– Porozumieliśmy się co do tego, że wspólnie będziemy opracowywać adekwatne środki reagowania na eskalację konfrontacji ze strony NATO- oświadczył białoruski minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej po rozmowach w Mińsku z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podczas wizyty w Mińsku „podzielił zaniepokojenie Białorusi z powodu rozszerzenia NATO na Wschód”. Tymczasem tarcza antyrakietowa instalowana przez USA, to bolączka Moskwy, a nie Mińska.
Komentator „Radia Svaboda” Jurij Drakochrust sugeruje, że w odpowiedzi na rozmieszczenia europejskich elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Rumunii, Rosja może sprowadzić na Białoruś nawet broni jądrową.
Według eksperta wojskowego Aleksandra Alesina, to najbardziej mroczny scenariusz, który jego zdaniem jest mało prawdopodobny, ale zgadza się, że Białoruś jest przez Moskwę tradycyjnie postrzegana jako dogodne terytorium, z którego można dać odpór podstępnemu Zachodowi.
„Za to jednostki rosyjskie z „Iskanderami” mogą pojawić się u nas w każdej chwili” – mówi Alesin.
Moskwę wkurzają amerykańskie bazy
„Podzielamy zaniepokojenie w związku z faktem, że nasi koledzy z krajów NATO starają się eskalować konfrontację, przenosząc infrastrukturę wojskową na wschód, w pobliżu naszych granic” – powiedział Ławrow 16 maja, po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Uładzimirem Makiejem i prezydentem Aleksandrem Łukaszenką.
Co na to szef białoruskiej dyplomacji?: „Nasi zachodni partnerzy mówią o jakimś dodatkowym rozmieszczeniu kontyngentów wojskowych w kilku krajach, które są naszymi sąsiadami. Postrzegamy to jako potencjalne wyzwanie w ramach naszego Państwa Związkowego” – powiedział Makiej i dodał również, że Mińsk i Moskwa uzgodniły, iż wypracują wspólnie „adekwatne środki reagowania”.
Według Alesina, rozmieszczenie małych kontyngentów wojskowych NATO w krajach bałtyckich, w Polsce – nie jest głównym bodźcem drażniącym Kreml. O wiele bardziej drażni Rosję utworzenie europejskich baz obrony przeciwrakietowej: Moskiewscy stratedzy obawiają się, że rozmieszczona tam broń będzie w stanie „zestrzelić rosyjskie rakiety strategiczne”.
Moskwa od dawna groziła zdecydowana reakcją, jeśli Stany Zjednoczone wprowadzą swoje plany w życie. Putin ostrzegał, że Polska i Rumunia umieszczając u siebie elementy amerykańskiej tarczy automatycznie stają się celami Rosji.
A proces już się rozpoczął. 12 maja w Deveselu (Rumunia), Amerykanie uaktywnili bazę, zaprojektowaną do przechwytywania rakiet balistycznych. Zainstalowano baterię pocisków SM-3 w wersji lądowej (Aegis Ashore). W skład systemu wchodzi także radar wykrywania i śledzenia pocisków balistycznych w Turcji. Elementy są włączone w system dowodzenia i kontroli w amerykańskiej bazie w niemieckim Ramstein; w skład systemu wchodzą też okręty systemu Aegis bazujące w Hiszpanii i uzbrojone w pociski SM-3 w wersji morskiej. (używane w tym kontekście powtarzających irańskie groźby). Następnego dnia odbyła się ceremonia otwarciu budowy podobnego obiektu w Redzikowie, w północnej Polsce.
Władimir Putin kilka dni temu obiecał „pomyśleć o tym, jak zapobiec zagrożeniom dla bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, wynikającym z z rozmieszczenia tych obiektów”. Wcześniej, moskiewscy generałowie ogłosili, że może nastąpić prawdopodobieństwo asymetrycznej reakcji z białoruskiego przyczółku.
Białoruski przyczółek odpowiedni dla asymetrycznej odpowiedzi
Wizyta Ławrowa „jest bezpośrednio związana z aktywizacją Amerykanów w sferze obrony przeciwrakietowej”, – powiedział Alesin. Według eksperta, szef rosyjskiej dyplomacji przyleciał do Mińska, żeby „wybadać grunt polityczny” na okoliczność kontrodpowiedzi Stanom Zjednoczonym. Jeśli na poziomie politycznym Mińsk i Moskwa znajdą wzajemne zrozumienie, to w ślad za tym do negocjacji przystąpią wojskowi Białorusi i Rosji.
– Szczególnej potrzeby rozmieszczania na Białorusi broni jądrowej Moskwa na razie nie ma, – uważa ekspert. Ale może porozumieć się w kwestii rozmieszczenia na Białorusi swoich jednostek wojskowych, systemów rakietowych ”Iskander”.
I uwaga: białoruska armia sama planuje uzbroić się w „Iskandery”. Przy czym eksportowa wersja eksportowa lądowego pocisku balistycznego ma zasięg 280 km, tymczasem Rosjanie mają na swoim wyposażeniu – wersję „Iskander-M” o zasięgu ponad 500 km (według niektórych źródeł – do 700). Wschodnim sąsiadom łatwiej zainstalować się w „sinookiej” republice ze swoimi groźnymi zabawkami, niż przekazać broń sojusznikowi (któremu nie do końca można wierzyć), szkolić lokalne wojsko i td.
A jeśli umieścić je na zachodniej granicy Białorusi, w Warszawie natychmiast zrobi się mało przyjemnie. Inna sprawa, że nieprzyjemnie będzie też Białorusinom.
– Pojawienie się na Białorusi nowej broni „wywoła kontr-działania” ze strony NATO, -wyjaśnia Alesin. -Do Polski mogą zostać przerzucone dodatkowe amerykańskie samoloty, a w porcie – choćby w Gdańsku mogą się pojawić okręty z Tomahawk’ami” – mówi białoruski ekspert..
„Rosja nie ma nic przeciwko temu, że Mińsk stara się poprawić stosunki z krajami zachodnimi”, – zapewniał 16 maja w Mińsku Ławrow. Ale z racji wciągania Białorusi w nową zimną wojnę, cała ta normalizacja stosunków z Zachodem, która jest tak trudna i tak wolno postępuje – mimo ogromnych wysiłków jakie wkłada Makiej, może się nie udać.
„Białoruś sama w sobie, jako cel zbrojnej interwencji NATO – to fikcja” – twierdzi analityk spraw zagranicznych Andriej Fiodorow. Ale sytuacja może radykalnie się zmienić w przypadku zainstalowania na jej terytorium nowych rosyjskich obiektów wojskowych, jednostek wojskowych.
„Obecna polityka Rosji nie daje gwarancji, że jej bazy na terytorium Białorusi nie zostaną wykorzystane dla agresywnych działań- mówi ekspert .
Zakładając najgorszy scenariusz, jeśli stosunki między Rosją a NATO radykalnie się zaostrzą, i dojdzie do kolejnej odsłony zimnej wojny, to Kreml przestanie się liczyć z niezależnością – choćby względną Białorusi” – uważa Fiodorow.
Należy pamiętać, że w polityce zagranicznej Łukaszenka próbuje zdystansować się od Moskwy, ale nie najlepiej mu to wychodzi ze względu na zbyt silną zależność ekonomiczną. Choćby akurat teraz, Mińsk zabiega o obniżenie ceny rosyjskiego gazu, żeby przynajmniej trochę zmniejszyć wydatki kryzysowego budżetu. Ponadto, zachowanie białoruskiego lidera zależy od tego, czy Moskwa udzieli mu kolejnej transzy pożyczki z Euroazjatyckiego Funduszu stabilizacji i rozwoju.
W skrócie, haczyków jest tak wiele, że trudno będzie Łukaszence postawić się dziś Moskwie. A szef dyplomacji rosyjskiej gra wybornie: Podzielamy wasze obawy, pokażemy Amerykańcom zaciśniętą pięść!
Kresy24.pl/naviny.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!