 procentach – mi też żyłka pękła …
Ciężko to poskładać …
Czytelnik
17 września 2020 o 14:50Lekarz potrzebuje lekarza psychiatry .