Tak „Chwila”, lwowski dziennik dla spraw politycznych, społecznych i kulturalnych, relacjonowała te wydarzenia:
Historyczna godzina
Na kilka godzin przed wkroczeniem wojsk polskich do byłego czeskiego Cieszyna, odbył się tu wspaniały wiec manifestacyjny. Głos zabrał burmistrz miasta Halfar, który omówił znaczenie momentu historycznego, znajdującego wyraz w powrocie Zaolzia do Polski. Przemówienie swoje zakończył apelem do Ślązaków, by „uzyskawszy niepodległy byt, zakasali rękawy i jęli się pracy dla dobra i potęgi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Polska potrzebuje i musi mieć ludzi pracy, charakteru i silnej woli. Przeżywamy chwilę o historycznym znaczeniu, przeżywamy chwilę, w której czyn, wola rządu, armii i całego narodu odniosły na własnych siłach oparte zwycięstwo. To jest naszą prawdziwą dumą narodową, że łączymy nasze serca i uczucia, kierując je w stronę majestatu Rzeczypospolitej”. Z kolei burmistrz miasta odczytał rezolucje, w których obywatele Cieszyna wyrazili hołd i podziękę Najwyższym Dostojnikom Państwa, a to: Panu Prezydentowi Mościckiemu, marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi, premierowi Składkowskiemu, ministrowi Beckowi i wojewodzie Grażyńskiemu.
Podniosły nastrój wciąż wzmaga się. Jednym rytmem miłości Ojczyzny biją serca Polaków. Z obu stron wyciągają się bratnie dłonie poprzez skruszone już granice. Na moście stoją robotnicy polscy z Trzyńca oraz innych miejscowości z poza Olzy, skąd tylko możliwość pozwalała im przybyć, a obok stoją robotnicy z Katowic, a dalej sztandary organizacyj, stowarzyszeń społecznych szeregu miejscowości z Skeczów-Sielska itp. Dalej w barwnych regionalnych strojach górale i góralki z Jaworzynki. W rękach wieńce kwiatów. Młodzież i dziatwa trzymają je naręczami. Uczennice gimnazjum Orłowskiej z Cieszyna niosą piękny wieniec z napisem: „Zwycięskiej armii rodacy z za Olzy”. U wylotu ulicy widnieje triumfalna brama z napisem: „Witajcie od dziś wiecznie z nami rodacy”. Zgromadzeni po obu stronach ulic manifestują serdecznie.
W kilka chwil później ukazuje się pierwszy patrol piechoty w szyku marszowym, a następnie patrol rowerzystów i dalej patrol pieszy. Wzdłuż ulic biegnie podawany z ust do ust potężny okrzyk: „Armia polska idzie”. Już po chwili rozbrzmiewa jedno potężne wołanie: „Wojsko polskie niech żyje!”. Sypią się kwiaty. Na twarzach rodaków, dziś wyzwolonych, widnieje wyraz radosnego wzruszenia. Wielu nie może się opanować, widać łzy w oczach. W wielu miejscach słychać ciche szlochanie.
Za patrolami idą twardym żołnierskim krokiem oddziały siły zbrojnej – batalion obrony narodowej. Z pod szarych hełmów stalowych padają mocne, a dziś pełne dumy i radości spojrzenia żołnierza armii polskiej. Kroczą jedna po drugiej potężne jednostki siły armii polskiej. Idą oddziały broni zmotoryzowanej, czołgi, broń techniczna itp. Oddział za oddziałem w szyku marszowym przemierza ulice Cieszyna polskiego dziś już po obu stronach polskiego. Po oddziałach piechoty idą jednostki artylerii. Po oddziałach artylerii przeszły przez most poszczególne bronie. Tłum na ulicach miasta nie rozchodzi się dopóki nie przeszedł ostatni żołnierz. Poszczególne oddziały skierowane zostają na wyznaczone im stanowiska.
Lwów manifestuje
Podobnie jak inne miasta Rzeczypospolitej manifestował Lwów wczoraj z okazji powrotu Śląska zaolzańskiego do Polski. O godzinie 12-tej zebrały się z inicjatywy władz przed Teatrem Wielkim olbrzymie tłumy. Z bogato udekorowanego balkonu teatru przemówił prezydent m. Dr. Ostrowski, donosząc m. in.: „Rodacy! Przeżywamy wielki historyczny dzień. Śląsk Zaolzański wraca do Polski. W duszach śpiewa nam pieśń triumfu. Piersi rozpiera nam radość i duma. Zwyciężyła nasza miłość do tej ziemi, drogiego skrawka naszej Ojczyzny, który przez dwa dziesiątki łat pozostawał poza granicami Ojczyzny i do niej ręce wyciągał. Zwyciężyła nasza niezłomna wola i siła naszych pragnień, które w ogniu patriotycznego uniesienia przekształcać się zaczęły w żołnierski czyn. Polska odniosła wspaniałe zwycięstwo, tym większe, te odzyskuje terytorium Śląska za Olzą bez wystrzału.
Zdarzenia ostatnich dni, zdarzenia wczorajszego dnia potwierdziły, że nasza polityka zagraniczna jest dobra, i dobrze służy narodowi. Wspaniały sukces śląski jest sukcesem polskiej polityki zagranicznej, zapoczątkowanej przez Wielkiego Marszałka. Istota tej polityki na tym polega, że przestaliśmy być wasalami obcych potęg i zrezygnowaliśmy z protektorów. Że wypowiedzieliśmy i konsekwentnie przestrzegamy zasady: „Nic o nas bez nas”. Że ceniąc sobie wysoce sojusze i węzły przyjaźni z innymi państwami, nie budujemy na tych węzłach całej naszej przyszłości i całego bezpieczeństwa, lecz bezpieczeństwa tego szukamy przede wszystkim we własnej sile, sile moralnej narodu, w sile naszej Armii i hartowności naszych bagnetów. Nauczyliśmy się bowiem tej prawdy życiowej, że najsprawiedliwsza zasada zatriumfować może tylko wtedy, jeśli ją popiera odpowiednia siła. To też w polityce zagranicznej postępujemy samodzielnie, mając za jedyne prawidło działania sprawiedliwość i umiłowanie, a za jedyną busolę – interes Państwa polskiego.
Powrót Śląska zaolzańsklego do Macierzy jest wielkim triumfem naszym, wielkim zwycięstwem rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, tym wspanialszym, że pokojowym. Wyrażamy podziw dla ich nieugiętej postawy, która doprowadziła do zwycięstwa.
Tym rodakom na Śląsku, którzy oczekują na plebiscyt, przesyłamy słowa otuchy i gorącą zachętę do wytrwania, i równocześnie wzywamy cały naród, a w szczególności społeczeństwo lwowskie, by w obliczu historycznych zdarzeń zacisnąć na trwałe te węzły jedności. Tylko w zjednoczeniu wszystkich sił narodu można sięgać po takie zwycięstwa, jak to, które dzisiaj święcimy.
Dla mieszkańców Lwowa specjalny korespondent, ukrywający się za inicjałami Mgr. M. A. donosił z Zaolzia:
Po drugiej stronie Olzy…
Reportaż własny „Chwili”.
Są chwile radosne w życiu jednostek i narodów, w których radość sięga szczytu. Istnieją chwile wesela, w których uczucia nie pozwalają się okiełznać i niczym nie krępowane wyzwalają się kaskadą szczęścia. Bywają chwile, w których entuzjazm sięga zenitu i jako takie utrwalają się one na zawsze w pamięci przeżywających je osób i zbiorowości. Takie niezapomniane chwile wesela, radości, szczęścia i entuzjazmu przeżywał w niedzielę Cieszyn. Są chwile podniosłe, owiane tchem dziejów. Istnieją chwile, w których słychać łopot skrzydeł tworzącej się historii. Bywają chwile, o których się wie, że przeminą, by już po wsze czasy wyżłobić niezatarty ślad w pamięci pokoleń. Takie chwile wiekopomne przeżywaliśmy dziś, 2 października, w Cieszynie po obu stronach rzeki Olzy.
Lud, który czuł się nierozerwalnymi węzłami sprzęgnięty z resztą swego Narodu, wrócił do Macierzy. I dziś obchodził święto Niepodległości. Trzeba było być w Cieszynie, by zrozumieć, jaką radością napawają się serca tych, których marzenia zarumieniają się krwią rzeczywistości. Trzeba było przeżyć tych kilka godzin z owymi zapracowanymi, zaparowanymi górnikami, hutnikami, robotnikami i chłopami; trzeba było widzieć radość tych ludzi pracy i znoju, by uzmysłowić sobie raz jeszcze, jaki bezmiar szczęścia daje powrót na Ojczyzny łono, daje odzyskana wolność. Duch wolności i braterstwa unosił się dziś nad Olzą. Stare hasła odżyły. Idea sprawiedliwości dziejowej odniosła zwycięstwo. Ile uczucia, ile serca dali ze siebie nowi obywatele Państwa Polskiego. Ile szczerości malowało się na twarzach ludzi z tamtej strony Olzy.
Most na Olzie jeszcze wczoraj był zabarykadowany i podminowany. Złowrogi pomost śmierci, grożący zniszczeniem tym, co odważą się go zdobyć. Most, gdzie mogła się strumieniami polać krew ludzka. Ale to wszystko było wczoraj. Dziś dokonywa się na nim zmiana mapy powojennej Europy. Teraz odbywa się tu zbratanie Polaków zaolzańskich z Polakami z Rzeczypospolitej. Po brzegi zalany jest morzem ludzi, wiwatujących na cześć Armii.
Po wiekach, w których był terenem zaciekłych walk, przechodząc z rąk do rąk, teraz zazna spokoju. Krwawiąca blizna, przecinająca je na dwie wrogie części znikła. Stara legenda, opowiadająca o powstaniu miasta, podaje, „że razu pewnego spotkali się trzej Piastowicze: Leszko, Bolko i Czeszko niespodzianie po długim błądzeniu w poszukiwaniu za źródłem. Spotkali się i bardzo ucieszyli, a na wieczną rzeczy pamiątkę założyli w tym miejscu miasto, które z wielkiej radości Cieszynem nazwali”. Może teraz po tylu wiekach dopiero zjednoczony Cieszyn, u którego kolebki miłość kwitnęła, stanie się symbolem i zwiastunem tej miłości wśród wszystkich ludzi ziemicę Piastowską zamieszkujących…
Październik 1938 roku obfitował w kolejne wydarzenia, które związane były z kwestiami „granicznymi” Rzeczypospolitej. Ogłoszono powstanie autonomii Zakarpacia w granicach państwa Czesko-Słowackiego. 11 października 1938 stronnictwa niepodległościowe sformowały rząd autonomicznej Rusi Zakarpackiej z Andrijem Brodijem jako premierem. Pod koniec października 1938 Brodij został aresztowany przez władze czesko-słowackie za otwarcie wyrażane poparcie dla aneksji Rusi przez Węgry. Kolejnym premierem został przedstawiciel stronnictwa rusińskiego ks. Augustyn Wołoszyn.
„Chwila” tak analizowała te wydarzenia:
Na drodze do nowej Europy. Co będzie z Rusią Podkarpacką?
Realizacja układu czterech, zawartego w Monachium i porozumienia polsko-czeskiego, odbywa się w przewidzianych terminach, natomiast inne wydarzenia na terenie międzynarodowym gonią się wzajemnie z taką błyskawiczną szybkością, że trudno przewidzieć, co jutro przyniesie. Rozbierana Czechosłowacja znajduje się w obliczu poważniejszych jeszcze, aniżeli dotąd, przejść, a atak dyplomatyczny na odcinku węgierskim może przynieść jeszcze niejedną niespodziankę. Nowy czesko-słowacki minister spraw zagranicznych, były poseł Pragi przy rządzie w Rzymie, uchodzi wedle głosów prasy za zwolennika zbliżenia do państw totalistycznych.
Lada dzień przyniesie rozwiązanie konfliktu węgierskiego, przy czym nadmienić należy, że w prasie polskiej dość liczne dają się słyszeć głosy za wspólną granicą z Węgrami, innymi słowami, za przyłączeniem Rusi Przykarpackiej do Węgier, tak, że na terenie byłego zaboru austriackiego bylibyśmy bezpośrednimi sąsiadami Węgier, tak, jak to było przed wojną. W każdym razie zagadnienie to nosi charakter wyjątkowej aktualności. Wczorajsza „Gazeta Polska”, która powszechnie uchodzi za organ pół oficjalny, wypowiada się za wspólną granicą, w szczególności uważa, że „Sprawa powrotu Rusi Podkarpackiej do Węgier jest dla nas sprawą polską, jest sprawą przywrócenia wspólnej granicy polsko-węgierskiej, jest sprawą wzmocnienia potencjału obronnego Polski na wypadek wojny. Ale nie tylko o to chodzi nam w sprawie powyższej. Chodzi również o co innego, nie mniej dla nas ważnego, mianowicie o zlikwidowanie jeszcze jednej z fikcji.
Oto, nie posiadając żadnych uzasadnień dla swej pretensji do tej ziemi, Czesi zaanektowali ją tytułem „depozytu 44”, który mieli przekazać kiedyś w bardziej sprzyjających okolicznościach odrodzonej Rosji carskiej. A ponieważ te bardziej sprzyjające okoliczności nie nadchodziły, a miłość, żywiona przez Czechów do Rosji carskiej przerodziła się w sojuszniczy stosunek do Z. S. R. R. (postanowiono z Rusi Podkarpackiej uczynić przyczółek dla mostu, który poprzez Małopolskę Wschodnią i Bukowinę miał być przerzucony na sowieckie Podole i ewentualnie zsowietyzowaną w przyszłości Besarabię”.
Od stanowiska C. S. R. do zagadnienia Rusi Przykarpackiej zależy układ wzajemnych stosunków polsko-czechosłowackich w przyszłości: „Będzie ono odpowiedzią na pytanie, czy Czesi pragną obecnie przyjąć naszą dłoń, wyciągniętą szczerze i serdecznie z propozycją ułożenia przyjaźnie naszych stosunków sąsiedzkich, czy też marzą nadal o kontynuowaniu polityki awanturniczych sojuszów, budowy mostów do Rosji i okrążania nas od tyłu”.
Odpowiedź czeska w tej sprawie musi być prosta i jasna. Jeżeli bowiem rząd praski chciałby nadal kontynuować politykę zagraniczną, głoszoną przez p. Szebę i jego inspiratorów, to ułożenie stosunków polsko-czeskich napotka na dalsze poważne trudności.
Nie uchroniło to autonomii Zakarpackiej i w czerwcu 1939 parlament węgierski przyłączył Zakarpacie do Węgier. Granica polsko-węgierska stała się faktem dokonanym.
Została zachowana oryginalna pisownia
Opracował Krzysztof Szymański, Kurier Galicyjski
1 komentarz
józef III
13 października 2018 o 19:18Nie „aneksja” ale odzyskanie (na podstawie umowy z ówczesnym rządem Czechosłowackim)